Jakiś czas temu rozpocząłem pewien mały cykl. Jego tematem są miejsca, w których poszukuję skarbów do swojej kolekcji. Na początek była warszawska Hala Mirowska i uliczni sprzedawcy ustawiający się wokół niej. Teraz czas na drugą miejscówkę.

To bazarek na Kole. Normalnie, znaczy w weekendy odbywa się tam bazar staroci. W tygodniu za to bazar jedzeniowy. Jednak w piątki (i chyba w środy, ale jeszcze w te dni nie byłem, więc nie potwierdzam) wokół bazaru na Kole rozstawiają się drobni sprzedawcy bardzo różnych drobiazgów. Wszystko co oglądacie tu na zdjęciach jest do kupienia, łącznie z tygrysem.


Można tu znaleźć baaaardzo różne skarby, choć nie ukrywam, jest też dużo rzeczy, które wyglądają jak dopiero wyciągnięte ze śmietnika, a sprzedawcy bywają o 10 rano pijani w sztok. Ale taki urok takich miejsc. Ja tam wypatrzyłem kilka perełek, na przykład gazety z lat 60., kasety video i magnetofonowe.


Sprzedawcy ustawiają się na chodniku wzdłuż bazaru od ulicy Obozowej, wokół przystanku, ale też w alejkach na samym bazarze. Jest trochę ciuchów, ale głównie jakieś przedmioty sprzed kilku albo kilkudziesięciu lat.

Polecam się targować. Jak zobaczycie gazetę za 5 zł, to handlarz na pewno sprzeda wam za 3 zł, albo przynajmniej dwie za 8 :).

Oczywiście jest sens tam iść jak jest dobra pogoda, wtedy sprzedawców jest naprawdę sporo. No i wcześniej rano. O godz. 11 najlepszych skarbów już nie ma, a i wielu sprzedawców już jest w fazie alfa po spożyciu litrów napojów chłodzących…