Monthly Archives: Listopad 2022

Ogień za 1300zł

Mam już kilka rakiet tenisowych w kolekcji, m.in takie piękne okazy:

Teraz, dzięki przyjacielowi bloga, do kolekcji trafił kolejny sprzęt.

W 1982 roku Zakłady Sprzętu Sportowego “POLSPORT” BIELSKO – BIAŁA wyprodukowały 35 tys. rakiet drewnianych, w tym 2 tys. takich młodzieżowych TOPAZ-ów. Taka dziwna nazwa pochodząca od minerału może dlatego została wybrana, że można ją tłumaczyć jako ogień. Czyli tenisowy ogień w dłoniach młodzików.

Na rakiecie o takim morskim kolorze zachowała się naklejka POLSPORTu. Niestety naciąg do naprawy, ale już jak produkowano te rakiety, to narzekano na słabą jakość naciągów.

W 1982 roku ta rakieta kosztowała 1300 zł, co przy cenie na przykład rakiety SET 02 (cena z naciągiem austriackim 2450 zł) nie było jakąś zawrotną sumą.

POLSPORT nie był w PRL jedynym zakładem, który produkował sprzęt tenisowy, ani tym najstarszym. Już pod koniec XIX wieku na dzisiejszych polskich terenach można było kupić sprzęt tenisowy. Gra w tenisa stała się bardzo popularna w okresie międzywojennym. Do tego potrzebny był sprzęt, a nie wszystkich stać było na drogie produkty firmy Dunlop. Wtedy rakiety i piłki zaczęły produkować łódzkie firmy Frema i Olmar.

Po wojnie Frema została upaństwowiona, jako Państwowe Zakłady Przemysłu Drzewnego Frema, ale dalej produkowała rakiety. Największym producentem był jednak POLSPORT, gdzie produkowano m.in. modele: Wenus, Mars, Junior, Set, Gem, Gem Tenis, Nefryt, Szmaragd, Diament, Opal, Szafir extra, Set 02 P, Net 02 (dla dzieci), Set 02, Gem 02 (czarna i zielona), Serw 02 D Młodzik, Serw 02 M Junior i TOPAZ z mojej kolekcji. W PRL popularne były też metalowe rakiety produkowane przez Pabianicki Oddział Zakładów Galanteryjnych Przemysłu Gumowego Stomil, czyli tzw. „stomile”.

Ja nie pamiętam swojej pierwszej rakiety, ale na pewno była drewniana. Chodziłem z nią na pierwsze lekcje tenisa do sekcji w gwardyjskim klubie w Słupsku. Eh może gdyby trener nie był codziennie pijany, byłby ze mnie drugi Hurkacz albo co…

Reklama
Otagowane , , ,

Przypominam, zapraszam!

Już w najbliższy wtorek, 29 listopada w ramach festiwalu Niewinni Czarodzieje wyciągnę swoje skarby sprzed lat i przyniosę je do Centrum Bankowo-Finansowego (tzw. Dom Partii), sala B, ul. Nowy Świat 6/12.

Wezmę kilkadziesiąt oryginalnych przedmiotów z lat 70. i 80., w tym gry takie jak piłkarzyki, gra w okręty, kapsle, Leśne Skoczki, Mały hokej, Minikoszykówka, Eurobusiness czy Mastermind, które będą dostępne dla uczestników spotkania.

Nie zabraknie też muzyki ze szpulowca i pokazu bajek z diaskopu Jacek. 

Chętni poczują się jak nastolatkowie z lat 80. – zagrają na konsoli Atari 2600 oraz Commodore C64 w tak kultowe gry, jak River Raid, Rick Dangerous, Pole Position i Pac-Man.

Do tego porozmawiamy o relaksie w kryzysie, a gościem specjalnym będzie wspaniała Olga Drenda.

Wstęp na wydarzenie jest wolny, ale liczba miejsc ograniczona. Darmowa i szybka rejestracja tutaj: https://www.1944.pl/rejestracja/

Wpadajcie, tutaj więcej info: https://www.facebook.com/events/412310924298712/?acontext=%7B%22event_action_history%22%3A%5B%7B%22mechanism%22%3A%22calendar_tab_event%22%2C%22surface%22%3A%22bookmark_calendar%22%7D%5D%2C%22ref_notif_type%22%3Anull%7D

Otagowane ,

Bony, bilety i inne monety

PRL to był okres sklepów dla uprzywilejowanych. W Peweksach, Baltonach, Gieweksach i Konsumach były towary wyjątkowe, nie dla każdego. Dla jednych były niedostępne, bo nie pracowali jako górnicy (Gieweksy), a dla innych, bo nie mieli dewiz (Peweksy). No właśnie. Płacić można było w nich walutą zachodnią, albo specjalnymi biletami czy bonami. Mam takie okazy.

Jak widzicie te bilety towarowe przypominające znaczki pochodzą z 1980 roku. Co można było za nie kupić? A różnie. Wódkę, dżinsy, perfumy, czekolady i inne wyjątkowe towary.

Podobnie jak za takie Bony Towarowe PEKAO. Ten jest o zawrotnej wartości jednego centa.

Pekao brylowało w takich formach płatności. Nawet się tym reklamowali. Oto dowód, czyli nowość w mojej kolekcji. Zapałki reklamowe PEKAO podkreślające, że bank prowadzi dewizowe usługi bankowe.

Ja pamiętam wizyty w Peweksie w Słupsku. Oglądałem w nim matchboksy, Lego, ale mam też skarb z jednego z nich. Takie Atari 65xe, które dostałem z bratem w 1987 roku. Kupione w Peweksie w Koszalinie.

Więcej o tym cudzie przeczytacie tutaj: https://bufetprl.com/2016/01/10/pewex-gwarantuje/

A Wy, co mieliście z Peweksu albo Baltony?

Otagowane , , , , ,

Klucze z kineskopu

Był 25 października 1952 roku, godz. 19.00. W programie wystąpił mim Jan Mroziński, który przedstawił kreacje warszawskiego pijaka i bikiniarza. Jerzy Michotek zaśpiewał Balladę o kułaku, a Maria Nowosad Latarnie gazowe. Zatańczył Witold Gruca. Wszystko w małym studiu, przez zapalone lampy nagrzanym do kilkudziesięciu stopni Celsjusza.

Narodziny polskiej telewizji mogło obejrzeć kilkaset osób na 24 odbiornikach Leningrad umieszczonych w warszawskich świetlicach i klubach. Rok później program nadawano już regularnie. Trwał tylko pół godziny i emitowano go raz w tygodniu. Od 1955 roku już trzy razy w tygodniu. Przez pierwsze lata zasięg telewizyjnych nadajników ograniczał się do okolic Warszawy, dlatego powstawały świetlice z odbiornikami dostępne dla większej grupy widzów. Sytuacja z dostępnością poprawiła się w 1956 roku po rozpoczęciu produkcji telewizorów marki Belweder i Wisła przez Warszawskie Zakłady Telewizyjne.

W styczniu 1957 roku zarejestrowano w kraju ponad 5 tysięcy telewizorów, w tym ponad dwa tysiące odbiorników Wisła. Dekadę później, 21 listopada 1966 roku wyemitowano specjalny program na cześć dwumilionowego widza, został nim Mieczysław Słowik z Krakowa. Spikerką w tym programie była niezwykle urodziwa Alicja Bobrowska, Miss Polonia 1957. Dwa lata później zarejestrowano już trzymilionowego abonenta tv. W październiku 1970 roku uruchomiono drugi program telewizji, który w zamierzeniach miał być kulturalno-oświatowy.

Tak pisałem o narodzinach telewizji w Polsce w swojej książce „Czas wolny w PRL”. Powracam do tego nie z powodu nowego telewizora w mojej kolekcji. Zamiast tego, dzięki koledze, trafił do mnie taki gadżet.

Etui na klucze z jasnej skóry, z metalowym sznurkiem i logo Unitra Polkolor Warszawskie Zakłady Telewizyjne. To przedsiębiorstwo produkujące od 1976 roku kineskopy. Ten zakład mieszczący się w Piasecznie miał własną hutę szkła kineskopowego.

A pod koniec lat 80. produkowano tam też monitory do komputerów Mazovia 1016. Można go zobaczyć w filmie „Pan Kleks w kosmosie”. Tu fotosy: http://www.starringthecomputer.com/appearance.html?f=909&c=412

Otagowane

Jak to było możliwe?!

Mam taki piękny magnetofon szpulowy Aria MS 2411 z Zakładów Radiowych im. M. Kasprzaka UNITRA-ZRK Warszawa. Dostałem go kilka lat temu od przyjaciela wraz z taśmami.

Na tych taśmach perełki. Chociażby nagrany z tv program wspominkowy o najważniejszych wydarzeniach piłkarskich 1993 roku. Postanowiłem do nich wrócić prezentując krótkie tematyczne nagrania na swoim kanale na YouTube. Na pierwszy bój poszedł pierwszy mecz eliminacji Mistrzostw Świata USA 1994. Na stadionie łódzkiego Widzewa reprezentacja Polski gościła San Marino. Graliśmy w składzie: Roman Szewczyk (kapitan), Aleksander Kłak, Tomasz Wałdoch, Adam Fedoruk, Andrzej Juskowiak, Marek Koźmiński, Jan Furtok, Jerzy Brzęczek, Leszek Pisz, Jacek Ziober, Roman Kosecki.

Mecz przeszedł do historii, bo jedynego gola dla Polski strzelił Jan Furtok, ręką. Po meczu powiedział: „Czy strzeliłem ręką? Specjalnie tego nie zrobiłem. To był takich odruch, bo byłem wkurzony tym, że ciągle jest 0:0, presja rośnie, a my ciągle nie strzelamy bramki. Tak wyszło”. Oto krótkie wspomnienie tego spotkania:

Wrzuciłem też drugi odcinek, tym razem ze słynnym „Szansa! Go… Aj, Jezus Maria! Jak to było możliwe?” Szpakowskiego. No sami posłuchajcie jak zremisowaliśmy z Anglią w Chorzowie 1-1 po fantastycznej bramce Adamczuka i niewiarygodnym pudle Marka Leśniaka.

I tak co kilka dni będę wrzucał nowe fragmenty, ale więcej i tak na moim Instagramie „BufetPRL”, polecam!

Otagowane ,

Polam Świeci

Jakoś zapomniałem, że mam sporo świetlnych elementów w swojej kolekcji. Nadrobię to wspominając o takiej lampie kreślarskiej.

Kiedy do mnie trafiła była w opłakanym stanie, przeczyściłem ją, naprawiłem kabel. Teraz jest w pełni sprawna i działa! To lampa z lat 70. Wyprodukowały ją Zakłady Sprzętu Oświetleniowego „POLAM – WILKASY”, a jej uroczy symbol to 16.B 017.

Autorem projektu tej lampy jest prawdopodobnie prof. Marek Adamczewski, który w latach 70. pracował w Wilkasach. Uznany projektach, który w ostatnich latach uczestniczył w projektowaniu wielu pojazdów szynowych.

Taka lampka była idealna na biurko kreślarskie albo w jakimś zakładzie pracy. Ja miałem już nowsze, ale bardzo podobnej używał mój tata architekt.

Otagowane , , , ,

Zapraszam!

Tymczasem chciałem Was zaprosić na wyjątkowe (mam nadzieję) spotkanie.

29 listopada w ramach festiwalu Niewinni Czarodzieje wyciągnę swoje skarby sprzed lat i przyniosę je do Centrum Bankowo-Finansowego (tzw. Dom Partii), sala B, ul. Nowy Świat 6/12.

Wezmę kilkadziesiąt oryginalnych przedmiotów z lat 70. i 80., w tym gry takie jak piłkarzyki, gra w okręty, kapsle, Leśne Skoczki, Mały hokej, Minikoszykówka, Eurobusiness czy Mastermind, które będą dostępne dla uczestników spotkania. Nie zabraknie też muzyki ze szpulowca i pokazu bajek z diaskopu Jacek. Chętni poczują się jak nastolatkowie z lat 80. – zagrają na konsoli Atari 2600 oraz Commodore C64 w tak kultowe gry, jak River Raid, Rick Dangerous, Pole Position i Pac-Man.

Do tego porozmawiamy o relaksie w kryzysie, a gościem specjalnym będzie wspaniała Olga Drenda.

Piszę o tym tak wcześnie, bo choć wydarzenie jest darmowe, to wymagane są wcześniejsze zapisy i po prostu wolne miejsca mogą się wyczerpać.

Wstęp wolny po rejestracji: rejestracja.1944.pl

Więcej info tutaj: https://www.facebook.com/events/412310924298712/?acontext=%7B%22event_action_history%22%3A%5B%7B%22mechanism%22%3A%22calendar_tab_event%22%2C%22surface%22%3A%22bookmark_calendar%22%7D%5D%2C%22ref_notif_type%22%3Anull%7D

Otagowane ,

8-ścieżek i w drogę

Kasety magnetofonowe, to właśnie ten nośnik wychował mnie muzycznie. Na kasetach słuchałem swoich pierwszych ulubionych albumów (wcześniej swoje na winylach puszczał mi tata). Do dziś mam setki kaset i wciąż ich słucham. Ale zanim ten nośnik opanował muzyczny świat, muzyki słuchało się m.in. z takiego cuda.

Oto 8-ścieżkowy kartridż, zwany też kasetą amerykańską. Pewnie dlatego, że to właśnie w USA zdobył największą publikę. Format zdobył popularność w drugiej połowie lat 60., m.in. poprzez sprzęty grające w samochodach. Odtwarzacz do takich kasetowych kartridżów był montowany m.in. w kultowych Mustangach i Thunderbirdach.

Taśma o szerokości 1/4 cala i prędkość przesuwu to 3,75 cala na sekundę odtwarza dwie ścieżki jednocześnie dając sygnał stereofoniczny. To znaczy magnetofon tak to odtwarza. Co ciekawe na tych kasetach wydawano też nagrania kwadrofoniczne.

Tutaj znajdują się nagrania pewnego pianisty (pominę opowieść o nim, ponieważ pan skończył z oskarżeniami o molestowane seksualne), który wykonuje utwory Scotta Joplina. Jemu akurat warto poświęcić dwa zdania. Scott Joplin to kompozytor tworzący na przełomie XIX i XX wieku, który wyniósł na szczyty styl ragtime. Gość napisał też opery oraz balet! Jego muzykę można usłyszeć chociażby w genialnym filmie „Żądło” z Newmanem i Redfordem.

Pisałem, że ten format był popularny w przemyśle samochodowym. Oto reklama sprzętu do jego odtwarzania:

Ten format nie był jednak specjalnie wygodny i w latach 80. został ostatecznie zastąpiony przez kasety magnetofonowe.

Otagowane , , ,

Bulion vs landryny

Opakowania warszawskich Zakładów Przemysłu Cukierniczego „Syrena” zachwycały i zachwycają do dziś. Tak jak ten skarb, który ostatnio trafił do mojej kolekcji.

Zakład Syrena powstał po II wojnie w miejsce wcześniejszej Fabryki Czekolady, Kakao i Cukierków „Franciszek Fuchs i Synowie”. W 1960 roku, przedsiębiorstwo Syrena zostało połączone z Zakładami Przemysłu Cukierniczego im 22 lipca d. E.Wedel. Firma specjalizowała się m.in. w wyrobach karmelarskich. Tutaj mam przykład landryn z 1956 roku.

Prawda, że ładny papierowy skarb?

Kolejny to już blaszany okaz. Oto pudełko po kostkach Knorr.

Producentem były Zakłady Wyrobów Odżywczych Poznań Starołęka. Produkowano tam m.in. koncentraty, przyprawy i płatki owsiane. Mieściły się w poznańskiej dzielnicy Starołęka, gdzie siedzibę miała też zresztą Pollena-Lechia (teraz Nivea) oraz Stomil Poznań.

Jak informuje opakowanie, taka kostka starczała na dwa talerze zupy. Trzeba było ją rozpuścić w 1/4-1/3 litra wrzącej wody.

Jedliście ten bulion może? Ja przyznaję, że nie…

Otagowane , , , , ,

Handel Stołeczny

Mam tak, że różne skarby sprzed lat mam pochowane w wielu miejscach. To taki pozorowany bajzel, który pozwala mi co jakiś czas odkrywać rzeczy, o których zapomniałem, że w ogóle mam. Tak było z kilkoma siatkami i opakowaniami. Ostatnio znalazłem takie cuda.

Najpierw dwie papierowe torebki. Zachwycają już samymi grafikami. No przecież te kwiatki są piękne. Na nich pełna nazwa (z adresem) Stołecznego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego. W PRL to był handlowy moloch, do którego należało blisko 2 tysiące sklepów.

Kolejna bardzo ładna rzecz, to torba Domów Towarowych Centrum. Mam już kilka skarbów tej instytucji.

Okazało się, że mam też taką torbę. Ma odpowiednie logo, ale też grafikę „A-Z”, która sugeruje, że można tam było kupić mydło i powidło.

A na deser papier do pakowania Społem. Co można było w niego zapakować? Hmm… a może butelkę wódki, rybkę wędzoną albo jakieś cukierki…

Zresztą w Warszawie można znaleźć jeszcze sporo sklepów spożywczych z logo Społem. W Waszych miastach też?

Otagowane , ,