W klipie dla Gienek Loska Band „Zostań z nami” pojawia się radziecki projektor do filmów 8mm, który opisywaliśmy tutaj: https://bufetprl.com/2013/03/07/nu-pogodi/
Spójrzcie na przykład na czas 0:21 i później:
W klipie dla Gienek Loska Band „Zostań z nami” pojawia się radziecki projektor do filmów 8mm, który opisywaliśmy tutaj: https://bufetprl.com/2013/03/07/nu-pogodi/
Spójrzcie na przykład na czas 0:21 i później:
Numer z 27 czerwca 1948 roku:
Tym razem obcięliśmy dół okładki żeby pokazać pełny napis i istotną wiadomość o zwiększonym nakładzie Przyjaciółki. To już ponad 600 tysięcy egzemplarzy.
Zaczynamy od dawno nie przedstawianej Opowieści filmowej. W tym numerze „Kulisy wielkiej rewii”, czyli przypomnienie musicalu z 1941 roku o oryginalnym tytule „Ziegfeld girl”. Wystąpiły w nim takie gwiazdy jak Judy Garland czy James Stewart. Znamienne są zwłaszcza dwa ostatnie zdania tego tekstu:
„Chwilami sprawia to dość przykre wrażenie, gdyż film nabiera pewnych cech wulgarności obok braku prawdziwego artyzmu. Gra aktorów poprawna”.
Dalej w Przyjaciółce mamy kolejne teksty o pijaństwie, wykroje, odpowiedzi na listy i przepisy kulinarne. Oto zestaw na cały tydzień. Uwagę zwraca duża ilość potraw z ziemniakami:
Tradycyjnie w gazecie nie brakuje wyjątkowych reklam. My zwróciliśmy uwagę na kolejny produkt znanej już z Przyjaciółki firmy Strójwąs. Oto zupa grzybowa:
W zasadzie nazywano je teatralnymi, ale przecież tak piękny sprzęt mógł równie dobrze służyć na przykład do obserwowania sąsiadów czy zawodów sportowych. Szczególnie ten poniższy model, czyli lornetka „MINSK”.
Różne były kolory tej lornetki: niebieskie, czarne, ciemno brązowe i taki jak nasz, kremowy. Rysunki na tym modelu zdradzają, przy jakiej okazji powstał ten egzemplarz. Chodzi oczywiście o Igrzyska Olimpijskie w Moskwie w 1980 roku. Pisaliśmy już na blogu o wyjątkowych przedmiotach z naszej kolekcji związanych z Moskwą 80 (na początku stycznia). Ta konkretna lornetka jest jeszcze bardziej wartościowa, bo pochodzi ze zbiorów rodzinnych.
Zgrabna, mieszcząca się w kieszeni, zamykana, bez wielkiego przybliżenia, ale żeby odróżnić zawodnika ZSRR od CSRS spokojnie wystarczy. Sam obecnie używam jej podczas wyścigów konnych na warszawskich Służewcu, gdzie sprawdza się znakomicie.
Teraz czas na kolejny lornetkowy zabytek z rodzinnych zbiorów.Wyjątkowy teatralny sprzęt w kaburze na pasku. Producentem tego skarbu są Polskie Zakłady Optyczne w Warszawie. Powstały w 1921 roku zakład produkował przeróżne lornetki, ale też rzutniki, przeglądarki do przezroczy, mikroskopy i powiększalniki. Niestety po upadku komuny firma zaczęła upadać.
Zgrabne, poręczne i funkcjonalne. Takie to są lornetki inżynierów z ZSRR oraz naszych specjalistów. Wciąż działające, wciąż piękne.
Zrobić coś z niczego, to był jeden ze sposobów na walkę ze stylem „na radzieckiego działacza partyjnego” jaki panował przez wiele lat minionej epoki. Próbowały to zmienić m.in. gazety. Wśród nich czasopismo „Świat Mody”.
Magazyn „dla wszystkich, kobiet-mężczyzn-dzieci” wychodził nie tylko w regularnej formie, ale też w postaci wydań specjalnych, poświęconych na przykład modzie karnawałowej. Nasz egzemplarz pochodzi z 1954 roku, nie ma miesiąca wydania, jest tylko napis „zima„. W stopce można przeczytać, że redakcja mieściła się na ulicy Mokotowskiej w Warszawie, a redaktorem był Henryk Tałandziewicz.
Gazeta była podzielona na działy w większości mieszczące się na rozkładówkach. Były więc, oprócz tych prezentowanych na zdjęciach, strony „Ładne praktyczne”, „Moda w zakładzie fryzjerskim” czy „Przeróbki”. Nie brakowało w tym mody męskiej.
Zdecydowaną większość prezentacji stanowiły ilustracje, ale było również miejsce na prawdziwe zdjęcia. Oczywiście nie trudno się domyślić, że mało kto mógł sobie pozwolić na tak ekstrawagancką na ówczesne czasy modę, ale popatrzeć zawsze można było.
Naszą szczególną uwagę przykuł poniższy zestaw mody sportowej. Brezentowy skafander na suwak, spodnie narciarskie z grubej wełny, kimonowa wiatrówka zapinana na zamek czy narciarska bluza z wełny w kratę. Eh, szkoda, że ta moda już zanikła…
Były ciupagi, były kubki, ale były też wyjątkowo przydatne pamiątki z polskich gór. Przykładem Kalendarz drewniany Karkonosze.
Cztery klocki. Jeden z miesiącami, drugi dniami tygodnia, a dwa z cyframi. Dzięki nim można było ustawić każdą datę naszego kalendarza. Zgrabny, około 10 cm gadżet pozwala dobrze zapamiętać datę każdego dnia, bo samemu trzeba ją ustawić.
Takie kalendarze powstawały nie tylko z napisem Karkonosze, ale też na przykład z napisem Wisła. Były też egzemplarze, które pełniły rolę gadżetów reklamowych firm. Poza tym kształty były różne. Taki jak nasz, ale też trójkątny.
Niezniszczalna, przydatna, zgrabna – taka to wyjątkowa pamiątka!
Domino – jedna z najbardziej rozpoznawalnych gier i pewnie jedna z najstarszych. Jakże mogło jej zabraknąć w opowieści o PRL. Grało się w nie na podwórku, wczasach, swoim pokoju, przerwie w szkole. Prosta gra sprawiająca radość niezależnie od tego czy się je ustawiało samemu czy w grupie.
Najstarsze znalezione domino pochodzi z grobowca egipskiego faraona Tutenchamona, czyli sprzed ponad 1300 lat przed naszą erą! Prawdopodobnie wynaleziono je wcześniej w Chinach, ale jest ono przypisywane też m.in. starożytnym Grekom. W Europie domino pojawiło się duuużo później, a w Polsce na pewno znane było w XIX wieku. Dowodem list Joachima Lelewela do jego brata Jana z 12 listopada 1833 roku: „Pułaski tu w swoim elemencie rządzi, rej wodzi i nikt mu nie przeszkadza. Jeździe i odwiedza różne miejsca, zawiera znajomości, porusza odurzonych i ospałych, zrzędzi, łaje i po całych dniach gra w domino.”
Różne są rozgrywki w domino, najpopularniejsza to ta składająca się z 28 częściowego domina. Ciekawe, że zdaniem etymologów z Akademii Francuskiej w XVIII wieku nazwa „domino” pochodzi od takiej samej nazwy płaszcza z kapturem, noszonego przez mnichów w czasie zimy. Był czarny z białą podszewkę. Dlatego też, domino było na początku z jednej strony czarne z białymi kropkami, a z drugiej białe z czarnymi kropkami. I nasze jest bardzo blisko tej idei!
Co prawda z drugiej strony jest wyłącznie czarne, ale idea jest niemal zachowana. Popularne były domina drewniane, plastikowe, ale nasze jest specyficzne. To dziwny materiał, prawdopodobnie bakelit, czyli najstarsze syntetyczne tworzywo sztuczne używane m.in. do produkcji konstrukcji radiowych. Bardzo trwałe i dość lekkie.
Jak widać na zdjęciu mamy do tego drewniane opakowanie, możliwe, że własnej produkcji. Niestety nie wiemy z którego jest roku, ale wiekowe jest na pewno. A więc, do domina!
Numer z 20 czerwca 1948 roku:
Na okładce pani z truskawką co zwiastuje piękne, pyszne wakacje. Dalej już nie jest tak pięknie. Powraca problem alkoholu. Ciekawy jest Wielki Plebiscyt Przyjaciółki: Czy pijacy mają być leczeni przymusowo? W gazecie znaleźć można specjalny kupon do głosowania. Przy okazji można zobaczyć znaną już reklamę firmy Strójwąs, poza tym część tekstu Proste leki domowe, przepisy oraz sposób na Czyszczenie i przerabianie materacy.
Problemu alkoholowego dotyczy też wywiad z pierwszą w Polsce kobietą wójt Ewą Bieleń z Rzeszowskiego. 29-letnia kobieta mówi m.in.: „Nie mogłam przeboleć żeby na terenie mej ukochanej gminy majątek społeczny, wypracowany ciężką ręką chłopa był za kieliszek sprzedawany”. Przy okazji na dole widać informację o ogromnym nakładzie bieżącej Przyjaciółki. To już 562 tysiące egzemplarzy!
Przyjaciółka dba też o figurę swoich czytelniczek. Dowodem kolejny zestaw ćwiczeń. Obok przykłady wyjątkowych kobiet. Wśród nich np taka perełka:
„Słońce, zieleń, srebrzyście lśni woda. Z trampoliny pięknym łukiem przecina powietrze smukła, sprężyna w skoku postać dziewczęcia. To młodziutka uczennica III klasy gimnazjum. Janina Koznerska, osiągnęła piękny wynik w zawodach pływackich w Gdańsku, jako przedstawicielka Międzyszkolnego Klubu Sportowego Gryf z Kościerzyna”. Swoją drogą ciekawe, że Kościerzyna była odmieniona jakby była Kościerzynem.
A na koniec kolejna ładna reklama proszka Żubr oraz odsiwiacza Hennina:
Miło nam poinformować, że zostaliśmy bohaterami bardzo ciekawej strony o warszawskiej dzielnicy Muranów. Na http://twarzemuranowa.com/2013/04/02/wojtek-przylipiak-ania-wierzbicka/ można przeczytać tekst o wyjątkowych zbieraczach przedmiotów z poprzedniej epoki, czyli o nas 🙂 Polecamy i dziękujemy twórcom strony za ciekawe spotkanie.