Tymczasem chciałbym się z Wami spotkać. W niedzielę 21 maja o g. 11 będę na targach książek i mediów na PGE Narodowy w Warszawie.
Chętnie podpiszę swoje książki, ale wezmę też kilka super gadżetów sprzed lat, a w ogóle to świetnie będzie po prostu pogadać. Wpadajcie, będzie mi miło. Tu rozpiska MUZY:
Intensywny to był czas. Już dochodzę do siebie, ale łatwo nie było. W ostatni wtorek odbyło się wspaniałe spotkanie w super Klubokawiarni KEN54 w Warszawie. Pogadaliśmy o popkulturze lat 80 i 90, kasetach video, kasetach magnetofonowych, Atari, Commodore itp.
Były wspomnienia, gadżety, zdjęcia, no i odpalona konsola Atari 2600 z „River Raid”.
Ale to już było. A co będzie? Ano Targi Książki i Mediów w Warszawie w dniach 18-21 maja na PGE Narodowym. I ja tam się pojawię na stanowisku wydawnictwa Muza w niedzielę (21 maja) od godz. 11.
Byłoby super jak byście wpadli. Niekoniecznie kupić książkę, ale też po prostu pogadać, przybić piątkę itp.
Wezmę trochę oryginalnych gadżetów sprzed lat. Do zobaczenia!
Czas rozpocząć sezon garażówkowy. Oto 16 kwietnia (najbliższa niedziela) na kultowym Różycu w Warszawie odbędzie się pierwsza w tym roku garażówka.
Byłem tam w zeszłym roku i było naprawdę duuuużo super stoisk i przedmiotów sprzed lat. Ja sam też sprzedawałem różne pamiątki z PRLu. W tym roku będzie podobnie!
Będę miał trochę zabawek, ceramikę, książki, kasety magnetofonowe i wiele pamiątek retro, nie tylko z PRL. Sprzedaż pomoże w opłatach magazynowych dla skarbów z kolekcji oraz zakupie nowych wspaniałości. Wpadajcie, pogadamy!
Ja już szykuję polówki i rozkładam się w niedzielę od godz. 11
Czas powrócić do wyjątkowych pamiątek. To teczki z wycieczek cioci Lucylli, która przed laty zjeździła kawał świata. Pisałem tu już o jej podróży i pamiątkach z NRD. Bo ciocia miała wspaniały zwyczaj zbierania z takich podróży wszystkiego: pocztówek, opakowań, folderów, menu z restauracji itp. Dziś czas na Anglię.
Jak informuje teczka, ciocia byłam tam przez 10 dni w październiku 1972 roku. Wyobrażacie sobie w ogóle wtedy Polkę, która trafia do Londynu?! To musiał być odlot!
No i faktycznie był, bo ciocia poleciała samolotem. Zachowała z tego karty pokładowe, bilet, no i zdjęcia z folderu. Widać na nich wspaniałe zestawy jednorazowe, do podawania posiłków w samolotach. Wyobraźcie sobie, że po powrocie, jak odwiedzałem ją z bratem, to ciocia brała taki zestaw (oczywiście brała je z samolotu i przywoziła do Polski) i podawała nam potrawę jak w samolocie. To było przeżycie! Na tej karcie ze skarbami widać, też wspaniałe podpisy cioci. Robiła je na maszynie do pisania.
W teczce znalazło się kilka kart ze zdjęciami i pocztówkami świadczącymi o tym, że ciocia była w Windsorze, Katedrze Westminster, Muzeum Brytyjskim i kilku innych ważnych miejscach.
A gdzie spała? Proszę bardzo, jest odpowiedź i to z jakim dodatkiem.
Nocowała w Eccleston Hotel, pięknym XIX-wiecznym budynku, w którym zresztą działa wytworna restauracja. Jesteście ciekawi jej menu? Ciocia pomyślała i o tym.
Grupom orbisowskim oferowano wtedy m.in. wołowinę, jagnięcinę w miętowym sosie, frytki, lody, koktajle. Oj musiało się dziać.
W teczce znalazło się także kilka folderów oraz wycinki z gazet, które ciocia zbierała przed wyjazdem, kiedy przygotowywała się do wycieczki.
Wreszcie zachował się informator turystyczny Orbisu o Anglii z 1972 roku. W nim opis najważniejszych zabytków i ciekawych miejsc.
Co to musiała być za wyprawa! Ale to nie koniec tych wspaniałych teczek, jeszcze kilka mam…
To było niesamowite spotkanie, w sumie spodziewałem się, że będzie dobrze, ale że aż tak to nie. W ramach pracy nad nową książką odwiedziłem niesamowite Hale Targowe w Gdyni.
W tym cudownym miejscu jest enklawa przeszłości. To Muzeum Kameralne. Prowadzi je wspaniała Pani Bożena. Niesamowita gaduła, ale historie ma cudowne. Tak mnie oczarowała, że zostawiłem w prezencie dla muzeum poświęconego Gdyni i halom, piękny termometr z napisem „Port of Gdynia”. Pani Bożena była zachwycona.
Pani Bożena zaczęła od opowieści o samych halach. Zostały wzniesione jeszcze przed II wojną światową. Składają się z trzech hal układających się w L, to hala owocowo-warzywna, mięsna i rybna. Wyjątkowa jest konstrukcja tej głównej, zwanej też łukową. Dach zawieszony jest na 9 zakrzywionych filarach i ma tak rozmieszczone świetliki, żeby światło docierało w każdy punkt wnętrza. Niemcy, którzy zajęli halę podczas II wojny i trzymali tam części samolotów, tak się nią zachwycili, że nie zburzyli tej konstrukcji. Po wojnie hale przechodziły kilka modernizacji.
Jak widzicie sporo tu skarbów. Są trzy sale i w nich setki przedmiotów podarowanych przez mieszkańców Gdyni. Wiele z nich można było kupić w Halach Targowych w PRL-u. Były niemal jak Peweks albo Baltona, dzięki marynarzom mnóstwo było tu zagranicznych towarów: papierosy, kosmetyki, zabawki, żywność, sprzęt rtv itp itd.
Są też ubrania, na przykład taki piękny dżinsowy zestaw z Zakładów Przemysłu Odzieżowego ODRA w Szczecinie.
W muzeum nie brakuje także wspaniałych zabawek.
Do tego kosmiczne urządzenia, piękne dizajnersko i będące w PRL-u symbolem luksusu. Na przykład taki włoski ekspres do kawy. Takie rzeczy też można było kupić w halach.
Klimatu muzeum dopełniają zdjęcia z hal i ich okolic sprzed lat.
Oczywiście dziś hale lata świetności mają już za sobą. Są tam miejsca obumarłe, ale jednak sama hala główna wciąż robi wielkie wrażenie, a Muzeum Kameralne zachwyca. Polecam wizytę w nim i rozmowę z Panią Bożeną. Uprzedzam jednak, zarezerwujcie trochę czasu.
Kilka razy opisywałem tu gadżety z mojej kolekcji związane z Orbisem. Na przykład takie:
Czas na kolejny wpis. Może bardziej historyczny, na pewno kilka ciekawych informacji tu będzie. Po wspominanej tu wiele razy cioci Lucylli z Gdańska przejąłem wiele skarbów, m.in. taki informator Orbisu.
Jak widać, został wydany z okazji 50-lecia biura podróży w 1973 roku. Zawiera wykaz wielu propozycji wycieczek i innych ciekawych informacji. No to jedziemy według zasady: „Z Orbisem – radość i urlop – bez granic”.
Najwięcej miejsca zawiera opis wycieczek po Związku Radzieckim. Orbis organizował je na zlecenie zakładów pracy, organizacji, kół TPPR i szkół. Powodzeniem cieszyły się również wycieczki do Bułgarii i Rumunii. Nazywane je wycieczkami pobytowo-wycieczkowymi.
Węgry i Czechosłowacja, kolejne popularne rejony. W programie były takie ciekawostki jak pobyt w tradycyjnych piwiarniach w Pradze.
Informator pokazuje też, że Orbis mógł organizować wycieczki specjalistyczne dla zakładów pracy. Do tego oferował wyjazdy na kredyt. Najpierw wpłacało się część kwoty, a potem spłacało resztę.
I kolejne informacje. Można było podróżować indywidualnie samochodami do ZSRR, a przez Orbis załatwić zakwaterowanie. Droga musiała się jednak odbywać po trasach ustalonych przez radziecką firmę turystyczną Intourist.
Orbis to nie tylko wycieczki do krajów Demokracji Ludowej. Egipt, Liban, ale też Europa Zachodnia, czyli Skandynawia, Francja, Włochy, Wielka Brytania itp.
A zauważyliście, że te mini rozdziały kończą się różnymi „orbisowski” hasłami?
Orbis organizował też bardzo różne wycieczki po Polsce. Oto kilka przykładów:
Na koniec znalazł się wykaz jednostek terenowych Orbisu.
A na deser dodatek o przepisach celno-dewizowych dla wyjeżdżających do Czechosłowacji. Informuje m.in., że można było ze sobą zabrać 200 papierosów, do 1 litra alkoholu i radio. Nie wolno było przewozić przez granicę koron czeskich.
Cóż, podróżowanie było możliwe, ale nie było łatwe. Może taki banał na koniec 🙂
Czas na dopisek do poprzedniego wpisu o teczce wycieczkowej cioci Lucylli z Gdańska. Z podróży do NRD w latach 60. i 70. przywiozła wiele wyjątkowych skarbów. Pocztówki i zdjęcia, to te oczywiste rzeczy. Choć są tu też perełki.
Kiedy przeglądałem te albumy u cioci w latach 80. to pocztówki i zdjęcia robiły wrażenie, ale i tak najbardziej zachwycałem się opakowaniami i folderami. Tutaj świat przynajmniej jak z serialu „Dallas”.
Niektóre rzeczy jeszcze pachniały, na przykład opakowania po czekoladach. Swoją drogą nie pamiętam, żeby ciocia przywoziła całe czekolady do spróbowania. Zostawiała nam opakowania 🙂
W teczkach odkryłem jeszcze jedną fantastyczną rzecz. To menu z restauracji na statkach i w pociągach, które ciocia sobie „zabrała” na pamiątkę. W nich nie tylko pokazane jest, co wtedy można było tam kupić, ale też ceny towarów.
I jeszcze jedna rzecz. Patrzcie jakie boskie reklamy. No wyobraźcie sobie jakie robiły wrażenie w latach 70. i 80.
To będzie wyjątkowa dla mnie seria wpisów. Pamiętam jak w latach 80. odwiedzałem ciocię Lucyllę w Gdańsku. Mieszkała na ul. Długiej. Zresztą ja też tam potem mieszkałem. Była nauczycielką łaciny w I-szym LO w Gdańsku. Prowadziła tam kółko zainteresowania kulturą starożytną. Zdarzyło mi się wystąpić w jednym spektaklu przez nią przygotowanym. Kiedy ją odwiedzałem, uwielbiałem spać na złączonych fotelach, oglądać nocne kino w odbiciu regału na wysoki połysk (ciocia kazała się odwrócić i myślała, że w ten sposób nie obejrzę filmu), ale przede wszystkim oglądać i bawić się jej pamiątkami. To pamiątki z kilkudziesięciu zagranicznych podróży. Wyjeżdżała już w latach 30. XX wieku, a potem wiele razy po wojnie. Była jedyną osobą w rodzinie, która regularnie jeździła za granicę. Zwiedziła Afrykę północną, prawie całą Europę. Miała wspaniały zwyczaj. Z tych podróży tworzyła albumy. Wklejała w nie zdjęcia, pocztówki, ale też wszelkie dokumenty, gadżety, bilety, a nawet opakowania po czekoladach z tej wycieczki. Przeglądając te opisane albumy wraz z bratem przenosiłem się do tych miejsc. Marzyliśmy, że kiedyś tam pojedziemy. Ciocia jeździła ze słynnymi walizkami, na które przyklejała naklejki z hoteli w których spała. Pisałem o nich TUTAJ: https://bufetprl.com/2018/02/27/podroz-za-naklejke/
Wracając jednak do wspomnianych albumów. Bałem się, że z czasem gdzieś zaginęły, ale nie! Są, a to przecież niesamowite świadectwo historii. Postanowiłem powoli je tu opisywać. Ich zawartość nadaje się moim zdaniem na jakąś przekrojową wystawę, ale o tym pomyślimy potem 🙂
Na początek wycieczki do NRD. Oto część pierwsza.
To właśnie wspomniana teczka, jak widać są na niej dokładne opisy dat wycieczek. Zaglądam do środka i skarby!
Ale powoli. Najpierw przeglądam dokumenty. Jest dowód wpłaty na wczasy. Koszt 1020 zł.
Ciocia przez cały rok odkładała pieniądze, by uzbierać na wycieczkę. Warto pamiętać, że w 1975 roku na przykład butelka wódki kosztowała 82 zł, kg szynki prawie sto zł, a garnitur męski ponad 2 tysiące zł. Dlatego też, ciocia wiele rzeczy zabierała ze sobą. Oto rozpiska. Domyślam się, że część na sprzedaż. Są tu papierosy (w tym Carmen), czekolada i krem Nivea. Jest też rozpiska czego w NRD nie kupować, a co kupić (grzałki, siatki, staniki, piórniki…). Pewnie wcześniej ciocia robiła rozeznanie.
Wśród dokumentów znalazła się jeszcze dokładna rozpiska wycieczki. Widać na niej, że wycieczkowicze odwiedzali Berlin, Lipsk i Drezno. Jest też informacja ile dewiz można/trzeba zakupić. Dewiz czyli zachodniej waluty, tu marki.
Dalej jest sporo zdjęć i pamiątek. Ale o tym już w kolejnym wpisie…
Czas na kolejne dwie części brutalnej historii naszej piłki. To wspomnienia nagrane na taśmie i tak zarejestrowane przeze mnie na szpulowcu Aria.
Część 3, to wspomnienie meczu Anglia-Polska z września 1993 roku na stadionie Wembley.
Andrzej Zydorowicz komentował klęskę reprezentacji Andrzeja Strejlaua. Bramki dla Anglii zdobyli słynny Gaza, Les Ferdinand i Stuart Pearce. W polskiej reprezentacji zagrali m.in. Bako na bramce, a dalej Wałdoch, Świerczewski, Leśniak, Brzęczek, Furtok i Kosecki.
W kolejnym meczu nie było lepiej. Dostaliśmy u siebie z Norwegią 0-1.
W ostatnim meczu Strejlaua w roli selekcjonera wystąpili m.in. Andrzej Rudy, Jacek Ziober, Roman Kosecki i Marek Koźmiński. Oj pamiętam ten mecz, eh te nasze porażki…
Już w najbliższy wtorek, 29 listopada w ramach festiwalu Niewinni Czarodzieje wyciągnę swoje skarby sprzed lat i przyniosę je do Centrum Bankowo-Finansowego (tzw. Dom Partii), sala B, ul. Nowy Świat 6/12.
Wezmę kilkadziesiąt oryginalnych przedmiotów z lat 70. i 80., w tym gry takie jak piłkarzyki, gra w okręty, kapsle, Leśne Skoczki, Mały hokej, Minikoszykówka, Eurobusiness czy Mastermind, które będą dostępne dla uczestników spotkania.
Nie zabraknie też muzyki ze szpulowca i pokazu bajek z diaskopu Jacek.
Chętni poczują się jak nastolatkowie z lat 80. – zagrają na konsoli Atari 2600 oraz Commodore C64 w tak kultowe gry, jak River Raid, Rick Dangerous, Pole Position i Pac-Man.
Do tego porozmawiamy o relaksie w kryzysie, a gościem specjalnym będzie wspaniała Olga Drenda.
Wstęp na wydarzenie jest wolny, ale liczba miejsc ograniczona. Darmowa i szybka rejestracja tutaj: https://www.1944.pl/rejestracja/