To było jak zaglądanie do świata marzeń, choć na chwilę. Kiedy przeglądaliśmy teczki cioci Lucylli niemal widzieliśmy to, co ona, jedliśmy to samo, czuliśmy. Teczki podróżnicze cioci Lucylli z Gdańska. Była nauczycielka łaciny, prowadziły różne kółka zainteresowań w gdańskim liceum nr. 1. Często, jak na tamte czasy, wyjeżdżała za granicę. Zwiedziła Egipt, pół Europy. Miała genialny pomysł. Zbierała wszystko, co się dało, z każdej podróży. Bilety lotnicze, serwetki i cukier z samolotu, bilety do muzeów, opakowania po czekoladkach, pamiątki z hoteli itp. Co za fantastyczna pamiątka, bo to przecież były podróże w latach 60, 70. Niestety, te teczki nie przetrwały do dziś. Ale jest i dobra informacja, znalazłem kilkadziesiąt takich skarbów cioci sprzed lat, jeszcze nie wklejonych do teczek. Oto kilka z nich.
Popatrzcie na taką piękną hotelową plakietkę. Najczęściej turyści przyklejali je do walizek. Zresztą mam takie walizki od cioci, pisałem o nich TUTAJ.
Ten berliński Interhotel z naklejki już nie istnieje. Przyjmował gości od 1962 do 2006 roku i był jednym z najelegantszych hoteli we wschodnim Berlinie.
Za to londyński Eccleston Hotel jeszcze istnieje, ale w nowej odsłonie i już nie z tak piękną naklejką.
A to już plakietka z Hiszpanii. Na niej Night Club w Maladze El Madrigal. Tak wyglądał w rzeczywistości.
I jeszcze jedna pamiątka z Malagi. Oj ciocia lubiła się bawić na wyjazdach…
Ta Fiesta Sudamericana odbywała się w Maladze, w roku 1974.
Ale ciocia zbierała też bilety. Tutaj cały zestaw biletów do zwiedzania greckich skarbów.
No i deser. A na deser „Crema de foie gras” hiszpańskiej firmy Albo.
To nie tylko smakowało, ale wyglądało jak z innego świata.
Jutro kolejna dawka pamiątek…