Czas na kolejną, poważną, opowieść o kasetach magnetofonowych. Tym nośnikom poświęciliśmy już trochę miejsca tutaj:
https://bufetprl.com/2013/02/11/nie-tylko-stilon-na-kasecie/
Dzisiaj skupimy się m.in. na okładkach.

Od razu warto zauważyc, że kilka z pokazanych tutaj kaset z naszej kolekcji powstała poza PRL-em. To jednak w latach 80. zaczął się u nas na nie bum i były bardzo ważną częścią naszego młodzieżowego życia. Dlatego znalazły się na naszym blogu.
Kasetę opatentował Philips w 1963 roku, ale jej historia zaczęła się duuuużo wcześniej. Około 1878 roku Oberlin Smith po wizycie w laboratorium Edisona ujawnił pierwsze opracowania dotyczące taśm magnetycznych. Z kolei jeszcze przed II wojną światową niemiecka firma AEG (wraz z BASF) opracowała model urządzenia, który nazwała magnetofonem. Po kilkunastu kolejnych wynalazkach związanych z taśmami magnetycznymi w 1963 roku podczas Berlin Radio Show firma Philips pokazała kasetę magnetofonową.

Produkowało je setki firm. Popularne były taśmy o długości 2×30 minut oraz 2×45. Ale były też C120. W każdej z nich rozróżniano różne typy; normalną żelazową, chromową, chromową-żelazową (lata 70.) oraz metalową. Popularność kaset wzrosła w latach 70., a apogeum osiągnęła w latach 80.
Warto pamiętać, że wychodziły nie tylko kasety z muzyką, ale też bajkami, kabaretami, grami komputerowymi, lekcjami nauki języków obcych, a do tego czyszczące i demagnetyzujące. Oto przykłady:



W kolekcji mamy również wyjątkowy okaz singla na kasecie. To Tears For Fears „Woman in chains” z 1989 roku z jedną piosenką na jednej stronie i drugą na stronie B.

W Polsce bywały kasety oryginalne, na początku przywożone z zagranicy. Później wychodziły polskie oryginały m.in. na kasetach gorzowskiego Stilonu. Nie ma co jednak ukrywać, że w Polsce, zarówno w latach 80., jak i 90. rządziło piractwo. Pamiętam, że nawet w miejskiej bibliotece publicznej w Słupsku, jeszcze w latach 90., można było dać kasety, na które kopiowane były oryginalne albumy z płyt CD!
Piractwo miało jedną zaletę. Powstawały dzięki temu wyjątkowe okładki. Różni wydawcy wykorzystując oryginalne motywy tworzyli własne obrazki. Przykładem przytoczone na początku różne wersje kaset z muzyką do filmu „Dirty Dancing” albo poniższe wariacje na temat „Music For The Masses” Depeche Mode.

Ta niżej jest oryginalna (świadczy o tym, chociażby hologram), pozostałe dwie już nie.
I kolejny przykład inwencji polskich grafików:

Wariacja na temat soundtracku do serialu „Crime Story” oraz płyt Beastie Boys porażają kreatywnością.
Bywało też zresztą, że wydawcy sami tworzyli przedziwne składanki albo „greatest hits”.
Oczywiście w domach królowały również kasety przegrywane. Do nich okładki robiło się samemu. Często wykorzystywało się zdjęcie artysty, a tytułu piosenek pisało na maszynie. Oto piękny przykład kasety Sandry:

Po załamaniu rynku kaset pod koniec lat 90., dzisiaj można jeszcze znaleźć wydawców, którzy do nich wracają. Przykładem kaseta warszawskiego zespołu Times New Roman czy gorzowskiego Ul/Kr.

Wadą kaset było to, że często zrywała się taśma. Natomiast, kiedy psuło się przewijanie w magnetofonie wystarczyło użyć mazaka albo ołówka i można było przewijać ręcznie.
W naszej kolekcji znajduje się kilkaset kaset magnetofonowych i obiecujemy, że to nie ostatnia opowieść o tym nośniku na blogu. Na koniec porównanie jak wyglądał użytkownik kaset z Zachodu, a jak znad Wisły, hmm…


Pierwsze zdjęcie pochodzi z albumu getty images „Lata 80.”, a drugie z książki „Ikony PRL”.
I jeszcze pomysł na piękny statyw do kaset przedstawiony przez Adama Słodowego w jego książce „Lubię majsterkować” z 1984 roku:
