Tag Archives: podróże prl

Słodka Francja

Czas na kolejny pakiet wspaniałości z albumów cioci Lucylli. Dziś wyciągam z kolekcji Francję. Jak informuje napis na teczce, ciocia była dwukrotnie przed wojną i dwa razy po. Przywiozła wiele pamiątek. Pocztówki, zdjęcia, foldery i to co lubię najbardziej opakowania.

Zacznijmy od pocztówek, zdjęć i folderów. Najstarsze są dwa na zdjęciu poniżej. Sądzę, że ten po prawej to przedwojenny, po lewej może też.

Dalej następuje pocztówkowe szaleństwo. Okazy z różnych części Francji i z różnych lat.

Są też i zdjęcia. Widać nawet ciocię, to ta na zdjęciu z Łukiem Triumfalnym, na środku.

Ale przejdźmy do opakowań i biletów. Ciocia zbierała je z każdej wyprawy i kiedy po powrocie pokazywała mi je, to jak bym się tam przenosił i je smakował. Tutaj widać dwa opakowania, a do tego różne bilety komunikacyjne i wejściowe do muzeum.

Dalej opakowania po francuskich serach, których przecież wtedy w Polsce nie było.

Kolejny zestaw chyba zapodział się z teczki „włoskiej”. Są tu bowiem produkty z Włoch, piękne naklejki z tamtejszych hoteli.

No i wreszcie wchodzimy w świat słodyczy. Z tych wszystkich kojarzę tylko Milkę.

Ależ ciocia musiała mieć wyżerkę…

A w następnym wpisie foldery orbisowskie, dokumenty podróży, bilety lotnicze i różne materiały związane z francuskimi wycieczkami!

Reklama
Otagowane , ,

Z dopiskami na maszynie

Czas powrócić do wyjątkowych pamiątek. To teczki z wycieczek cioci Lucylli, która przed laty zjeździła kawał świata. Pisałem tu już o jej podróży i pamiątkach z NRD. Bo ciocia miała wspaniały zwyczaj zbierania z takich podróży wszystkiego: pocztówek, opakowań, folderów, menu z restauracji itp. Dziś czas na Anglię.

Jak informuje teczka, ciocia byłam tam przez 10 dni w październiku 1972 roku. Wyobrażacie sobie w ogóle wtedy Polkę, która trafia do Londynu?! To musiał być odlot!

No i faktycznie był, bo ciocia poleciała samolotem. Zachowała z tego karty pokładowe, bilet, no i zdjęcia z folderu. Widać na nich wspaniałe zestawy jednorazowe, do podawania posiłków w samolotach. Wyobraźcie sobie, że po powrocie, jak odwiedzałem ją z bratem, to ciocia brała taki zestaw (oczywiście brała je z samolotu i przywoziła do Polski) i podawała nam potrawę jak w samolocie. To było przeżycie! Na tej karcie ze skarbami widać, też wspaniałe podpisy cioci. Robiła je na maszynie do pisania.

W teczce znalazło się kilka kart ze zdjęciami i pocztówkami świadczącymi o tym, że ciocia była w Windsorze, Katedrze Westminster, Muzeum Brytyjskim i kilku innych ważnych miejscach.

A gdzie spała? Proszę bardzo, jest odpowiedź i to z jakim dodatkiem.

Nocowała w Eccleston Hotel, pięknym XIX-wiecznym budynku, w którym zresztą działa wytworna restauracja. Jesteście ciekawi jej menu? Ciocia pomyślała i o tym.

Grupom orbisowskim oferowano wtedy m.in. wołowinę, jagnięcinę w miętowym sosie, frytki, lody, koktajle. Oj musiało się dziać.

W teczce znalazło się także kilka folderów oraz wycinki z gazet, które ciocia zbierała przed wyjazdem, kiedy przygotowywała się do wycieczki.

Wreszcie zachował się informator turystyczny Orbisu o Anglii z 1972 roku. W nim opis najważniejszych zabytków i ciekawych miejsc.

Co to musiała być za wyprawa! Ale to nie koniec tych wspaniałych teczek, jeszcze kilka mam…

Otagowane , , ,

Dziś odpoczywasz – jutro płacisz

Kilka razy opisywałem tu gadżety z mojej kolekcji związane z Orbisem. Na przykład takie:

Czas na kolejny wpis. Może bardziej historyczny, na pewno kilka ciekawych informacji tu będzie. Po wspominanej tu wiele razy cioci Lucylli z Gdańska przejąłem wiele skarbów, m.in. taki informator Orbisu.

Jak widać, został wydany z okazji 50-lecia biura podróży w 1973 roku. Zawiera wykaz wielu propozycji wycieczek i innych ciekawych informacji. No to jedziemy według zasady: „Z Orbisem – radość i urlop – bez granic”.

Najwięcej miejsca zawiera opis wycieczek po Związku Radzieckim. Orbis organizował je na zlecenie zakładów pracy, organizacji, kół TPPR i szkół. Powodzeniem cieszyły się również wycieczki do Bułgarii i Rumunii. Nazywane je wycieczkami pobytowo-wycieczkowymi.

Węgry i Czechosłowacja, kolejne popularne rejony. W programie były takie ciekawostki jak pobyt w tradycyjnych piwiarniach w Pradze.

Informator pokazuje też, że Orbis mógł organizować wycieczki specjalistyczne dla zakładów pracy. Do tego oferował wyjazdy na kredyt. Najpierw wpłacało się część kwoty, a potem spłacało resztę.

I kolejne informacje. Można było podróżować indywidualnie samochodami do ZSRR, a przez Orbis załatwić zakwaterowanie. Droga musiała się jednak odbywać po trasach ustalonych przez radziecką firmę turystyczną Intourist.

Orbis to nie tylko wycieczki do krajów Demokracji Ludowej. Egipt, Liban, ale też Europa Zachodnia, czyli Skandynawia, Francja, Włochy, Wielka Brytania itp.

A zauważyliście, że te mini rozdziały kończą się różnymi „orbisowski” hasłami?

Orbis organizował też bardzo różne wycieczki po Polsce. Oto kilka przykładów:

Na koniec znalazł się wykaz jednostek terenowych Orbisu.

A na deser dodatek o przepisach celno-dewizowych dla wyjeżdżających do Czechosłowacji. Informuje m.in., że można było ze sobą zabrać 200 papierosów, do 1 litra alkoholu i radio. Nie wolno było przewozić przez granicę koron czeskich.

Cóż, podróżowanie było możliwe, ale nie było łatwe. Może taki banał na koniec 🙂

Otagowane , , , ,

Jak tu pięknie!

Czas powrócić do kolejnej odsłony skarbów przejętych od cioci Lucylli z Gdańska. Skarbów z zagranicznych podróży. Tym razem połączyłem je z przygodami kapitana Żbika. Dlaczego?

Mam nadzieję, że te obrazki trochę to wyjaśniają. Otóż ciocia ma pamiątki po kilku hotelach i atrakcjach turystycznych Bułgarii. To też w tym kraju dzieje się akcja mini serii kapitana Żbika. Ciocia była tam w 1961 roku. Akcja pięciu odcinków Żbika, które stanowią całość historii, dzieje się prawdopodobnie trochę później. Seria komiksowa z tymi przygodami, rysowana przez Grzegorza Rosińskiego, a napisana przez Władysława Krupkę ukazała się po raz pierwszy na przełomie lat 60. i 70. Ja korzystam tu ze wznowień wydawnictwa Ongrys, które zresztą regularnie lądują w sklepach.

To jedna z lepszych historii ze Żbikiem w roli głównej. Wędruje po Europie i próbuje złapać szajkę przemytników brylantów i waluty. Odwiedza m.in. NRD oraz Bułgarię właśnie. Sporo tu pościgów, pięknych kobiet, ale też miejscowych hoteli i restauracji

Ciocia Lucylla w 1961 roku też odwiedziła wiele miejsc i hoteli, niektóre z nich znalazły się na pocztówkach i w folderach.

Goście, głównie turyści dewizowi, potrafili się bawić w tych miejscach. Zresztą Żbik i towarzyszące mu panie również.

A jak Żbik podróżował? A różnie, ciocia Lucylla również. Pociągi, samoloty… te drugie należały w większości do nieistniejących już węgierskich linii lotniczych Malev. Dowód w jednym z zeszytów Żbika.

A tu reklama linii z jednego z folderów cioci.

Wspaniałe to musiały być podróże. I Żbika, i cioci. A na deser kilka zdjęć z informatora turystycznego z Budapesztu z 1972 roku.

W nim dużo informacji o zabytkach, muzeach itp, ale też hotelach i atrakcjach wieczornych.

Tutaj mały wykaz nocnych lokali z tańcami. Wśród nic piękne nazwy Astoria, Hallo, Telefon, Casanova, no i Nirvana.

A do tego ile wspaniałych reklam.

I moja ukochana. Oto Hotel Sport, a w nim ogród z miejscowym winem. No czy można lepiej?!

Wkrótce więcej pamiątek z wyprawy cioci Lucylli…

Otagowane , , , , , , ,

Z pamiętnika podróżniczki cz.2

Czas na dopisek do poprzedniego wpisu o teczce wycieczkowej cioci Lucylli z Gdańska. Z podróży do NRD w latach 60. i 70. przywiozła wiele wyjątkowych skarbów. Pocztówki i zdjęcia, to te oczywiste rzeczy. Choć są tu też perełki.

Kiedy przeglądałem te albumy u cioci w latach 80. to pocztówki i zdjęcia robiły wrażenie, ale i tak najbardziej zachwycałem się opakowaniami i folderami. Tutaj świat przynajmniej jak z serialu „Dallas”.

Niektóre rzeczy jeszcze pachniały, na przykład opakowania po czekoladach. Swoją drogą nie pamiętam, żeby ciocia przywoziła całe czekolady do spróbowania. Zostawiała nam opakowania 🙂

W teczkach odkryłem jeszcze jedną fantastyczną rzecz. To menu z restauracji na statkach i w pociągach, które ciocia sobie „zabrała” na pamiątkę. W nich nie tylko pokazane jest, co wtedy można było tam kupić, ale też ceny towarów.

I jeszcze jedna rzecz. Patrzcie jakie boskie reklamy. No wyobraźcie sobie jakie robiły wrażenie w latach 70. i 80.

A wkrótce kolejna teczka…

Otagowane , , , ,

Fiesta Sudamericana

To było jak zaglądanie do świata marzeń, choć na chwilę. Kiedy przeglądaliśmy teczki cioci Lucylli niemal widzieliśmy to, co ona, jedliśmy to samo, czuliśmy. Teczki podróżnicze cioci Lucylli z Gdańska. Była nauczycielka łaciny, prowadziły różne kółka zainteresowań w gdańskim liceum nr. 1. Często, jak na tamte czasy, wyjeżdżała za granicę. Zwiedziła Egipt, pół Europy. Miała genialny pomysł. Zbierała wszystko, co się dało, z każdej podróży. Bilety lotnicze, serwetki i cukier z samolotu, bilety do muzeów, opakowania po czekoladkach, pamiątki z hoteli itp. Co za fantastyczna pamiątka, bo to przecież były podróże w latach 60, 70. Niestety, te teczki nie przetrwały do dziś. Ale jest i dobra informacja, znalazłem kilkadziesiąt takich skarbów cioci sprzed lat, jeszcze nie wklejonych do teczek. Oto kilka z nich.

Popatrzcie na taką piękną hotelową plakietkę. Najczęściej turyści przyklejali je do walizek. Zresztą mam takie walizki od cioci, pisałem o nich TUTAJ.

Ten berliński Interhotel z naklejki już nie istnieje. Przyjmował gości od 1962 do 2006 roku i był jednym z najelegantszych hoteli we wschodnim Berlinie.

Za to londyński Eccleston Hotel jeszcze istnieje, ale w nowej odsłonie i już nie z tak piękną naklejką.

A to już plakietka z Hiszpanii. Na niej Night Club w Maladze El Madrigal. Tak wyglądał w rzeczywistości.

I jeszcze jedna pamiątka z Malagi. Oj ciocia lubiła się bawić na wyjazdach…

Ta Fiesta Sudamericana odbywała się w Maladze, w roku 1974.

Ale ciocia zbierała też bilety. Tutaj cały zestaw biletów do zwiedzania greckich skarbów.

 

No i deser. A na deser „Crema de foie gras” hiszpańskiej firmy Albo.

To nie tylko smakowało, ale wyglądało jak z innego świata.

Jutro kolejna dawka pamiątek…

Otagowane , , , , , ,

Lot do 100 dolarów

Kilka razy wspominałem tu o Polskich Liniach Lotniczych. Na przykład za sprawą biletu wstępu na taras widokowy TUTAJ albo pięknej torby LOT-u TUTAJ.

Opowiadałem również o charakterystycznym logo LOT-u TUTAJ.

Teraz czas na kolejną pamiątkę związaną z LOT-em. Bardzo wyjątkową, bo z rodzinnych archiwów. Oto bilet lotniczy mojego dziadka. Został wydany w 1951 roku i dotyczył lotu z Gdańska (wtedy z lotniska we Wrzeszczu) do Łodzi.

Jak widać na zdjęciu, bilet wydało biuro Orbisu. Ważna jest również informacja z drugiej pieczątki: „Ostatni termin zgłaszania pasażerów na lotnisku 15 minut przed odlotem”.
Oznacza to, że w latach 50. nie trzeba było być na lotnisku tak wcześnie jak dziś…

Zwróćcie również uwagę na piękne liternictwo na tym bilecie, czy właściwie książeczce.

W środku był cały plik karteczek na bilety i kwity bagażowe. Jak widać bilet został wydany na akademię lekarską w Gdańsku. Bilet kosztował 72zł.

Na tylnej okładce można znaleźć kupony na autobusy. Bardzo ciekawa jest jednak część z „warunkami umowy”. Zawiera wiele interesujących informacji.

Jest, na przykład, informacja o tym, że „godziny odlotu i przylotu, uwidocznione w rozkładach lub gdzie indziej, podają jedynie czas przybliżony”.

Albo bardzo ciekawa wiadomość o tym, że bez dodatkowych opłat można było wywieźć gotówkę wartości do 100 dolarów amerykańskich. Dzisiaj to niewiele. Wtedy też nie było majątkiem.

I jeszcze kilka zdań o lotnisku Gdańsk-Wrzeszcz.

Powstało w 1910 roku w miejscu dawnego poligonu. Działało do 1974 roku. Po wojnie i modernizacji otwarto je w 1947 roku. Wówczas posiadało dwie drogi lądowania. Nie był to łatwy obiekt dla pilotów. Z jednej strony, wzgórze i stacja kolejki SKM, z drugiej Zatoka Gdańska. Ale do połowy lat 70. lotnisko działało obsługując m.in. połączenia krajowe do Łodzi czy Krakowa, ale też międzynarodowe (Kopenhaga, Berlin czy Sztokholm). Lądowało na nim wiele gwiazd goszczących na Pomorzu, m.in. Marlena Dietrich i Karel Gott.

Kiedy zamykano lotnisko we Wrzeszczu, które raziło „paździerzową” zabudową, rozwijał się już port w Rębiechowie. Ja jeszcze jeździłem na rowerze na byłym lotnisku, na terenach chyba już dzielnicy Zaspa, a w hangarze obok pamiętam dom handlowy. Teraz chyba jednak już nic nie przypomina tam o tym, że kiedyś lądowały Antonowy i inne podniebne potwory. Więcej o ciekawej historii tego lotniska przeczytacie TUTAJ.

Otagowane , , , , , ,

Podróż za naklejkę

Przedmioty, o których dzisiaj opowiem są dla mnie wyjątkowe. Pochodzą z rodzinnej kolekcji, dokładnie od mojej cioci mieszkającej przez wiele lat w Gdańsku. Uwielbiała podróżować. Po każdej wycieczce, a zwiedziła pół świata, składała specjalne albumy (kiedyś je tu pokaże) z pamiątkami z podróży. W ich trakcie nie rozstawała się z kilkoma przedmiotami. Pisałem już o takim oznaczniku z informacją o właścicielu, który mógł służyć, na przykład, do oznaczenia walizki.

Pisałem o nim TUTAJ.

No właśnie, do walizki. O nich dzisiaj!

Zawsze przychodzą do cioci podziwiałem je. Może nawet nie same walizki, ale te naklejki na nich. Są dowodem w jak wielu miejscach była. To piękne naklejki hotelowe z różnych stron świata. Od Berlina, przez Kair, po Rzym.

Wiele z nich już nie istnieje, no poza naszym Grand Hotelem w Sopocie oczywiście (ta niebieska naklejka na dole). Zresztą na drugiej walizce też jest naklejka z Grandu.

Na tej białej jest również moja ulubiona naklejka. Pochodzi z budapesztańskiego hotelu Park.

Spójrzcie też na inne genialne naklejki.

Najfajniejsze jest to, że walizki są wciąż sprawne i piękne w środku. Zobaczcie jak szykownie wygląda ta brązowa.

Szkoda, że dzisiaj już nikt nie podróżuje z  bagażami w takich pięknych walizach. Mam zamiar to zmienić 🙂

A wy, byliście w którymś z tych hoteli?

Otagowane , , , , ,