Tag Archives: spożywcze prl

W podziękowaniu

Największa radość podczas pracy nad książkami-reportażami dla mnie to spotkania z ludźmi. Moimi bohaterami. To wspaniałe rozmowy, często wielogodzinne. Pracując nad ostatnią książką „Zakupy w PRL. W kolejce po wszystko” spotkałem kilkudziesięciu wyjątkowych bohaterów . Dlaczego o tym piszę? Bo ostatnio ponownie odwiedziłem jedną z moich bohaterek i przekazałem jej książkę, w której znalazła się jej wspaniała historia.

Kiedy pierwszy raz odwiedziłem ją kilka miesięcy temu z uśmiechem poczęstowała mnie kawą, ciastem. Przez kilka godzin opowiadała o swoim życiu, bez chwalenia się, za to z nostalgią i szczerością. Wspaniałe to były opowieści. Kilka z nich znalazło się w książce i cudownie ją ubarwiło. Pani Teresa przepracowała w handlu ponad 30 lat. W delikatesach, barze nocnym. Co prawda interesowała się fotografią, ale poszła do technikum handlowego. Pamięta złote czasu handlu i te mroczne z kartkami w latach 80. i stanem wojennym. Jak sama wspomina:
W latach 80. nastały ciężkie czasy. Wszystkiego brakowało, ale jako że klienci i pracownicy mnie lubili, to udawało się różne rzeczy załatwić. Raz przyszła kierowniczka mieszczącej się naprzeciwko Mody Polskiej i mówi: „Córka wychodzi za mąż. Pomożesz?”. Na co ja: „No, jaka to sprawa? Ale mi palto potrzebne”. Załatwiłam jej kilka butelek, a ona mi wspaniałe palto. Do dzisiaj moja siostra w nim chodzi, wciąż jest jak nowe, sto procent wełny, czarny kolor – nic a nic nie wypłowiał. Wie pan dlaczego? Bo siostra nie oddaje do pralni, zniszczyliby, sama czyści, kawą.

Albo taka historia:
Klienci wchodzili ze swoim pół litra (u nas wódki nie było), zamawiali u nas jedzenie i siadali przy barowych stolikach. Oj, jak wtedy się piło, koszmar. Dużo znanych twarzy przychodziło. A jak się napili, to byli nieobliczalni. Jeden aktor, już nie żyje, to mi kasę zrzucił pod nogi. O mało mi ich nie połamał, bo to ciężkie cholerstwo było. Zrobiła się niezła awantura. Przyjechała milicja, bo akurat mąż kierowniczki był komendantem komisariatu MO na Wilczej. Przysłali takich matołów, że jak pokazałam dziurę w podłodze od tej kasy, to tylko powiedzieli: „Pani go nie denerwuje, bo on w filmie występuje”. Wkurzyłam się! W końcu kierowniczka pacnęła go z tyłu w łeb. Wtedy się trochę uspokoił.

Więcej jej cudownych historii znajdziecie w książce, a tymczasem Pani Teresa we własnej osobie. Ta po lewej.

Tym samym bardzo dziękuję Pani Teresie, że wpuściła mnie do swojego świata, a po więcej zachęcam do książki.

Otagowane , ,
Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij