Matches for: “komputer” …

KONSOLA ATARI 2600 – więcej niż komputer

River Raid, Rampage, H.E.R.O., Donkey Kong, Commando, Pole Position, Tennis, Space Invaders, Pac-Man – jeżeli nie graliście w żadną z tych gier w latach 80. to znaczy, że w nic nie graliście.

Wielu pewnie w to nie uwierzy, ale Atari 2600 została w tym roku (2011) najdroższą konsolą na świecie. To za sprawą pewnej australijskiej firmy, która pokryła konsolę (łącznie z przewodami i kontrolerami) 24-karatowym złotem. Wybór akurat Atari 2600 nie powinien dziwić. To jedna z pierwszych konsol przystosowanych do wymiennych cartridge’y z grami i do tego jedna z najdłużej produkowanych. To zresztą nie jedyny przypadek dlaczego firma Atari przeszła do historii. Wyprodukowała przecież legendarną grę Pong i to w niej swoją informatyczną karierę zaczynał Steve Jobs.

Pierwszy model nazwany Atari VCS (Video Computer System) powstał w 1977 roku. Tak dobrze przyjął się na rynku, że był produkowany do końca lat 80. (w Europie i USA) i kilka lat dłużej w Azji. Ogółem sprzedano ponad 25 milionów sztuk i wyprodukowano na nią ponad 900 gier. Jej następcami były modele 5200 i 7800. W 1986 model 2600 zmodernizowano (m.in. zmniejszono gabaryty) i nazwano 2600 jr. Powstało na niego wiele legendarnych gier…

My jesteśmy w posiadaniu wyjątkowej sztuki. W zachowanym w znakomitym stanie zestawie oprócz samej konsoli mamy dwa joysticki i dwa pady. Do tego dwa cartridge: Pole Position oraz z 32 grami, m.in. Tennisem. Po podłączeniu do telewizora, na oryginalny kabel, który wkłada się do wejścia antenowego wszystko działa bez zarzutu. Nasz model pochodzi prawdopodobnie z Niemiec (jest na nim naklejka stamtąd). Już wtedy jednak elektronikę produkowano w Chinach i stąd napis „Made in China”. Kto ma ochotę na partyjkę Tennisa zapraszam…

Ciekawostki:

-pierwszą konsolą z wymiennymi cartridge’ami była Fairchild Channel F, która ukazała się w 1976 roku. Z powodu swojej toporności i nie najlepszego wyglądu nie zdobyła popularności. Co ciekawe, producenci  Fairchild Channel F wprowadzili numerację cartridge’y co miało przyczynić się do ich kolekcjonowania przez graczy. Nie pomogło to jednak firmie.

-w 1983 roku doszło do tzw. zapaści gier wideo (video game crash). Jedną z przyczyn było wejście na rynek komputerów domowych. Bardzo ciekawie piszą o tym m.in. tu http://www.thedoteaters.com/p3_stage6.php

Dodatki:

-wszystko co chcielibyście wiedzieć o różnych modelach Atari, ale boicie się zapytać:

www.atarimania.com

-strona ściśle poświęcona naszemu modelowi, na niej opisy kilkuset gier:

www.atari2600.com

-lista najlepszych konsol w historii według prestiżowej strony poświęconej rynkowi gier, Atari 2600 na drugim miejscu:

http://uk.ign.com/top-25-consoles/2.html

Obejrzyj sobie:

-wzruszająca scena gry w River Raid:

http://www.youtube.com/watch?v=pmPjsBDN9Xw

-doskonała reklama gry Spiderman na Atari 2600 z 1982 roku:
http://www.youtube.com/watch?v=-usbQDfTIqE&feature=related

-niewiarygodny filmik o tym, jak można wykorzystywać muzykę z gier na Atari podczas koncertów:

http://www.youtube.com/watch?v=S8e7g8kJIlo

Otagowane , , ,

Przyjaciółka gracza

W 1989 roku magazyn „Komputer” opublikował listę cen z giełdy wrocławskiej. Atari 800 XL kosztowało ponad 400 tysięcy złotych. Commodore C64 ponad 600 tysięcy, a Commodore Amiga 500 – nawet 2 miliony. Przy średnich zarobkach w Polsce wynoszących wówczas nieco ponad 200 tysięcy złotych miesięcznie nie były to małe kwoty. Kilka pensji. Kurczak kosztował wtedy 5 tysięcy, a pół litra wódki niemal 12 tysięcy. Oznacza to, że commodore był wart tyle, co 120 kurczaków albo 50 butelek wódki. Z kolei na początku lat 90. Amiga kosztowała około 5 milionów, przy średniej pensji wysokości około 2 milionów. No właśnie Amiga. Chyba w przypadku akurat tego komputera słowo kultowy nie jest przesadzone. I tak, nie może być inaczej. Mam ją w swojej kolekcji.

Jako komandosi walczyliśmy z obcymi na stacji kosmicznej w Alien Breed, ścigaliśmy się w Lotus, rozgrywaliśmy mecze w Sensible Soccer, zmienialiśmy się w żołnierzy w Cannon Fodder, lataliśmy helikopterem w Desert Strike. Amiga to z hiszpańskiego „przyjaciółka” i faktycznie ten komputer w latach 90. był przyjacielem wielu z nas. Zresztą znakomicie sprzedawała się na całym świecie. Nie tylko jako maszyna do gier. Używano jej do prac graficznych i nagrywania muzyki. Korzystali z niej chociażby raperzy z Kalibra 44. Tak Amiga 500, córka Commodore 64. Tu nie było kaset, tu już były dyskietki.

Ale moment, za nim do niej przejdę, to warto powiedzieć, że Amiga szybko stała się legendą. Wobec poprzedników jej osiągi nas zabijały. Fakt, był to kawał komputera, ciężka jak cholera, ale ileż na nią było wspaniałych gier. Zresztą podobno gier i programów kompatybilnych z Amigą ukazało się kilkadziesiąt tysięcy. Do tego – w latach 90 – doszło kilka czasopism specjalizujących się tylko w programach i grach na ten komputer: „Amigowiec”, „Magazyn Amiga” i mój ulubiony „Kebab Commodore”, to tylko niektóre z nich. Faktem jest, że w sumie szybko pojawiły się pecety i konsole Pegasus, ale co nam Amiga wyryła w głowach, to tylko my wiemy.

Przyznam, że w latach 90. nie miałem tego skarbu. Kupiłem go dopiero po latach. To gra „Back to the Future II” wydana w 1990 roku. Nie będę ukrywał, że uwielbiam film, na podstawie którego oparto grę. Tutaj przenosimy się – wraz z bohaterami gry i filmu – do roku 2015. No i mamy deskorolki bez kółek i takie tam skarby „z przyszłości”.

Do samej dyskietki z grą jest instrukcja. Tu widzimy, że autorem muzyki jest David Whittaker, autor tematów do wielu gier opartych na filmach, jak „Beverly Hills Cup”, „Star Wars”, „Ghostbusters” oraz gier „Feud”, ” Rampage” czy „Tetris”.

Sama gra nie wygląda tak źle, dzieje się. No i zachowała dużo z filmu.

A w instrukcji jest miły dodatek. To voucher na wspaniałe wakacje!

No i nieskromnie przypomnę, że sporo o grach i komputerach lat 90. przeczytacie w mojej książce:

Otagowane , , , ,

Klucze z kineskopu

Był 25 października 1952 roku, godz. 19.00. W programie wystąpił mim Jan Mroziński, który przedstawił kreacje warszawskiego pijaka i bikiniarza. Jerzy Michotek zaśpiewał Balladę o kułaku, a Maria Nowosad Latarnie gazowe. Zatańczył Witold Gruca. Wszystko w małym studiu, przez zapalone lampy nagrzanym do kilkudziesięciu stopni Celsjusza.

Narodziny polskiej telewizji mogło obejrzeć kilkaset osób na 24 odbiornikach Leningrad umieszczonych w warszawskich świetlicach i klubach. Rok później program nadawano już regularnie. Trwał tylko pół godziny i emitowano go raz w tygodniu. Od 1955 roku już trzy razy w tygodniu. Przez pierwsze lata zasięg telewizyjnych nadajników ograniczał się do okolic Warszawy, dlatego powstawały świetlice z odbiornikami dostępne dla większej grupy widzów. Sytuacja z dostępnością poprawiła się w 1956 roku po rozpoczęciu produkcji telewizorów marki Belweder i Wisła przez Warszawskie Zakłady Telewizyjne.

W styczniu 1957 roku zarejestrowano w kraju ponad 5 tysięcy telewizorów, w tym ponad dwa tysiące odbiorników Wisła. Dekadę później, 21 listopada 1966 roku wyemitowano specjalny program na cześć dwumilionowego widza, został nim Mieczysław Słowik z Krakowa. Spikerką w tym programie była niezwykle urodziwa Alicja Bobrowska, Miss Polonia 1957. Dwa lata później zarejestrowano już trzymilionowego abonenta tv. W październiku 1970 roku uruchomiono drugi program telewizji, który w zamierzeniach miał być kulturalno-oświatowy.

Tak pisałem o narodzinach telewizji w Polsce w swojej książce „Czas wolny w PRL”. Powracam do tego nie z powodu nowego telewizora w mojej kolekcji. Zamiast tego, dzięki koledze, trafił do mnie taki gadżet.

Etui na klucze z jasnej skóry, z metalowym sznurkiem i logo Unitra Polkolor Warszawskie Zakłady Telewizyjne. To przedsiębiorstwo produkujące od 1976 roku kineskopy. Ten zakład mieszczący się w Piasecznie miał własną hutę szkła kineskopowego.

A pod koniec lat 80. produkowano tam też monitory do komputerów Mazovia 1016. Można go zobaczyć w filmie „Pan Kleks w kosmosie”. Tu fotosy: http://www.starringthecomputer.com/appearance.html?f=909&c=412

Otagowane

Bywając w grotece zmądrzejesz dalece

Ciężko o bardziej ikoniczne wspomnienie jeśli chodzi o młodzieżowe gazety z PRL. Myślę, że wielu z nas powie: „Świat Młodych”. No to bum! Co prawda pisałem już o tej gazecie jakiś czas temu, a opisywany wcześniej numer pochodzi ze stycznia 1970 roku. Też piękny. Przeczytacie o nim tutaj: https://bufetprl.com/2016/05/12/gazeta-harcerska/

Teraz od przyjaciela dostałem inny numer „Świata Młodych”, z grudnia 1982 roku. Więcej tu kolorów, no i przede wszystkim komiks! Coś na co chyba najbardziej czekałem, kupując nowy numer gazety.

Pierwsza strona i pierwsze ciekawostki. Pojazdy powietrzne, Muppety, komputery, no i Groteka. Spotkanka z planszówkami musiały cieszyć się sporym powodzeniem. Widać, że zdjęcie ustawione (każdy ubrany w inny kolorek itd.), ale chyba i tak było fajnie. Wiele gier było wtedy trudno dostępnych, ale bywalcy znaleźli na to sposób. Wykonywali je sami. Z tekstu wynika też, że grali w gry, których ja nie znam, na przykład sidża.

Są stałe rubryki z wiadomości z różnych dziedzin. Na przykład o kosmosie, jeździectwie, narciarstwie.

Nie mogło zabraknąć mody i humoru. W modzie dla mnie koszmar: pulower!

Za to baaardzo lubię listy od czytelników, a do tego porady redakcji.

Wreszcie złoto. Gwiazdozbiór ŚM, a w nim król komisarzy milicji, Borewicz. A precyzyjniej wywiad z Bronisławem Cieślakiem.

Co było najlepszym finałem ŚM? Oczywiście komiks. Tutaj są „Przygody Jonki, Jonka i Kleksa” Szarloty Pawel. Oj czytało się, czytało…

Otagowane , , ,

Strzał! Strzał! Kolejny trafiony

Powracam do opowieści z mojej książki „Sex, disco, kasety video. Polska lat 90.„. Opowiadam tam m.in. o salonach gier, ale też miejscach, gdzie samemu można było stać się bohaterem gry. Pamiętacie takie rzeczy?

„W połowie lat 90. można było nie tylko kierować bohaterem gry, ale trochę się nim stać. Nigdy nie zapomnę wizyty w takim miejscu. Nazywało się „Mega Quest” i znajdowało się w Gdyni. Uczestnicy gry dzielili się na grupy. Wkładali specjalne kamizelki z odbiornikami pośrodku. Do tego były imitacje karabinów. Po trafieniu w odbiornik strzelający dostawał punkt na plus, a trafiony na minus.
Tak strzelając, ganialiśmy się po specjalnym obiekcie z przejściami, tunelami, zakamarkami, nawet fragmentem auta. Jak uczestnicy gry. Reportaż z wizyty w podobnym miejscu ukazał się w 1997 roku w miesięczniku „Dziewczyna”:
To jest po prostu odlotowe! Po prostu bomba! Czuję, jak szybko bije mi serce. Szaleję z emocji, biegam, kieruję promień lasera z karabinu. Strzał! Strzał! Kolejny trafiony. Wydaje mi się, że wszystko dzieje się naprawdę. To lepsze od gry komputerowej. Po zakończonym seansie czuję się tak, jakby ktoś zdjął ze mnie cały ciężar stresów i napięcia. Zapominam o kłótni z ojcem, o konflikcie z dziewczyną. Jestem wolny.
Tak wizytę w klubie „Laser Drom” opisywał dziennikarce 18-letni Artur. Były tam też automaty z grami. Nimi z kolei zachwycał się 15-letni Michał.
To jest jak narkotyk. Nie interesuje mnie piłka nożna ani dziewczyny. Tutaj jest mój prawdziwy świat. Walczyć w kosmosie to jest życie. Walka w gwiezdnym pyle dodaje mi odwagi. Jestem z natury nieśmiały, a tutaj jestem bohaterem. Przeszkadza mi tylko mój brat, który też chciałby grać, ale nie mam aż tyle pieniędzy. I tak mi się już zdarzyło, że podkradałem mamie drobne pieniądze na grę. Może kiedyś rodzice kupią mi komputer, wtedy nie odejdę od niego na krok”.

Byliście w „Mega Quest” albo w „Laser Drom”?

Więcej takich opowieści w mojej książce:

Otagowane , ,

Klub albo Salon Gier

W 1991 roku doczekaliśmy się wreszcie w Słupsku nowego budynku dworcowego. Wcześniej męczyliśmy się w zastępczym baraku, który miał służyć kilka lat, a został na kilkanaście. Na początku nowej dekady to się zmieniło.
Chodziliśmy tam z przyjaciółmi bardzo często. Nie po to, żeby oglądać dworzec, podróżnych czy pociągi. Ale do salonu gier. Był trochę na uboczu. Po wejściu od razu czuć było zaduch i napięcie. W rogu w budce u pana z wąsem wymieniało się złotówki na żetony. Przy ścianach stały automaty. Do nich kolejka – patrzących zawsze było więcej niż grających. Oplute ekrany, spocone gałki i guziki od Mortal Kombat, Tekkena, Metal Slug. Niektórzy przychodzili z własną szmatką i płynem, żeby przetrzeć ekrany i przyciski.
Były automaty z pistoletami, kierownicami. Niektóre miały po bokach kolorowe grafiki z bohaterami gier – to były oryginały. Odgłosy wyścigów, wystrzałów, ciosów i cięć mieczem mieszały się z okrzykami i przekleństwami grających. W tle leciały przeboje Varius Manx i Jona Secady z Radia Vigor. Na ścianach plakaty z Ferrari, Porsche. Mówiliśmy, że chodzimy „na automaty”.
Niektórym grom nadawaliśmy własne uproszczone nazwy: karatecka, strzelanka, złodziej, bokser, wyścigówka.
To nie było bezpieczne miejsce. Nie pomagała nawet tabliczka: „Twoje zachowanie świadczy o twojej kulturze”. Pewnego dnia właściciel salonu złapał mojego kolegę za fraki i jego czołem rozbił szybę w drzwiach. Wkurzył się, że kolega za mocno nimi szarpie. Choć już wtedy niektórzy z nas mieli swoje atari albo commodore w domu, to wciąż chodziliśmy do salonów gier. Przegrywaliśmy tam całe kieszonkowe. Uciekaliśmy z lekcji. Kolega chodził też do „salonu” w baraku pod blokiem zamiast na trening pływania. Żeby rodzice się niczego nie domyślili, zabierał ze sobą już mokre kąpielówki i ręcznik. Niestety mama go przejrzała. Basenowe akcesoria nie pachniały chlorem, tylko papierosowym dymem, który spowijał salonowych graczy.
Jak wiele innych popkulturowych szaleństw, tak i gry video oraz salony gier dotarły do nas z Zachodu z opóźnieniem. Ale za to miały zdwojoną siłę rażenia.

Dlatego piszę o nich w swojej książce „Sex, disco i kasety video. Polska lat 90.” (wydawnictwo Muza).

Salony otwierano najczęściej tam, gdzie przewijało się sporo ludzi, a więc właśnie w budynkach dworcowych, na bazarach. Budy i wozy Drzymały zapraszały do gry w miejscowościach letniskowych. Przy wejściu miały namazany kolorowy napis w stylu „Salon Video” albo „Klub Gier”. Najczęściej grało się na żetony wymieniane na miejscu.

W sezonie letnim niektóre automaty były przewożone do salonów w miejscowościach nadmorskich, tam zarabiały więcej. Złoty okres salonów gier skończył się wraz ze wzrostem popularności konsol i spadkiem cen komputerów osobistych. Ich miejsca zastąpiły kafejki internetowe.

W swojej książce rozmawiam z właścicielami salonów gier, bywalcami. To właśnie w takich miejscach najczęściej padało zdanie „Daj młody, pokażę ci jak to przejść”. A Wy, pamiętacie swoje ulubione salony gier?

Otagowane , ,

3 x K: Kasety, Kajtek, Kasprzak

Był Polonez na kablu, był gramofon Bambino, były kasety vhs… czas na kolejny wyjątkowy przedmiot sprzed lat.

Tym razem na naszej wystawie „Przedmiot tygodnia” bohaterem jest kaseta magnetofonowa.

Kaseta – nośnik opatentowany przez koncern Philipsa w 1963 roku. W Polsce rządził na przełomie lat 80. i 90. Oj u mnie też rządził. Robiłem na kasetach własne składanki, nagrywałem własne audycje, sam projektowałem okładki, numerowałem je. Też tak robiliście?

Mam ich setki. Oryginały, podróbki, składanki, tak, to był dziki czas. Pamiętam, że w moim rodzinnym Słupsku można je było nawet przegrać w bibliotece miejskiej. Znaczy przegrać u nich płytę z CD na kasetę.

Na wystawie w oknie Stacji Muranów przy ulicy Andersa 13 w Warszawie (dostępna 24/7) przez tydzień zobaczycie nie tylko ciekawe kasety z mojej kolekcji, ale też kilka przedmiotów.

Są tu kasety z muzyką, grami komputerowymi, stojak, gazety muzyczne, oryginalny Kasprzak i pierwszy polski walkman Kajtek.

O kulturze muzycznej związanej z kasetami opowiadam też w swojej nowej książce „Sex, disco i kasety video. Polska lat 90.” (Wydawnictwo Muza), którą oczywiście polecam 🙂

Ale zapraszam też na mini wystawę, może mieliście/macie podobne kasety?

Otagowane , , ,

Idealna na prezent

Szukacie dobrego prezentu? Nieskromnie polecam swoją książkę 🙂

„Czas wolny w PRL” (wydawnictwo Muza) to opowieść o różnych formach wypoczynku. Jak odpoczywaliśmy po pracy, po szkole, na podwórku, jak wyglądały wakacje, wycieczki pod namiot, z przyczepą kempingową, autostopem, zajęcia w Domach Kultury, w czym pomagały kluby Praktycznej Pani, czym były Empiki, jak kultura docierała na wsie, czym były czyny społeczne, pierwsze komputery, telewizje satelitarne, kultura wideo… dużo tematów i dużo zdjęć.

Chcecie książkę z autografem i z limitowaną pocztówką? A przede wszystkim w dobrej cenie? Zapraszam do kontaktu. Mam kilka ostatnich sztuk i chętnie oddam w dobre ręce 🙂

Więcej o książce, wraz z fragmentami, przeczytacie w zakładce: Czas wolny w PRL.

Otagowane , ,

Zapraszam do zabawy naszymi skarbami

Już w ten weekend w Warszawie dwie imprezy, na których pokażemy skarby z naszej kolekcji!

Nie tylko pokażemy, ale też we wszystko będziecie mogli zagrać, pobawić się, poczytać, przejrzeć. Za darmo!

 

Pierwsza impreza już jutro (sobota 18 lipca) w warszawskim klubie Lunapark nad Wisłą. W godzinach 13-18 wystawimy kilkadziesiąt naszych gier zręcznościowych, umysłowych, komputery.

Powalcz ze znajomymi w „River Raid”, zagraj z rodziną w „Leśne Skoczki”, pokaż dzieciom w co bawiłeś się na podwórku w ich wieku. Przenieśmy się w czasie wraz z grami i zabawkami sprzed lat.

Na miejscu czekać na Was będą m.in. konsole Atari 2600 oraz kultowy komputer Commodore 64. Specjalnym wydarzeniem będą zawody w kultową grę „River Raid” na oryginalnej konsoli Atari 2600! Do wygrania cenne nagrody!

Zupełnie za darmo będzie można zagrać w oryginalne analogowe skarby sprzed lat: piłkarzyki na sprężynach, hokeja, Mastermind, grę roku 1987 wg „Świata Młodych” Fokus, stołowego ping ponga.

Więcej informacji TUTAJ.

A dzień później, w niedzielę 19 lipca, w klubie Komisariat 17 w godz. 14-18, zapraszamy do wspólnego świętowania 46. urodzin Trasy Łazienkowskiej – jednej z najważniejszych arterii Warszawy. Też przyniesiemy kilkadziesiąt naszych skarbów, tym razem te związane z samochodami, autobusami i szeroko pojętą komunikacją. Wszystko dostępne za darmo!

Więcej szczegółów o imprezie TUTAJ.

Wpadajcie!

Otagowane , ,