Łunochod 1 dotarł na Księżyc w ramach misji Łuna w listopadzie 1970 roku. Czy już wtedy inżynierowie z firmy zabawkarskiej Straume w Rydze na Łotwie myśleli o swojej kosmicznej zabawce, trudno powiedzieć. Na pewno jednak już w latach 70. dzieciaki za naszą wschodnią granicą, a później z całego bloku wschodniego mogły kupić ten oto cudowny pojazd księżycowy.
Pojazd udało nam się zdobyć w pewnym warszawskim antykwariacie. Ma długość ponad 30 cm, działa dzięki dwóm płaskim bateriom. Z boku widać nazwę firmy, a na kaskach kosmonautów jasny sygnał z jakiego są państwa.
Pojazd ten produkowany był w różnych wersjach, miał różne numery boczne i różny kolor kosmonautów. Po prostu ewoluował.
Biała kopuła z przodu zaczyna zachwycać po uruchomieniu pojazdu. Wypełnia się błyskami świateł, a sam pojazd porusza się. Co ważne i niezwykłe to fakt, że po dotarciu do przeszkody pojazd cofa się minimalnie, skręca i rusza dalej. Co widać na filmie na samym dole.
Baterie wkłada się od dołu, tam też znajduje się włącznik pojazdu i koła.
W środku zabawki znaleźliśmy dwie płaskie baterie. Wyprodukowano je w ZSRR, a pochodzą, uwaga, z 1969 roku! Zatem pojazd nie może być wiele starszy.
Na koniec film udowadniający, że nasz pojazd działa i świetnie radzi sobie z przeszkodami:
chyba: ewoluował 🙂 ale może i miał do czynienia z ewaluacją, nie wiem, nie czepiam się już 😉
No dobra, już dobra, jak zwykle ma rację 🙂
Miałem taki jak byłem mały. Był jasnoniebieski i prawdopodobnie miał na boku coś cyrylicą. Niestety nie przetrwał mojej chęci poznawania „co jest w środku” natomiast owo optyczne zjawisko tworzone było przez obracający się pleksiglasowy talerzyk z naniesionymi kroplami pleksi, podświecany dwoma żarówkami.
Dziękujemy pięknie za uzupełnienie. Szkoda,że się Twój nie zachował 😦
To jest zabawka którą miałem, ale jej nie pamiętam bo byłem za mały kiedy czarna owca rodziny, mój kuzyn Dariusz zabrał mi ją i rozmontował za domem w celu zaspokojenia swej ciekawości bo tak go fascynowało to co świeci w środku… 😦
Miałem tego kosmicznego łunochoda lub łunopodłogo łazika 🙂 dwie baterie płaskie i inteligentny system samosterowania 🙂 W 90 roku u mnie w mieście ruskie handlowali mydłem powidłem i siłą żywą w postaci żółwi bojowych z ruskich stepów 🙂 Niestety łazik mi się nie podobał ale udawałem radość przed matką by jej nie było przykro. Bardziej interesował mnie jego do bólu prosty mechanizm zasilania niż on sam.