Działanie banalnie proste. Napełniało się gorącą wodą i ten nagrzewał zimne nóżki albo inne części ciała.
Biały korek, jeszcze dziurka do łatwego zawieszenia. Taki oto skarb trafił do mojej kolekcji, znaczy termofor. Co ciekawe, trafił jeszcze w oryginalnym opakowaniu.
Od razu widać tu producenta, to Krakowskie Zakłady Przemysłu Gumowego Stomil. Widać cenę, widać też, że to „termofor extra”.
Mimo, że extra to jednak dzisiaj bym nie użył, aleeee kiedyś…
Najbardziej pamiętam głos cudownego Wiesława Drzewicza, którym mówił Gargamel. Do tego byli jeszcze m.in. Wiesław Michnikowski (Papa Smerf) i Włodzimierz Press (Łasuch). Chyba każdy dzieciak na przełomie lat 80. i 90. oglądał animowane „Smerfy”. Wróciły wspomnienia, bo do kolekcji trafiło kilka skarbów z nimi związanych.
Najpierw taka zabaweczka. Banalnie proste pudełeczko ze smerfowym obrazkiem, dwoma wgłębieniami i dwoma kulkami. Trzeba nim tak balansować, by kulki trafiły do dziurek. Nie ma tu nazwy producenta, prawdopodobnie jest to zabawka z lat 80., od jakiegoś rzemieślnika-prywaciarza.
Za to w przypadku tego zestawu wiadomo wiele. Oto oficjalne figurki firmy Schleich. Pochodzą z przełomu lat 70. i 80. Świadczą o tym napisy.
Widać tu również napis Peyo, to pseudonim rysownika, belgijskiego komiksiarza, który stworzył Smerfy w latach 50. XX wieku.
Na początku lat 80. Hanna Barbera zrealizowała serial animowany ze Smerfami i Gargamelem (oraz jego kotem Klakierem) w rolach głównych. W Polsce zaczął być wyświetlany od 1987 r.
Smerfów było łącznie ponad 100, figurek nie aż tyle, ale za to robią wrażenie. Mają super dodatki i są naprawdę nieźle wykonane.
I jeszcze jedno, pamiętaliście, że Smerf, który się zakrztusi, robi się żółty?
Tymczasem kto ma czas jutro (niedziela) i będzie w Warszawie, to zapraszam na targi książki na stadion PGE Narodowy. Od godz. 12 będę na stanowisku Muzy. Będę podpisywał książki, ale chętnie też po prostu z Wami pogadam. Oczywiście będę miał kilka gadżetów z epoki.
Kontynuując poprzedni wpis zapraszam na wycieczkę wokół kolejnych przedmiotów z kolekcji związanych z Jarmarkiem Dominikańskim w Gdańsku. Jak już pisałem, mam do niego słabość, bo sam przed laty na nim handlowałem. Teraz mogę cieszyć się wieloma gadżetami z logo jarmarku. Na początek piękny brelok.
Jak widać pochodzi z 1984 roku. A co oznacza ten skrót na rewersie? To Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego, które na pewno partycypowało w organizacji tej imprezy. Imprezy, na której wystawiały się wielkie zrzeszenia, przedsiębiorstwa i mali rzemieślnicy. Niektórzy mieli swoje gadżety. Na przykład Polski Len, czyli Zrzeszenie Przedsiębiorstw Przemysłu Lniarskiego i taka siatka z materiału.
Co jednak warto było wziąć kierując się na jarmark? Na pewno płaszcz przeciwdeszczowy i mapę/przewodnik. Też takie mam.
Niezbędny może być również katalog jarmarku. W poprzednim wpisie pokazywałem jeden, teraz czas na kolejny, z 1974 roku.
Wiele w nim zdjęć, historii, opowieści, ale – co dla mnie najciekawsze – reklamy wystawców. Ileż tu perełek. Są tu adresy, spisy towarów itp. Na przykład Pewex i Orbis.
Idźmy dalej. Wykaz kawiarni Społem i ośrodków „Praktyczna Pani„.
Tutaj fantastyczne rysunki Jujki, no i hasła.
Wreszcie coś słodkiego. Słynny Bałtyk ze wspaniałym hasłem: „Spróbuj słodyczy ZPC Bałtyk, staniesz się wiernym klientem”. Ja byłem.
Ta tradycja ma długą historię również w mojej rodzinie. Ja stałem w latach 90., sprzedawałem komiksy i puszki. Oczywiście puste, o czym boleśnie przekonał się pewien turysta, który myślał, że sprzedaję napoje. To były kolekcjonerskie puszki! Ale puste. Niestety nie mam zdjęć z tamtego okresu. Kontynuowałem tradycję, bo sprzedawał też mój brat, moja ciocia-babcia, rodzice. Tu dowody. Ciocia Lucylla, piękna mama Krystyna i modny tata Bogdan. W takiej kolejności.
Chodzi oczywiście o Jarmark Św. Dominika. Historia tej imprezy handlowo-kulturalnej sięga średniowiecza. W PRL jednak, aż do 1972 roku, zaniechano jej organizacji. Jednak właśnie wtedy, m.in. z inicjatywy redakcji „Wieczoru Wybrzeża” powrócono do niej i do dziś ta wielka impreza ściąga tysiące turystów. Ostatnio do kolekcji, od przyjaciela Rafała, wpadło wiele skarbów związanych z jarmarkiem. Czas na pierwszą część prezentacji.
Z jarmarkiem związane jest wiele gadżetów, reklamowych i nie tylko, w tym chociażby powyższy medal, czy długopisy i papeteria.
Mam też cudowne naklejki oraz proporczyki.
Chyba jednak najbardziej wartościowym, a na pewno wnoszącym najwięcej informacji, jest katalog z drugiej (po reaktywacji) edycji, czyli z 1973 roku.
Ileż tu cudownych informacji. O organizatorach, historii, do tego zdjęcia.
Katalog to również wiele reklam, które są doskonałym dokumentem o bardzo różnych zakładach, zrzeszeniach itp. Są adresy, menu, spisy towarów i nie tylko. Wszystko w towarzystwie rysunków Zbigniewa Jujki. Zobaczcie jakie są perełki, nawet konkretne dania! Mnie zainteresował napój Boruta.
A ta Krewetka, to wiecie, ta gdzie potem było kino.
Do tego na przykład wykaz lotów z Gdańska, to są dopiero dokumenty epoki! Są również cudowne hasła reklamowe: „Mydła toaletowe? Oczywiście!”.
I zwrócę uwagę na jeszcze jeden skarb. Chodzi o Pepsi-Colę, która od lat 70. była produkowana w Gdańsku. W katalogu znalazła się reklama oraz fota Starów ze skrzynkami.
Mało tego, jest też wspaniały wykaz poszczególnych oddziałów Gdańskich Zakładów Piwowarskich. Widać, że Pepsi i Tonic Water rozlewano w Gdańsku-Wrzeszczu. A na deser słodkości z Bałtytku.
Skarbów związanych z jarmarkiem mam więcej, o nich wkrótce. A Wy, bywaliście na nim przed laty?