Pięć spektakli kultowej „Kobry”, opartych na tekstach polskich autorów, przypomni w lipcu TVP Kultura. Z tej okazji postanowiliśmy przyjrzeć się temu fenomenowi poprzedniej epoki.
Pierwszy spektaklem będzie „Czwarty manekin” Janusza Weycherta w reżyserii Stefana Szlachtycza z 1971 roku. W tym teatrze telewizji autorzy posłużyli się ciekawym zabiegiem pokazującym kryminalną historię w nietypowy sposób. Opowiada ją swojemu przełożonemu kapitan milicji Drozd i czujemy, jakby opowiadał ją nam. Puszcza bowiem szefowi filmowy i dźwiękowy materiał ze śledztwa, tłumacząc jego przebieg, a my odgadujemy kolejne kroki razem z szefem Drozda. Dzięki temu zabiegowi przesłuchiwani patrzą na materiałach filmowych prosto w kamerę, co jeszcze bardziej wciąga nas w historię. A ta jest mocno zagmatwana.
Śledztwo o kryptonimie Manekin dotyczy włamania do sejfu w Instytucie Metali. Okazuje się, że złodziei interesowały blankiety delegacji do obiektów wojskowych. Przez to zwykła sprawa kryminalna zamienia się w akcję wytropienia szpiegów. Jak w przypadku każdej „Kobry”, tak „Czwarty manekin” czaruje przede wszystkim aktorstwem. Możemy tutaj zobaczyć m.in. późniejszego Janosika, czyli Marka Perepeczkę, oraz znakomitego Romana Wilhelmiego, który wystąpił w kilku spektaklach „Kobry”. „Czwarty manekin” to również wyjątkowa skarbnica wiedzy o ówczesnych czasach. Sprzęt jakiego używają milicjanci (radiotelefony, kamery, szpulowce), do tego szklane syfony na stołach i ulice z zaparkowanymi na poboczach garbusami oraz prywatka z muzyką bigbitową w roli głównej. Nie mówiąc już o strojach z Mody Polskiej. Mieszkańcy Warszawy rozpoznają z kolei chociażby okolice placu Bankowego. Oczywiście nie było na nim stacji metra, ale za to stał bar, w tym samym miejscu, w którym wciąż funkcjonuje kultowy Bar Kawowy.
Syfony są na przykład takie:
Aktorstwem i klimatem wciągają również pozostałe ze spektakli, które przypomni w lipcu TVP Kultura. Z tego samego roku pochodzi „Brydż” Zbigniewa Kubikowskiego w reżyserii Henryka Drygalskiego. W kryminalnej historii o morderstwie po partyjce brydża grają znany z roli kapitana statku w „Rejsie” Ryszard Pietruski i Mariusz Dmochowski, czyli generał z „C.K. Dezerterzy” oraz szef gabinetu premiera z „Kariery Nikodema Dyzmy”.
Kolejny czwartek to już „Śmierć w samochodzie” Zygmunta Zeydler-Zborowskiego. Tu z kolei główną rolę gra zmarły tragicznie w Smoleńsku aktor Janusz Zakrzeński. 24 lipca będzie można zobaczyć „Amerykańską gumę do żucia Pinky” Jerzego Janickiego w reżyserii Józefa Słotwińskiego. Jak podpowiada tytuł, śledczy natrafiają na trop zabójcy dzięki… gumie do żucia. Na planie spotkali się m.in. Emil Karewicz i Krzysztof Kowalewski. Wakacyjne spotkanie z teatrem sensacji zakończy „Szafir jak diament” w reżyserii Marii Kaniewskiej. Akcja związana jest tu z wyścigami konnymi.
Wszystkie te spektakle oparte są na polskich tekstach, ale warto pamiętać, że w początkowym okresie „Kobra” opierała się głównie na klasykach zagranicznych opowieści kryminalnych, czyli tekstach Chandlera, Conan Doyle’a czy Chestertona. Kiedy spektakle zaczęły pustoszyć ulice, twórcy postanowili spolonizować „Kobrę” i wtedy pojawiły się rodzime, oryginalne scenariusze. Żeby widz nie doznał wstrząsu w wyniku nagłego przeniesienia akcji z zachodnich metropolii do polskich miast, pierwsze widowiska nawiązywały do angielskich pierwowzorów, czasami nawet akcja toczyła się w Anglii. Nawet autorzy brzmieli nie po naszemu. Przykładowo Maciej Słomczyński przyjął pseudonim Joe Alex. Nie zmieniło to jednak magii „Kobry”. Bo jak przyznał Leonard Pietraszak, który występował w teatrze sensacji: „Nigdy już w telewizji nic nie miało dla mnie takiej magicznej aury. Kobra to był normalny teatr, w którym odbywały się próby, a wszystko szło na żywo. Do tego grywali w nim najlepsi aktorzy”. Aktor Andrzej Łapicki dodał z kolei trafnie: „to była nasza specjalność”.
Warto pamiętać, że logo Kobry, charakterystycznego węża zaprojektował genialny rysownik Eryk Lipiński.
Pierwsza Kobra została wyemitowana w w 1956 roku, były to „Zatrute litery” Agaty Christie. Szybko z teatru sensacji wyrosła „Stawka większa niż życie”. Autorzy spektakli chętnie przenosili akcję do Ameryki Południowej czy Europy. W przedstawieniach pito whisky i Coca-Colę, palono zagraniczne papierosy. To na pewno jeden z powodów fenomenalnej popularności. Najbardziej przyciągali jednak wspaniali autorzy, reżyserzy i aktorzy. Cykl wygasł w latach 70. – do telewizji wchodziło co raz więcej zachodnich produkcji, Kobrę zniszczył też zapewne po części kolor. Jeden z twórców słusznie zauważył: „Kolor nie pozwalał udawać angielskich miasteczek w Ursusie”.
Pojedyncze sztuki pojawiały się jednak również w latach 80. Pozostaje tylko żałować, że w dzisiejszej telewizji nie ma miejsca na kryminalną sensację teatralną.
Wpis został oparty na moich tekstach do tygodnika „Kultura” DGP. Zdjęcie ze spektaklu nie jest naszą własnością.
Dzień dobry jestem z kobry, przyjechałem po gnój drobny, wszystkiego nie zabiere, bo jestestw rowerem. 😉
A tej rymowanki to nie znałem 🙂