Monthly Archives: Październik 2022

Muzyczne centrum dowodzenia

Umówmy się, tu też liczą się światełka. A w tym sprzęcie jest ich naprawdę dużo. To powoduje, że jest piękny. Oto centrum dowodzenia Stereo Music Center SDT-7660 japońskiej firmy Hitachi.

Kiedy odbierałem od kolegi, który podarował mi ten skarb nie spodziewałem się, że będzie takie ciężkie. A to kilkanaście kilo wagi! Ale doniosłem, odpaliłem i bam: słychać!

To cudo to połączenie gramofonu, magnetofonu i radia. Firma Hitachi produkowała ten model pod koniec lat 70.

Masa ustawień, pokręteł, guzików, no i światełek. Ale mój ulubiony przełącznik, to ten przy odtwarzaczu kasetowym.

To przełącznik na odtwarzanie kaset zwykłych (normal) i chromowych (Cr02). Oj wtedy kasety chromowe, to był sztos!

A na deser polska reklama Hitachi z lat 90. Najtańsze video w mieście, bo z Baltony. To więcej niż Hit, to Hitachi! https://www.youtube.com/watch?v=0XiSbDEAFzs

Reklama
Otagowane , ,

Obie ciekawe

Tym razem chciałem polecić Wam dwie bardzo ciekawe wystawy, a przy okazji nawiązać i zacytować trochę tekstu z moich książek, bo tematy się nakładają.

Pierwsza w Muzeum Warszawy, nazywa się „Błysk, mat, kolor. Fotografia i Warszawa lat 90.”. Dziesiątki zdjęć z Warszawy lat 90., profesjonalistów typu Hartwig, Niedenthal, Rolke, Miller, Bohdziewicz, Musiałówna, ale też amatorów. Są tu także filmy i pocztówki. Baaardzo ciekawa wystawa, o której więcej przeczytacie tutaj: https://muzeumwarszawy.pl/wystawa/blysk-mat-kolor-fotografia-i-warszawa-lat-90/

Ja chciałem nawiązać do McDonalds’ów. Na wystawie wisi bowiem takie wspaniałe zdjęcie.

O pierwszych MD piszę w swojej drugiej książce „Sex, disco i kasety video. Polska lat 90.”. Rozmawiałem z pracownicami pierwszego MD w Warszawie, z jednym z szefów, bywalcami. Zresztą sam w nim byłem w latach 90. Piszę o tym m.in. tak:

„Pierwszy polski McDonald’s otwarto w stolicy 17 czerwca, wstęgę przecinał sam Jacek Kuroń, który był wtedy ministrem pracy i polityki socjalnej w rządzie Hanny Suchockiej. Wśród baloników, flag, maskotek, spowici zapachem smażonych hamburgerów oraz frytek stali żądni nowego warszawiacy – tysiące ludzi, tłum, komitet powitalny króla fast foodu. Z dachu spoglądał na nich wielki dmuchany klaun, wokół parkowały fiaty, polonezy, wartburgi i zachodnie auta sprowadzone z Niemiec. Nie zabrakło znanych osobistości, jak Agnieszka Osiecka, Zygmunt Broniarek, trener Kazimierz Górski.
Jedną z osób, które pracowały w pierwszym polskim McDonaldzie w warszawskim domu handlowym „Sezam”, była Ewa Marcinkiewicz. Potem pracowała też w kolejnej restauracji sieci w Ikei i w następnych. Po kilku miesiącach została instruktorką, a później menedżerką. Odpowiadała za lokalny marketing wszystkich restauracji w Polsce aż do 2002 roku. Była najszybciej awansującym pracownikiem McDonald’s.
– Nie miałam jeszcze 20 lat, kiedy zobaczyłam w telewizji zdjęcia z otwarcia pierwszego McDonalda w Moskwie, i to był dla mnie szok. Widziałam ogromne kolejki i zazdrościłam, że jest im tak dobrze, że mają dostęp do rzeczy, o których my możemy, póki co, pomarzyć – wspomina.
O otwarciu pierwszego McDonalda w Moskwie w 1990 roku informowały Wiadomości TVP1. Choć ceny były tam dwukrotnie wyższe niż w innych moskiewskich barach fastfoodowych, to już po pierwszych trzech dniach działalności wprowadzono limit porcji, by zapobiec sprzedaży hamburgerów na czarnym rynku. Jedna osoba mogła kupić ich tylko dziesięć sztuk. Do takiej sytuacji nie doszło w Polsce, ale McDonald’s bez wątpienia wprowadził nową jakość. Nie tylko jeśli chodzi o jedzenie, ale też na rynku pracowniczym, w zarządzaniu zasobami ludzkimi, w prowadzeniu biznesu.

(…) Pracownicy przed otwarciem pierwszej restauracji uczyli się pracy w McDonaldzie nie na prawdziwych produktach. Próby odbywały się na zamiennikach. Frytkami były pocięte słomki, sałatą – paski bibuły, ogórki wycinano z kartonu, a mięso zastępowały zakrętki od słoików. W ten sposób ekipa poznawała zarówno składniki poszczególnych kanapek, jak i szkoliła się w szybkim tempie ich wyrobu. Te wszystkie przygotowania miały też spowodować, że przy kasie klient miał spędzić nie dłużej niż minutę.

(…) Ten pierwszy McDonald’s w Warszawie był czynny od 8.00 do 23.00. Przed wejściem do niego hostessy częstowały ciastkami, w środku opiekowały się maluchami. Big Mac kosztował wtedy 25 tysięcy złotych, frytki 7 tysięcy, coca -cola 11 tysięcy, sok jabłkowy 9 tysięcy, shake (waniliowy, truskawkowy lub czekoladowy) 12 tysięcy, a lody – 10 tysięcy złotych*. W kolejnych latach w menu pojawiały się nowe produkty, m.in. Fish Mac i McChicken”.

Oj Działo się, po więcej opowieści odsyłam Was do mojej książki. Ale zacytuję ją jeszcze raz, bo na wystawie jest też takie zdjęcie ówczesnych młodych wilków, takich yuppie.

To zdjęcie reklamowe, ale widać na nim ówczesny telefon komórkowy. Ja we wspomnianym reportażu pisałem o tym tak:

„Już w pierwszym roku działalności (1991) Centertel reklamował w telewizji telefony Nokia. Model Cityman 450 ważył niemal kilogram i przypominał przenośną radiostację wojskową (z powodu topornego wyglądu nazywany był „cegłą”), a kosztował – bagatela – niemal 2 tysiące dolarów. Przyłączenie do sieci kosztowało kolejne 500 dolarów – to więcej niż wynosiła wtedy średnia pensja. Płaciło się zarówno za rozmowy wychodzące, jak i przychodzące. Nic dziwnego więc, że na pierwsze komórki mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi. Nie szkodzi, że rozmowy w analogowej sieci były często kiepskiej jakości,
przerywane. I tak posiadanie telefonu komórkowego było niekwestionowanym synonimem luksusu. W 1996 roku na rynek weszła technologia GSM i nowi operatorzy. Ochoczo ruszyli do reklamowania się w telewizji. Telefony sieci Era reklamował Wiktor Zborowski, Idei (uruchomionej przez Centertel) Mann i Materna, a Simplusa, operatora Polkomtel, animowana postać z serialu La Linea”.

I jeszcze druga ciekawa wystawa. W warszawskim Domu Spotkań z Historią można zobaczyć wystawę zdjęć Chrisa Niedenthala. Choć w sumie nie tylko zdjęć, bo są również jego aparaty, dokumenty, wycinki prasowe, kufer itp.

Wśród ponad 200 zdjąć są klasyki znane z wielu publikacji i reportaży, ale też mniej znane fotografie. Zresztą nie tylko z PRL, ale również współczesne.

Są również fotografie z wyborów, polityków. Znalazłem takiego rodzynka.

I nie, nie chodzi tu o tego polityka na środku. Zobaczcie jaką dziewczyn po prawej ma super bluzę!

A więcej info o wystawie w DSH znajdziecie tutaj: https://dsh.waw.pl/4043-niedenthal-wystawa,prg

(Zdjęcia zrobiłem na obu wystawach)

Otagowane , , ,

Port, kolej, ulice i inne takie

Chyba miałem szczęście. Kojarzycie lumpeksy z gadżetami? Czyli sklepy z tanią odzieżą, które mają dział z gadżetami. Ja na warszawskim Muranowie mam taki fajny. No i czasami trafiam tam perełki. Dwa dni temu też się trafiło i to akurat w dzień wyprzedaży.

Pisałem już tu o wyjątkowym zestawie Matchbox Motorcity: https://bufetprl.com/2014/07/15/motorcity-strazacki-zestaw/

No i teraz trafił mi się inny zestaw z tej popularnej na przełomie lat 80. i 90. serii. I zapłaciłem za niego całe 10 zł! Oto terminal kontenerowy Matchbox.

Zestaw pochodzi z 1990 roku, choć są elementy (jak ciuchcia) z 1978.

To rozbudowany zestaw, który wtedy musiał kosztować krocie. Zobaczcie, są ulice, tory, suwnica, stacja benzynowa, lampy, znaki itp. Do tego autka i lokomotywa, no i ogromny kontenerowiec, czy raczej barka.

Niestety nie ma wszystkich elementów, brakuje podpory do suwnicy i części stacji. I tak jednak cieszy mnie ten zakup bardzo. Tym bardziej, że jest w nim ciekawostka. Nie wiedziałem, że Matchbox wypuszczał takie rzeczy.

To taka mata, plan, na którym rozstawia się ten zestaw. Jest z jakiegoś tworzywa, może silikonowego, nie wiem do końca. Ma rozrysowane różne części takiego portu.

I takie właśnie perełki czasami zdarzają się w dziale z gadżetami, ale niestety tylko czasami.

Jeszcze Wam powiem, że jak bym dostał taki zestaw w 1990 roku, to cieszyłbym się chyba bardziej niż ten chłopak z opakowania…

Otagowane , ,

Oj działo się działo

Był wernisaż, a potem finisaż. I tak w zasadzie moja autorska wystawa „Pirackich kaset z lat 80/90” dobiegła końca, choć może nie do końca…

W warszawskiej Stacji Muranów, wraz z jej prowadzącym Łukaszem, przygotowaliśmy wehikuł czasu. Przenieśliśmy się do przełomu lat 80. i 90, złotego okresu kaset w Polsce. Ale też okresu wszechobecnego piractwa. I właśnie pirackim kaset była poświęcona ta wystawa.

Przyniosłem setki kaset. Niektóre leżały sobie na stołach, ale też kilkadziesiąt zostało zaprezentowanych w ramkach. Zanim zaproszę Was na mały wernisaż tutaj na blogu, to pokażę inne przedmioty, które również znalazły się na wystawie, a stanowiły jej uzupełnienie.

Dodatkiem były drukowane teksty piosenek. Te pierwsze, bez okładek, to teksty płyt Depeche Mode. Wysyłało się (listem oczywiście) zamówienie do krakowskiej firmy Rock-Serwis i oni odsyłali teksty. Potem zaczęły wychodzić takie profesjonalne, te kolorowe z okładkami.

Do tego dołożyłem kalendarz Rock’86, o którym pisałem więcej tutaj: https://bufetprl.com/2015/07/19/rockowe-zapiski/

Na wystawie pokazałem wykaz ówczesnych sklepów muzycznych.

Dalej widzicie kilka przykładów kultowych magnetofonów sprzed lat oraz walkmany. To nie cała część mojej kolekcji, ale takie reprezentatywne, bo jest Kasprzak, Kapral, no i pierwszy polski walkman Kajtek.

Było też kilka gazet, w tym „Na przełaj”, w której drukowano gotowe na wymiar okładki do kaset, do wycięcia.

Znalazły się też tu przykłady stojaków na kasety oraz współcześnie wydawane, już oryginalne kasety. Tu Algiers, soundtrack serialu „W Labiryncie” (GAD Records) i UL/KR, czyli jeden z pierwszych zespołów Błażeja Króla.

A poniżej ciekawostka. Format, który się nie przyjął, czyli 8-trackowy kartridż.

Zresztą na wystawę przyszedł kolega Marek, który przyniósł swoje kasetowe skarby, w tym też takie kartridże.

Ale najważniejsze były okładki w ramkach. Podzieliłem je na pewne sekcje, do tego przygotowałem krótkie opisy. To co, wrzucam tutaj zdjęcia tych ramek. Miłego oglądania:

Jeszcze raz dziękuję Stacji Muranów za pomoc w organizacji i użyczenie świetnego miejsca. Dziękuję wszystkim przyjaciołom, którzy przyszli oraz nieznajomym. Zdradzę tylko jeszcze, że szykuje się większa kasetowa impreza, ale o tym trochę później…

Otagowane , ,

Wystawa okładek kaset

Pięć różnych wersji soundtracku do „Dirty Dancing”, wesoła twórczość wydawców kaset Depeche Mode, Sabriny, Nirvany. Wspaniałe składanki „Lody na patyku” i „Disco Torino”, okładki Modern Talking oparte na zdjęciach z „Bravo”, autorskie okładki kolekcjonerów kaset… to tylko część atrakcji czekających na tych, którzy w weekend przyjdą do Stacji Muranów w Warszawie. Wszystko w ramach mojej autorskiej wystawy kaset magnetofonowych z własnej kolekcji.

„The Best of Greatest Hits”, czyli wystawa pirackich kaset z lat 80/90! W sobotę i w niedzielę zapraszam na wystawę kaset, ale też magnetofonów, walkmanów i innych gadżetów związanych z kasetami. Prace trwają:

Szczególnie zapraszam w sobotę (15.10) od godz. 17. Będzie wernisaż, mały poczęstunek, no i muzyka z kaset! Wpadajcie do Stacji Muranów, na ul. Andersa 13. Wstęp wolny. Więcej info tutaj: https://www.facebook.com/events/1771144019915366

Otagowane

Odbyło się losowanie!

Komisja Gier i Zakładów, czyli ja, ma dwie wiadomości: złą i dobrą. Zła jest taka, że dla wszystkich chętnych książek nie starczy niestety. Ale dobra wiadomość brzmi: zamiast jednej, rozlosowałem dwie!

Oto jak wyglądało losowanie:

I wszystko wiadomo! Moje książki „Czas wolny w PRL” powędrują do Marty oraz Marcina. Napiszcie proszę swoje adresy (oraz paczkomaty odbioru InPost) na mail bufetprl@gmail.com. Wyślę Wam książki. Chyba że chcecie odebrać osobiście w Warszawie. Nie ma problemu.

Dziękuję za wszystkie komentarze. Kolejne przedmioty będę przekazywał dalej już wkrótce.

Kto chętny?

Na finał pierwszej tury przekazywania niektórych moich skarbów w dobre ręce, nieskromnie proponuję moją pierwszą książkę. Kto chce, poproszę o komentarz pod tym wpisem, a ja wylosuję osobę i za darmo przekażę jej książkę ze specjalną niespodzianką.

„Czas wolny w PRL” ukazał się w 2020 roku w wydawnictwie Muza. To opowieść-reportaż o różnych formach spędzania wolnego czasu w latach 1945-1989. Kilkadziesiąt osób zdradziło mi swoje niesamowite historie. Jest mistrz, który w 1957 roku wraz z kolegą odbył genialną podróż autostopem po Polsce (po drodze spał m.in. na plebani, w izbie wytrzeźwień – jako gość, w Hotelu Grand w Sopocie). Są bohaterowie, którzy w PRL sami budowali kampery, jest nurek, osoby pracujące w domach kultury, prowadzący najsłynniejszy teatr amatorski, uczestnicy wczasów w ośrodkach wypoczynkowych, kaowcy itp., itd. Do tego jest masa odnośników do popkultury, filmów, muzyki, komiksów, seriali. Wreszcie jest ponad sto zdjęć z epoki. Także z rodzinnego archiwum.

Jak chcecie poczytać, napiszcie w komentarzu. A do książki dołożę limitowaną pocztówkę własnej produkcji.

Otagowane

Życzymy udanej gry

Ogólnie chodzi o to, żeby przeprowadzić okręt desantowy z własnego portu, do portu przeciwnika. Nie jest to więc klasyczna gra w statki (okręty), jaką mam w swojej kolekcji w takiej wersji:

Ostatnio do moich skarbów dołączyło takie cudo. Gra „Manewry Morskie”.

Jak widzicie całość składa się z pionków symbolizujących floty, mapy oraz instrukcji. Mamy tu dwa porty i zestawy okrętów: czarnych i niebieskich. Na nich odpowiednie oznaczenia.

okręty podwodne, rakietowe, krążowniki, niszczyciele, trałowce, miny, no i baterie nadbrzeżne.

Każdy z okrętów porusza się w określony sposób i każdy ma swoje wady i zalety. Informuje o tym specjalna kartka.

Natomiast przebieg gry wyjaśnia instrukcja. Nie jest specjalnie skomplikowana. Tłumaczy jak rozpoczyna się grę, porusza, bije, stawia miny, baterie nadbrzeżne, jak działają wody neutralne i kto wygrywa.

Instrukcja ujawnia również, że gra pochodzi z lat 80. Producentem jest firma ZTS Plastyk z Pruszkowa. Firma od 1945 roku specjalizowała się w plastikowych modelach do sklejania. Mam zresztą kilka.

Przyznam, że wykonanie tej gry i sama mechanika grania są super i na pewno wiele razy dojdzie w domu do starcia niebieskich z czarnymi…

Otagowane , , , ,

Prywaciarze. Biznes w PRL

„Cały ustrój stał na złodziejstwie. Żadna prywatna inicjatywa nie mogłaby istnieć na legalnych surowcach, bo ich nie było. Właśnie dlatego została później zniszczona” – m.in. takie stwierdzenie pada w świetnej książce „Prywaciarze. Biznes w Peerelu 1945-1989” wydanej przez Ośrodek KARTA. Wiem, że świetna, bo przeczytałem i bardzo się cieszę, że mogę polecić Wam samą książkę, ale też spotkanie wokół niej.

Spotkanie odbędzie się w czwartek (6.10) w Muzeum Warszawskiej Pragi. Wraz ze wspaniałymi gośćmi powspominały czasy prywaciarzy sprzed lat, a uwierzcie mi, że PRL był dla nich strasznym okresem.

W książce, które jest zbiorem fascynujących historii osób prowadzących własne bardzo różne biznesy, w różnych dekadach PRL-u pada takie określenie: „półwiecze zakłamania, pogardy dla ludzi i ich pracy”. Dobrze oddaje jak prywaciarze byli wtedy traktowani. Nieustające kontrole, powolne wyniszczanie. Taka była ich rzeczywistość. W książce o swoich losach opowiadają prywaciarze prowadzący piekarnie, hodujący pieczarki, prowadzący dyskotekę, warsztat samochodowy, osoby sprowadzające różne towary z zagranicy. Ich losy były bardzo trudne, ale też dobrze pokazują jak wyglądała mroczna rzeczywistość w PRL-u.

Polecam książkę oraz spotkanie. Wpadnijcie, porozmawiamy, przyniosę trochę gadżetów sprzed lat. Spotkajmy się. Więcej info tutaj: https://www.facebook.com/events/778700090024497

Otagowane