Tag Archives: rakieta tenisowa prl

Ogień za 1300zł

Mam już kilka rakiet tenisowych w kolekcji, m.in takie piękne okazy:

Teraz, dzięki przyjacielowi bloga, do kolekcji trafił kolejny sprzęt.

W 1982 roku Zakłady Sprzętu Sportowego “POLSPORT” BIELSKO – BIAŁA wyprodukowały 35 tys. rakiet drewnianych, w tym 2 tys. takich młodzieżowych TOPAZ-ów. Taka dziwna nazwa pochodząca od minerału może dlatego została wybrana, że można ją tłumaczyć jako ogień. Czyli tenisowy ogień w dłoniach młodzików.

Na rakiecie o takim morskim kolorze zachowała się naklejka POLSPORTu. Niestety naciąg do naprawy, ale już jak produkowano te rakiety, to narzekano na słabą jakość naciągów.

W 1982 roku ta rakieta kosztowała 1300 zł, co przy cenie na przykład rakiety SET 02 (cena z naciągiem austriackim 2450 zł) nie było jakąś zawrotną sumą.

POLSPORT nie był w PRL jedynym zakładem, który produkował sprzęt tenisowy, ani tym najstarszym. Już pod koniec XIX wieku na dzisiejszych polskich terenach można było kupić sprzęt tenisowy. Gra w tenisa stała się bardzo popularna w okresie międzywojennym. Do tego potrzebny był sprzęt, a nie wszystkich stać było na drogie produkty firmy Dunlop. Wtedy rakiety i piłki zaczęły produkować łódzkie firmy Frema i Olmar.

Po wojnie Frema została upaństwowiona, jako Państwowe Zakłady Przemysłu Drzewnego Frema, ale dalej produkowała rakiety. Największym producentem był jednak POLSPORT, gdzie produkowano m.in. modele: Wenus, Mars, Junior, Set, Gem, Gem Tenis, Nefryt, Szmaragd, Diament, Opal, Szafir extra, Set 02 P, Net 02 (dla dzieci), Set 02, Gem 02 (czarna i zielona), Serw 02 D Młodzik, Serw 02 M Junior i TOPAZ z mojej kolekcji. W PRL popularne były też metalowe rakiety produkowane przez Pabianicki Oddział Zakładów Galanteryjnych Przemysłu Gumowego Stomil, czyli tzw. „stomile”.

Ja nie pamiętam swojej pierwszej rakiety, ale na pewno była drewniana. Chodziłem z nią na pierwsze lekcje tenisa do sekcji w gwardyjskim klubie w Słupsku. Eh może gdyby trener nie był codziennie pijany, byłby ze mnie drugi Hurkacz albo co…

Reklama
Otagowane , , ,

Z miasta skrzypiec

Nie wiem czy taką rakietą w młodości grała zwyciężczyni French Open 1978 roku, Rumunka Virginia Ruzici. Powiedzmy sobie szczerze, pewnie nie. Ale jednak to ładny rumuński produkt i na pewno tysiące tamtejszych tenisistek i tenisistów właśnie od takiego Neptuna zaczynało swoją karierę.

Rakieta z serii Neptun firmy Reghin. Drewniana, już niestety bez naciągu. Ta rumuńska firma wypuszczała też inne planetarne serie, na przykład Pluto (czyli pluton).

Miasto produkcji, czyli rumuńskie Reghin, to mała mieścina, ale słynna. Nazywane jest miastem skrzypiec, bo tam produkowanych jest wiele instrumentów skrzypcowych. Jak widać rakiety również. Pewnie jak się robi struny, to łatwo zrobić naciąg do rakiety ;p.

Ja takiej nie miałem. Naukę gry pod koniec lat 80. rozpoczynałem naszym Stomilem. Potem był taki piękny Adidas, który wciąż mam w kolekcji i pisałem o nim tutaj: https://bufetprl.com/2020/10/25/styl-w-drewnie/

Oj tak, grało się. Zresztą w ogóle tenis był popularny. Grali w niego nawet w komiksach:

Otagowane , , ,

Styl w drewnie

To wyjątkowy skarb w mojej kolekcji, bo to pamiątka rodzinna. Grał nią brat, tata, no i ja. Fantastyczna rakieta tenisowa Adidas Ads 70 znalazła się ponownie w moich rękach.

Raczej nie grali takimi rakietami Bjorn Borg, Jimmy Connors albo John McEnroe. Po prostu rakiety Adidas nie były chyba aż tak popularne w zawodowym tenisie w latach 70. i 80., jak sprzęt innych firm. Za to dla nas, młodych chłopaków, sama nazwa Adidas była wyjątkowa. A taka rakieta tym bardziej.

Przyznam się bez bicia, nie wiem czy akurat ten model „carbon graphite ads 70” był wyjątkowy jeśli chodzi o jakość na tle innych sprzętów z tamtych lat. Dla mnie był. Może świadczy o tym w jak dobrym stanie się zachowała. Nawet taśma się trzyma, nie mówiąc o grafice.

Oczywiście na pewno naciąg tej drewnianej rakiety trzeba naprawić, ale jest cała i gra! A grałem nią wiele razy. Zresztą tenis jest bliski mojej rodzinie od lat. Dziadek Roman tuż po wojnie sam z kolegami budował kort od podstaw. Wtedy, kiedy grało się w długich spodniach.

Potem tata grywał w tenisa, brat, no i ja. Chodziłem nawet na treningi w latach 90. Kłopot polegał na tym, że trener był zawsze pijany więc de facto sam musiałem się uczyć. I uczyłem się właśnie takimi drewnianymi rakietami. Graliśmy meczyki, najczęściej o ściankę, bo była darmowa. Wyjście na kort było świętem. Uwielbiałem ubrudzone buty od kortowej czerwonej mączki.

W latach 90., nie mówiąc już o 80., posiadanie takiej rakiety, zresztą jakiegokolwiek produktu zagranicznej firmy było wyjątkowe. Ten dizajn, kolory, to nawet pachniało inaczej.

A całości dopełniał pokrowiec. No fakt, naklejka została przyklejona. A właśnie, pamiętacie, że takie naklejki można było kupić, i to różnych firm. Na rowery naklejało się na przykład naklejki motorowe albo samochodowe. Na auta, drzwi do pokoju. No wszędzie. Także na pokrowce do rakiet.

Kończąc reklamą rakiet tej serii sprzed lat już nie mogę się doczekać jak znowu wypróbuję ja na korcie…

Otagowane , , , , , ,