Już najedzeni?! Dobrych jaj nigdy za wiele. Proponujemy więc małe wspomnienie…
A więcej szczegółów o potrawach jaj TUTAJ.
Już najedzeni?! Dobrych jaj nigdy za wiele. Proponujemy więc małe wspomnienie…
A więcej szczegółów o potrawach jaj TUTAJ.
Zapewne goście nie znajdą w nim kawy w szklance i torcika uniwersyteckiego jak w warszawskim Barze Kawowym, o którym pisałem TUTAJ.
Obsługa, choć wspaniała, zapewne nie dorówna również barmanowi Józiowi (Walenty Kędziorek) ze słynnych, otwartych już w 1945 roku, warszawskich Zakąsek. Był to nowoczesny bar szybkiej obsługi, w którym pan Józio nie mówił do klientów „proszę poczekać”, tylko „już podaję”. A wystrój zapewne nie przebije luksusowej restauracji Paradis na Nowym Świecie (po wojnie mieściła się tu Melodia). Jednak Cafe, które pojawiło się na naszej makiecie H0, o której piszemy w specjalnej zakładce u góry też, mam nadzieję, przyciągnie swoich klientów.
Tak naprawdę to miał być dworzec. Pisałem zresztą o nim kilka wpisów wcześniej. Kilka dekad temu wyprodukowała go niemiecka firma OWO.
Ponieważ jednak mam już wystarczającą liczbę dworców na makiecie to zdecydowałem się zrobić z tego dom towarowy z kawiarnią. I teraz wygląda tak:
Budynek główny ma piętro. W oknach są różne firanki. Najciekawsze jest to, że z każdej strony ma inne wejście. Na górnym zdjęciu bardziej skromne, na spokojniejszą część ulicy.
A z drugiej strony są już duże drzwi z przedsionkiem. Do tego ławeczki, różne płotki itp. No i najważniejsze, cafe z boku.
Wejście też jest przestronne, obok reklamy produktów.
Jest też plakat reklamy. Wkrótce będzie więcej. Pracuję nad specjalnymi.
Jak widać, przy takiej skromnej kafejce również przyjemnie jest pogadać w oczekiwaniu na kawkę, ewentualnie piwko. No właśnie, piwko… ale o nim następnym razem…
Smutny Franio, marmur, szynka z przeszkodami, 1001 drobiazgów, ucho Czombego – m.in. tak mówiło się w PRLu na… salceson. Ten wyjątkowy „przysmak” był bohaterem audycji w radiowej Czwórce. A gościem był BufetPRL.
Audycji możecie posłuchać TUTAJ
Opowieść o salcesonie zaczyna się na 36.00.
A na deser przepis na salceson z „Przyjaciółki” z pierwszego rocznika, 1948 roku. Nakład prawie milion egzemplarzy!
O „Przyjaciółce” pisaliśmy wielokrotnie, m.in. TUTAJ
Polecamy!
Kolejny ciekawy dokument epoki. Oto dowód na dobrą zabawę, czyli rachunek za spożycie z Hotelu Polonia.
To jeden z najpiękniejszych hoteli w Warszawie, od lat synonim luksusu, w PRLu szczególnie. Hotel otwarto w 1913 roku. Budynek przetrwał wojnę i z powodzeniem działał już od 1945 roku. W połowie lat 70 przejęło go Warszawskie Przedsiębiorstwo Turystyczne Syrena. Mamy taki piękny gadżet reklamowy Syreny, o którym pisaliśmy TUTAJ
Na rachunku widnieje podpis kelnera i kwota do zapłaty: 78 zł. Ale mam zagwozdkę. Otóż, ewidentnie widać, że ktoś zamawiał colę, ale co jest na dwóch wyższych pozycjach? Coś co przypomina słowo „radziecki”, może chodzi o jakiś alkohol radziecki? A to niżej to może zagrycha? Jakieś propozycje rozwiązania tej zagadki?
Kilka razy opowiadałem na blogu o książkach kucharskich czy przepisach z PRL. Był czosnek i cocktaile TUTAJ
Były dania z ryb TUTAJ
Czas na kolejny zestaw. Tym razem różne przekąski i małe dania, które idealnie dopchają nas po świętach albo uzupełnią sylwestrowe menu.
Na początek „ABC gotowania” z przepisami na ciasta, sosy, sałatki i naleśniki. Autorką jest znawczyni kuchni i jej popularyzatorka w minionej erze, autorka wielu książek o tej tematyce, Anna Czerni. Broszurę wydała Młodzieżowa Agencja Wydawnicza w nakładzie 200 tysięcy egz. Koszt jednego to 25zł.
Jak widać w spisie treści znalazły się tu przepisy „klasyczne”, jak sos śmietanowy z musztardą, biszkopt ze śliwkami czy naleśniki zwykłe. Ale są też skarby. Pewnie jestem laikiem, ale pierwszy raz widzę naleśniki z parówkami przysmażane, naleśniki z pasztetem, sałatka z endewii kędzierzawskiej albo sos fiński. Oto kilka ciekawych przykładów.
Albo naleśniki zapalane, jak przekonuje autorka, bardzo efektownie danie. Szczególnie ciekawe jest ostatnie zdanie: „do jedzenia przystępuje się dopiero wtedy, kiedy alkohol się wypali”.
Rysunki, które ubarwiły książeczkę przygotowała Julita Gadomska.
Druga książka to już wąska specjalizacja. Od razu widać, o jakie potrawy chodzi.
Książeczkę o pięknym tytule „Na nowo ab ovo, czyli 65 potraw z jaj” firmuje „Zwierciadło”, a autorką jest inżynier (!) Zofia Zawistowska, kolejna specjalistka od spraw żywienia. Tak jak poprzednia pochodzi z lat 80. Bardzo fajne rysunki przygotował uznany ilustrator, karykaturzysta, Jacek Gawłowski.
Są tutaj przepisy na jaja gotowane, sadzone, zapiekane, sałatki, a nawet jaja a la flaki. Oto przykładowe przepisy.
Coś mi się wydaję, że jaja a la flaki na sylwestra jak znalazł…
Biblioteczne zasoby naszego bloga się rozrosły (ponownie za sprawą naszej fanki- dziękujemy!). Otóż trafiły do nas takie dwie niepozorne książeczki.
Wiem, najpierw przyciąga nazwa tej po lewej, „Czosnek znany i nieznany”. Zacznijmy więc od opowieści o czosnku. Pozycja wydana w 1989 roku przez Wydawnictwo Spółdzielcze z Warszawy. Wydawca ma w katalogu także takie wiekopomne pozycje jak „Grzyby w naszej kuchni”, „Warzywa kapustne w naszym jadłospisie”, „Zakładamy pasiekę” czy „Domowe przetwarzanie i konserwowanie mięsa”.
Autorem naszej książki jest Jerzy Lutomski. Pan był posłem na sejm, a przede wszystkim zastępcą dyrektora Instytutu Roślin i Przetworów Zielarskich w Poznaniu. Miał więc wiedzę. A swoją opowieść zaczyna słowami: „Choć nie wszyscy doceniają wartość czosnku, jest on stałym elementem obrazu naszych warzywnych straganów, tak jak kiedyś jego warkocze zwisające spod dachów wiejskich chat”.
Wydrukowano tego niemal 100 tysięcy sztuk, a jedna kosztowała 350zł. Wiele mówi już spis streści. W książeczce znalazły się opowieści o historii czosnku i przepisy na potrawy z jego wykorzystaniem. Są też zdjęcia (na których nic nie widać) i małe czosnkowe grafiki. A wśród przepisów na przykład takie wersje twarożku z czosnkiem:
Druga pozycja jest bardziej… męska. Oto książka „Cocktaile i napoje mieszane” autorstwa Wiesława i Halszki Brodzińskich. Książka została wydana w 1989 roku przez Wydawnictwo Watra, które wypuszczało książki o gotowaniu, kotach, brydżu i wielu innych ciekawych aspektach życia.
Oto zestaw naczyń niezbędnych w każdym porządnym barku. Ciekawe czy ktoś rozpozna i potrafi nazwać wszystkie?
Wśród propozycji na napoje wyskokowe, tudzież fikołki, znalazły się nie tylko znane powszechnie bloody Mary, screwdriver, martini dry czy Manhattan dry, ale też o bardziej wyszukanych nazwach: biskup, poderwij mnie, czemu nie albo ich dwóch i ona jedna.
Tutaj też nie zabrakło grafik, nie mniej wybitnych.
Jak widać, po takich cocktailach zbiera się na amory…