Tag Archives: wystawa błysk mat kolor

Obie ciekawe

Tym razem chciałem polecić Wam dwie bardzo ciekawe wystawy, a przy okazji nawiązać i zacytować trochę tekstu z moich książek, bo tematy się nakładają.

Pierwsza w Muzeum Warszawy, nazywa się „Błysk, mat, kolor. Fotografia i Warszawa lat 90.”. Dziesiątki zdjęć z Warszawy lat 90., profesjonalistów typu Hartwig, Niedenthal, Rolke, Miller, Bohdziewicz, Musiałówna, ale też amatorów. Są tu także filmy i pocztówki. Baaardzo ciekawa wystawa, o której więcej przeczytacie tutaj: https://muzeumwarszawy.pl/wystawa/blysk-mat-kolor-fotografia-i-warszawa-lat-90/

Ja chciałem nawiązać do McDonalds’ów. Na wystawie wisi bowiem takie wspaniałe zdjęcie.

O pierwszych MD piszę w swojej drugiej książce „Sex, disco i kasety video. Polska lat 90.”. Rozmawiałem z pracownicami pierwszego MD w Warszawie, z jednym z szefów, bywalcami. Zresztą sam w nim byłem w latach 90. Piszę o tym m.in. tak:

„Pierwszy polski McDonald’s otwarto w stolicy 17 czerwca, wstęgę przecinał sam Jacek Kuroń, który był wtedy ministrem pracy i polityki socjalnej w rządzie Hanny Suchockiej. Wśród baloników, flag, maskotek, spowici zapachem smażonych hamburgerów oraz frytek stali żądni nowego warszawiacy – tysiące ludzi, tłum, komitet powitalny króla fast foodu. Z dachu spoglądał na nich wielki dmuchany klaun, wokół parkowały fiaty, polonezy, wartburgi i zachodnie auta sprowadzone z Niemiec. Nie zabrakło znanych osobistości, jak Agnieszka Osiecka, Zygmunt Broniarek, trener Kazimierz Górski.
Jedną z osób, które pracowały w pierwszym polskim McDonaldzie w warszawskim domu handlowym „Sezam”, była Ewa Marcinkiewicz. Potem pracowała też w kolejnej restauracji sieci w Ikei i w następnych. Po kilku miesiącach została instruktorką, a później menedżerką. Odpowiadała za lokalny marketing wszystkich restauracji w Polsce aż do 2002 roku. Była najszybciej awansującym pracownikiem McDonald’s.
– Nie miałam jeszcze 20 lat, kiedy zobaczyłam w telewizji zdjęcia z otwarcia pierwszego McDonalda w Moskwie, i to był dla mnie szok. Widziałam ogromne kolejki i zazdrościłam, że jest im tak dobrze, że mają dostęp do rzeczy, o których my możemy, póki co, pomarzyć – wspomina.
O otwarciu pierwszego McDonalda w Moskwie w 1990 roku informowały Wiadomości TVP1. Choć ceny były tam dwukrotnie wyższe niż w innych moskiewskich barach fastfoodowych, to już po pierwszych trzech dniach działalności wprowadzono limit porcji, by zapobiec sprzedaży hamburgerów na czarnym rynku. Jedna osoba mogła kupić ich tylko dziesięć sztuk. Do takiej sytuacji nie doszło w Polsce, ale McDonald’s bez wątpienia wprowadził nową jakość. Nie tylko jeśli chodzi o jedzenie, ale też na rynku pracowniczym, w zarządzaniu zasobami ludzkimi, w prowadzeniu biznesu.

(…) Pracownicy przed otwarciem pierwszej restauracji uczyli się pracy w McDonaldzie nie na prawdziwych produktach. Próby odbywały się na zamiennikach. Frytkami były pocięte słomki, sałatą – paski bibuły, ogórki wycinano z kartonu, a mięso zastępowały zakrętki od słoików. W ten sposób ekipa poznawała zarówno składniki poszczególnych kanapek, jak i szkoliła się w szybkim tempie ich wyrobu. Te wszystkie przygotowania miały też spowodować, że przy kasie klient miał spędzić nie dłużej niż minutę.

(…) Ten pierwszy McDonald’s w Warszawie był czynny od 8.00 do 23.00. Przed wejściem do niego hostessy częstowały ciastkami, w środku opiekowały się maluchami. Big Mac kosztował wtedy 25 tysięcy złotych, frytki 7 tysięcy, coca -cola 11 tysięcy, sok jabłkowy 9 tysięcy, shake (waniliowy, truskawkowy lub czekoladowy) 12 tysięcy, a lody – 10 tysięcy złotych*. W kolejnych latach w menu pojawiały się nowe produkty, m.in. Fish Mac i McChicken”.

Oj Działo się, po więcej opowieści odsyłam Was do mojej książki. Ale zacytuję ją jeszcze raz, bo na wystawie jest też takie zdjęcie ówczesnych młodych wilków, takich yuppie.

To zdjęcie reklamowe, ale widać na nim ówczesny telefon komórkowy. Ja we wspomnianym reportażu pisałem o tym tak:

„Już w pierwszym roku działalności (1991) Centertel reklamował w telewizji telefony Nokia. Model Cityman 450 ważył niemal kilogram i przypominał przenośną radiostację wojskową (z powodu topornego wyglądu nazywany był „cegłą”), a kosztował – bagatela – niemal 2 tysiące dolarów. Przyłączenie do sieci kosztowało kolejne 500 dolarów – to więcej niż wynosiła wtedy średnia pensja. Płaciło się zarówno za rozmowy wychodzące, jak i przychodzące. Nic dziwnego więc, że na pierwsze komórki mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi. Nie szkodzi, że rozmowy w analogowej sieci były często kiepskiej jakości,
przerywane. I tak posiadanie telefonu komórkowego było niekwestionowanym synonimem luksusu. W 1996 roku na rynek weszła technologia GSM i nowi operatorzy. Ochoczo ruszyli do reklamowania się w telewizji. Telefony sieci Era reklamował Wiktor Zborowski, Idei (uruchomionej przez Centertel) Mann i Materna, a Simplusa, operatora Polkomtel, animowana postać z serialu La Linea”.

I jeszcze druga ciekawa wystawa. W warszawskim Domu Spotkań z Historią można zobaczyć wystawę zdjęć Chrisa Niedenthala. Choć w sumie nie tylko zdjęć, bo są również jego aparaty, dokumenty, wycinki prasowe, kufer itp.

Wśród ponad 200 zdjąć są klasyki znane z wielu publikacji i reportaży, ale też mniej znane fotografie. Zresztą nie tylko z PRL, ale również współczesne.

Są również fotografie z wyborów, polityków. Znalazłem takiego rodzynka.

I nie, nie chodzi tu o tego polityka na środku. Zobaczcie jaką dziewczyn po prawej ma super bluzę!

A więcej info o wystawie w DSH znajdziecie tutaj: https://dsh.waw.pl/4043-niedenthal-wystawa,prg

(Zdjęcia zrobiłem na obu wystawach)

Reklama
Otagowane , , ,