Dzieje włóczykijów (10.09.1957–…) na bezdrzewnym papierze (made in Poland) spisane. Pobudką naszego dzieła nie jest ślepa żądza sławy, a jeno to, iż by od mroków zapomnienia uratować dzieło pamiętne i ważne i powszechnej wiadomości godne. Z tą też myślą dzieło to rozpoczynamy – tak zaczyna się kilkudziesięciostronicowy zapis podróży dwójki przyjaciół, Bogusława Laitla i Tadeusza Sowy. Wyruszyli w Polskę autostopem, na rok przed tym, kiedy czasopismo „Dookoła świata” ogłosiło Ogólnopolski Konkurs Turystyczny dla autostopowiczów.

Kolejną opowieść o czasie wolnym w PRL, związaną z moją książką „Czas wolny w PRL” (premiera 27 maja) poświęcę autostopowi. To ważna część książki. Udało mi się dotrzeć do Pana Bogusława Laitla i poznać jego opowieść, obejrzeć słynny „Dziennik podróży włóczykijów”.
Laitl z przyjacielem sami uszyli drelichowe spodnie. Sensację wśród tych, których spotkali na drodze, budziły wszyte w nie zamki, zamiast guzików. Dzięki temu wyglądały na amerykańskie. Do tego w rękawy kurtek wszyli sobie kolorowe wstążki oraz naszywki. Całości dopełniały bikiniarskie fryzury. Mieli ze sobą flagę na kijku, przypominającą proporczyk. Służyła im do zatrzymywania pojazdów. Na proporczyku wyszyli napisy: „Tour de Pologne A.D. 1957, Cracovia, auto-stop” oraz „Ten kierowca fajny chłop, co popiera auto-stop. Włóczykije”. W plecakach mieli zdobyty z wypożyczalni PTTK w Krakowie sprzęt na wyjazd: 1 kocher, 2 menażki, 14 śledzi do namiotów. Po podróży wszystko grzecznie zwrócili.

Sprytnie też załatwili sobie wpis na komendzie milicji w Krakowie, żeby nikt nie przyczepił się, kiedy już będą w drodze: „Komenda Milicji Obywatelskiej w Krakowie stwierdza, że student AGH ob. Sowa Tadeusz i ob. Laitl Bogusław, również student AGH w Krakowie, zgłosili swą podróż dookoła Polski samochodami – autostopem. Kraków dn. 11.IX.1957”.

Pomiędzy odwiedzinami w zakładach pracy włóczykije spali w miejscach, którym daleko do hoteli, moteli, akademików. Sprawdzili bowiem uroki noclegów na plebanii (w zamian służyli do mszy), w komendzie MO i w izbie wytrzeźwień w Poznaniu. Kierownik placówki, w której przesadnie imprezujący delikwenci dochodzili do siebie, bardzo dziękował podróżnikom za wizytę i zapewnił, że nie byli tam gośćmi w charakterze pacjentów. Nocowanie w tak nietypowych miejscach wynikało z bardzo ubogiej w owym czasie bazy noclegowej. Poza tym włóczykije szukali darmowych noclegów. Zdarzały im się jednak również chwile szaleństwa. Spali na przykład w apartamencie w sopockim Grand Hotelu i to z widokiem na molo. Umożliwił im to były kapitan statku „Batory”. Spotkali go na przyjęciu zorganizowanym po występie Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”.

W ich dzienniku, obok spisu marek samochodów, które ich zabierały, naklejek hoteli, w których spali, i opakowań słodyczy, które zjedli (na przykład toruńskie „Serca w czekoladzie” marki Kopernik i wafle nadziewane „Teatralne”), znalazły się teksty piosenek i wpisy napotkanych obywateli. Zbierali je od członków radzieckiego cyrku, pracowników barów mlecznych, w których jedli, w zakładach pracy oraz komendach MO, które odwiedzili. Czasami były to zwyczajne pozdrowienia i życzenia udanej podróży, a czasami takie perełki, jak wpis od pracowników Fabryki Pierników i Wyrobów Cukierniczych Kopernik: Krakowska dziewuszka, gdańska wódeczka, warszawski trzewiczek, toruński pierniczek i co krok litościwe auto-stop. To najlepsze rzeczy w świecie, również dla włóczykijów.

Po drodze autostopowicze odwiedzili też redakcję „Dookoła świata” i właśnie to czasopismo rok później zorganizowało specjalną akcję autostopową.
Ogłoszono ją w numerze z 20 kwietnia 1958 roku.

Uwaga łowcy przygód! Uwaga amatorzy wędrówek w nieznane! Uwaga wszyscy turyści i kandydaci na turystów – niezależnie od płci, stanu cywilnego i majątkowego, profesji i wykształcenia! Uwaga kierowcy!8 – zwracano się do czytelników zainteresowanych podróżami bez biletu. Po długich, lecz uwieńczonych pomyślnym wynikiem staraniach redakcji w odpowiednich resortach i – nieco krótszym, lecz bardziej energicznym – kołataniu do czułych na sprawy turystyki serc kompetentnych czynników, już wkrótce, tylko wiatr deszcze wiosenne rozwieje, a ziemię słońce osuszy i w ramach odgórnych planów nastąpi ciepłe lato, rozpocznie się wielki, ogólnopolski Auto-stop Dookoła świata. A wtedy… wszystkie pojazdy mechaniczne od starych Fordów do supernowoczesnych Cadillac’ów – jeśli tylko posiadać będą wolne miejsca, przewozić będą turystów… Nie będzie mandatów, nie trzeba strojów, biletów, waliz, nie trzeba nawet dewiz! Wystarczy chęć dobra i Książeczka uczestnictwa Auto-stop.
Książeczka stała się synonimem autostopu w Polsce na trzy kolejne dekady. Pierwsze na okładce miały grafikę przypominającą milicyjny lizak. Potem były też egzemplarze z grafikami samochodów, postaci, z krajobrazem. Dokument był imienny, a jego właściciel ubezpieczony od następstw nieszczęśliwych wypadków. W środku zamieszczano garść bardziej i mniej przydatnych informacji: porady dla autostopowiczów, kupony dla kierowców, ale też omówienia kolejnych zjazdów PZPR, elaboraty na temat rozkwitu rolnictwa albo wspaniałego budownictwa PRL. Do tego trzy „nieobowiązkowe zadania dla turystów” związane z wykonywaniem zdjęć turystycznych, opisywaniem obrzędów i legend ludowych.

Ogólnopolski Konkurs Turystyczny rozpoczął się 29 czerwca 1958 roku o wschodzie słońca. Organizatorem był tygodnik „Dookoła Świata”, przy współpracy Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, redakcji bardzo popularnej audycji radiowej Muzyka i aktualności oraz tygodnika „Motor”. Wszystko odbywało się za zgodą Ministerstwa Komunikacji i Komendy Głównej MO.
W pierwszym roku akcji autostopowej liczba uczestników sięgnęła 30 tysięcy. Apogeum przypadło dwa lata później, kiedy to autostopowiczów było już 85 tysięcy.

Autostop miał swoją gwarę. Oto kilka słów przykładów z ówczesnego autostopowego słowniczka: Stopować – jeździć stopem
Stopiczka – autostopowiczka
Płacić – oddawać kupony kierowcy po skończonej jeździe
Kabriolet – odkryty samochód ciężarowy
Szafa – chłodnia, wóz meblowy
Cham – samochód ciężarowy przystosowany do przewozu koni albo bydła
Mankowicz – pogardliwa nazwa eleganckiego samochodu osobowego
Pekaes – samochód ciężarowy PKS
Wojsko – samochód wojskowy
Wojsko i pekaes cieszyły się wśród autostopowiczów największą popularnością. Ich kierowcy byli wyjątkowo przychylnie ustosunkowani do autostop.

Podróżowanie autostopem szybko pojawiło się w ówczesnej popkulturze. W komiksach, książkach, serialach, piosenkach.
– Podrzuci mnie pan do Krakowa? Muszę sprowadzić mechanika.
Tymi słowami mężczyzna w czapce zatrzymuje ciężarówkę na trasie. To poszukiwany przez milicję członek szajki, która odpowiada za kradzież w muzeum w Tarłowie. Ściga ich najlepszy milicjant PRL-u. Tak w skrócie wygląda fabuła trzeciej części przygód kapitana Żbika. Komiks „Ryzyko” – z rysunkami Zbigniewa Sobali i scenariuszem Władysława Krupki, etatowego twórcy przygód kapitana MO – po raz pierwszy ukazał się w 1968 roku.
Kilka lat później w Żbiku ponownie pojawia się autostopowy motyw. W „Złotym Mauritiusie” z 1971 roku (rys. Bogusław Polch, scen. Władysław Krupka) milicyjny as ściga sprawców napadu na konwój transportujący znaczek na wystawę filatelistyczną. „Szef grupy bandyckiej”, ksywa Czarny, najpierw ucieka pociągiem, a później – po brawurowym skoku z wagonu podczas jazdy – łapie okazję na pobliskiej szosie.

O autostopie śpiewała Karin Stanek. Za „Jedziemy autostopem” dostała nagrodę specjalną na II Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 1964 roku.
Serial „Podróż za jeden uśmiech”, film „Nóż w wodzie” Polańskiego, serial „Zmiennicy” – to przykłady filmowe, w których pokazany został fenomen autostopu.
Do 1988 roku z tej formy turystyki skorzystało w Polsce niemal 900 tysięcy osób, w tym ponad 12 tysięcy cudzoziemców z 31 krajów. Niemal 100 tysięcy kierowców przewiozło autostopowiczów na trasie o łącznej długości 212 milionów 909 tysięcy kilometrów.
Więcej o autostopie przeczytacie w książce „Czas wolny w PRL”.

Przedsprzedaż książki TUTAJ
A za tydzień kolejna opowieść związana z tym tematem…