W pierwszych powojennych latach obowiązywały kartki na chleb, mąkę, ziemniaki, mydło, zapałki albo proszek do prania. Kartkowane były także: benzyna, obuwie, mleko dla niemowląt, papierosy (które można było wymienić na słodycze, za trzy paczki należało się równo 10 dag cukierków) i wódka.
Powojenny system kartkowy został zniesiony w 1949 roku, ale wrócił już dwa lata później i trwał kolejne dwa lata. Jego zniesieniu w 1953 roku towarzyszyły drastyczne podwyżki cen – w myśl zasady, że jeśli nikogo nie będzie stać na cukier, to nikomu nie będzie przeszkadzało, że cukru w sklepach nie ma.
Kartki wróciły w 1976 roku na prawie 10 następnych lat (chociaż mięso w pewnym stopniu było reglamentowane aż do końca PRL-u).
Przydziały niektórych towarów zależały od miejsca zamieszkania, wykonywanego zawodu, sytuacji życiowej. Na przykład z okazji ślubu albo chrzcin można było kupić większą ilość alkoholu. Zawarcie małżeństwa skutkowało także przydziałem na nowe buty i garnitur, nowożeńcy dostawali też specjalny kwit na zakup obrączek. Osobom niepracującym fizycznie przysługiwała kartka M-I tzw. inteligencka, a tym, którzy urabiali sobie ręce po pachy – kartka M-II. Specjalne kartki „O” były przeznaczone dla niemowląt i uprawniały do zakupu m.in. kaszy manny, cukru, mleka w proszku, mydła i oliwki. Z kolei do zakupu papieru toaletowego uprawniało pokwitowanie z punktów skupu makulatury, przysługiwała jedna rolka za oddany kilogram makulatury. Za cztery kilogramy makulatury można było nabyć parę majtek damskich albo sześć talerzy, a jeśli kilogramów było tylko dwa, to można było się pocieszyć butelką szamponu.
Funkcjonowały też zasady innego rodzaju, na przykład mieszkańcom Katowic przysługiwał większy przydział na proszek do prania i mydło. Skąd brano kartki? Zakłady pracy wydawały je swoim pracownikom, jednostki wojskowe – żołnierzom, administracja lokalna – emerytom, a zakłady służby zdrowia rodzicom niemowląt. Warto przy tym pamiętać, że nie zastępowały one pieniędzy. Po ich przekazaniu sprzedawcy płaciło się za dany towar zwykłą cenę.
Tyle historii… ale nie samymi kartkami PRL żył. Pisałem zresztą i pokazywałem je już tutaj. Było też jednak coś innego, co pozwalało zdobyć określone towary. Wystarczyło zanieść coś, do jakiegoś skupu.

Talony, ich również nie brakowało w poprzedniej epoce. Na przykład takich. Dostałem je od kolekcjonera Mariusza, po spotkaniu autorskim w Olsztynie. Jest wśród nich talon z punktu skupu towarów wtórnych w Kołobrzegu, który upoważniał do zakupu wyrobów przemysłowych na kwotę tysiąca złotych.

Jest też talon na kwotę 5 tysięcy zł. Innego koloru, żeby od razu łatwo było wychwycić.

I kolejny, tym razem z wielką pieczątką okręgowego przedsiębiorstwa surowców wtórnych w Szczecinie.

Ważna informacja: wyroby przemysłowe, do których zakupu upoważniały talony można było zakupić tylko w wyznaczonym sklepie handlu detalicznego. Żartów nie było.