Tag Archives: vhs

Byłem, widziałem, polecam

Zapowiadałem tutaj wernisaż wystawy „Wideoświat. Powrót do kaset VHS” w łódzkim Muzeum Kinematografii. Byłem, widziałem i oto dla was mini relacja i zaproszenie.

Wystawa jest czynna do 1 września tego roku, wszelkie informacje znajdziecie tutaj: https://muzeumkinematografii.pl/wideoswiat-powrot-do-kaset-vhs/

Ja jestem dumny i zaszczycony, bo dołożyłem się do tej wystawy tekstowo i wspominkowo. Dzięki temu logo BufetPRL (po raz pierwszy w historii) widnieje wśród partnerów tej ekspozycji. Ta jest niezwykle ciekawa.

Przeprowadza widzów przez fenomen kultury wideo na wielu poziomach, działa na wszystkie zmysły. Już na wejściu czarują cudowne plakaty przebojów wideo sprzed lat.

Dalej rekonstrukcję pokoju z przełomu lat 80/90 z kasetami na meblościance, telewizorami i magnetowidami. Na nich można zobaczyć cudowne prywatne archiwa ze ślubów, komunii i innych rodzinnych wydarzeń sprzed lat. Jest też odwzorowanie fragmentu wypożyczalni z całą masą cudownych kaset.

Tu chociażby takie perełki twórców okładek.

Na wystawie jest też wiele przykładów kaset nie tylko z filmami.

Do tego czasopisma sprzed lat poświęcone wideo, oryginalne karty z wypożyczalni, kamery, magnetowidy. W tym pierwsze polskie.

Jest też klasyczny obraz sprzed lat, czyli bagażnik wypełniony kasetami. Tak kiedyś sprzedawano kasety na ulicy.

Do tego stanowiska z telewizorami i odsłuchem. W nich wspomnienia m.in. Olgi Drendy czy moje, ale też cudowne porównania różnych tłumaczeń na przykładach jednej sceny, wspomnienie lektorów.

Wystawie i poprzedzającym ją warsztatom towarzyszy specjalne wydawnictwo z bardzo ciekawymi tekstami i obrazami.

Wpadajcie do Muzeum Kinematografii (poza wystawą o wideo jest też cudownym miejscem z historią, niesamowitymi wnętrzami i eksponatami) i zdajcie relację jak było!

A na deser jeden z moich tekstów do wystawy.

„Prawdziwa rewolucja” – stwierdził Andrzej Kurek, pokazując widzom płaski przedmiot z taśmą. Po czym wsunął go w tajemnicze urządzenie. Wcisnął „play” i zadziała się magia. W ten sposób współprowadzący telewizyjny program popularnonaukowy „Sonda” zaprezentował polskim widzom kasetę video w formacie VHS oraz magnetowid. Wielu Polaków widziało takie cudo po raz pierwszy. Był grudzień 1983 roku.
Świat poznał system VHS siedem lat wcześniej, kiedy japońska firma Victor Company of Japan (znana szerzej jako JVC) wyprodukowała pierwszy magnetowid: Victor HR-3300.
W tej samej „Sondzie” prowadzący pokazali kasety w formatach magnetycznego zapisu obrazu i dźwięku, które przegrały „wojnę” z formatem VHS: Betamax oraz Video 2000. Betamax co prawda zapewniał lepszą jakość zapisu, ale krótszy czas. Poza tym jego twórcy z Sony chcieli licencjonować produkcję formatu innym klientom. Lepszy jakościowo był również opracowany pod koniec lat 70. przez markę Philips (wraz z niemieckim Grundigiem) Video 2000. VHS zdominował rynek, bo był dostępny bez opłat licencyjnych. Do tego był tańszy i zapewniał dłuższy czas zapisu. Z jakością wygrała łatwość kopiowania i dystrybucji.
Do sukcesu VHS przyczyniły się również wypożyczalnie, dla których generował mniejsze koszty funkcjonowania. Z kolei te cieszyły się popularnością, bo mało kogo było stać na zakup oryginalnych kaset. Jednak największym wyzwaniem był zakup magnetowidu. W 1982 roku chętny na magnetowid w Polsce (otrzymujący średnie wynagrodzenie ponad 11 tys. zł miesięcznie) na sprzęt musiał zbierać pięć lat. Głównie z tego powodu, według różnych danych, magnetowid miało wtedy nad Wisłą zaledwie kilkanaście tysięcy domostw. W dostępności sprzętu, wtedy przede wszystkim sprowadzanego przez samych nabywców zza granicy albo kupowanych w Peweksach czy Baltonach miała pomóc rodzima produkcja.
W 1982 roku warszawskie Zakłady Radiowe im. Kasprzaka wypuściły na rynek detaliczny magnetowid MTV-50. Wcześniej, na licencji Philipsa produkowano modele MTV-10 i MTV-20, ale ty były przeznaczone na potrzeby instytucji państwowych. Polskie produkty przegrywały jednak z zachodnimi i azjatyckimi jakością. W połowie dekady ZRK wprowadziły na rynek nowy model MTV-100, ale nie nadążały z produkcją, a poza słabszą jakością produkt zniewalał wagą aż 12 kg. W sklepach pojawił się także magnetowid Kasprzak-Goldstar GHV1223K, jednak nie była to do końca rodzima produkcja, bo korzystano z koreańskich zestawów do ich montażu. W latach 90., tuż przed upadkiem zakłady Kasprzaka produkowały kolejne modele, ale nie zmieniły one sytuacji firmy. W latach 90. już w wolnorynkowej rzeczywistości jeszcze można było kupić magnetowidy z dzierżoniowskiej Diory oraz firmy Polkolor z Piaseczna. Zakup samego magnetowidu nie rozwiązywał jednak problemu wyświetlania przebojów na kasetach VHS.
Filmy na kasetach VHS, które były sprowadzane do Polski, w większości były nagrane w standardzie PAL, z którym nie współpracowały polskie telewizory operujące w systemie SECAM. Ten pochodzący z Francji system miał inną, mniejszą rozdzielność. Trzeba było więc pozbyć się starego Rubina i zaopatrzyć w nowoczesny telewizor. Dodatkowym wyzwaniem była podawana przez producentów długość filmu. Odpowiadała ona amerykańskiemu formatowi NTSC, który w systemie PAL zaoszczędzał ponad 10 min. nagrania więcej na kasecie.

Z tymi wszystkimi problemami finansowymi i formatowymi musiał zmierzyć się polski odbiorca wideo, a dopiero wtedy mógł zanurzyć się w akcyjniaku z Chuckiem Norrisem, karateckim z Bruce’em Lee albo innym hicie na kasecie VHS. Uwolniło go to od „niewolnictwa” ramówek telewizyjnych i repertuarów kin. Teraz mógł oglądać co chce, kiedy chce i tyle razy ile ma ochotę.

Otagowane , , , ,

4876 filmów

Dzisiaj dla mnie wielka chwila. W łódzkim Muzeum Kinematografii wernisaż wystawy „Wideoświat. Powrót do kaset VHS”, o kulturze video. Miałem przyjemność współpracować przy ekspozycji i serdecznie Was na nią zapraszam. Czynna od 20 kwietnia do 1 września 2024. Więcej info tutaj: https://muzeumkinematografii.pl/wideoswiat-powrot-do-kaset-vhs/

Piszę o tym również dlatego, że do kolekcji trafił wyjątkowy gadżet od pasjonatki gazet, książek i wszystkiego co drukowane przed laty, która na Instagramie prowadzi profil „biblioteczka_z_prlu”. Mam już co prawda sporo prasy i wydarnistw wideo sprzed lat…

…Jednak brakowało mi pozostałych części wyjątkowego przewodnika video. Na zdjęciu widać, że mam wydanie z Harrisonem Fordem. Teraz mam kolejną część, finalnie to trzeci poradnik „The best of Video” zawierający opisy 4876 filmów do roku 1992.

Wydany w 1991 roku zawiera opisy filmów, z aktorami, reżyserami, danymi technicznymi, no i ocenami. A skala jest cudowna. Widać ją tutaj.

Widać tu też opisy, a te zdarzają się cudowne. Na przykład w opisie do „9 i pół tygodnia” autor postanowił podkreślić obecność scen erotycznych.

Z kolei w przypadku wielkiego przeboju wypożyczalni, nie szczędzi gorzkich słów („nieco gorzej z logiką”). Ciekawostka: tu film jest wpisany jako „Nico”, autor opisu podaje, że film był znany jako „Ponad prawem”. Ja go znam z kolei jako „Nico: Ponad prawem”.

Poniżej opis też przebojowej serii „Rambo”. Ja na przykład nie wiedziałem, że powstała animacja „Rambo”. Może dlatego, że jak pisze autor opisu: „całkowita rysunkowa bzdura„. Bardzo chciałbym to obejrzeć.

Równie ciekawe wydają mi się w tym wydawnictwie reklamy. Dużo perełek, które pokazują też jakie kino było popularne.

Tymczasem lecę do Łodzi na wernisaż. Zdam relację…

Otagowane , , , , , ,

Montana na kasecie

Miesięcznik „Cinema Press Video” podawał, że w Polsce w 1993 roku było ponad tysiąc firm zajmujących się wydawaniem i dystrybucją kaset. Do tego ponad 10 tysięcy wypożyczalni. Z kolei w roku 1994 r. magnetowidy posiadała już prawie połowa polskich gospodarstw domowych. Każdy z nas chciał mieć taki sprzęt, no i kasety. U nas w domu pierwszy magnetowid był marki JVC. Do tego oczywiście kasety. Najlepiej oryginalne, ale te najlepsze jak Sony czy TDK były drogie i do kupienia w Peweksie. Było jednak masę innych firm produkujących kasety, także podróby. Najbardziej pamiętam Kamasonic. Ostatnio do kolekcji wpadło mi trochę kaset. Ileż tu fantastycznych perełek graficznych i kultowych kaset. Zapraszam na mały wernisaż.

Przegrane filmy z Michaelem Dudikoffem czy Arnoldem Schwarzeneggerem były dostępne nie tylko na oryginalnych kasetach SKC, Goldstar, B&S, Konica, Samsung, Fuji, JVC, Akai, Kodak, Sanyo, Hitachi, Shivaki, Adachi, tureckich RAKS czy wreszcie gorzowskich Stilon (korzystających często z dobrych
taśm BASF)
. Rynek był bardzo chłonny. Magazyn „Life Video” z 1992 roku szacował, że w Polsce sprzedawało się wtedy od 10 do 20 milionów kaset rocznie. W różnych standardach i o różnej
długości. Najpopularniejsze były 180, 195 i 240 minut. Tylko w okresie komunii schodziły E-60. Tych najpopularniejszych też trochę mam.

Wariacje graficzne naprawdę robią wrażenie. Nazwy też, te poniższe (z tego co pamiętam) nie należały do najlepszych jakościowo.

Wiele z firm produkujących kasety mieściło się w Japonii.

Nie brakowało też jednak firm z innych części świata. Ta Yellow Box to chyba z NRD.

Bardzo dobrze pamiętam firmę Akai i tu mam jakiś skarb high quality.

Wreszcie coś co przypomina Panasonic, ale to Pensonic z Malezji.

Zresztą i tak najważniejsze było to, co na kasetach, a nie okładki.

I małe rozdawnictwo. Chętnej osobie przekażę cztery kasety video. Oczywiście za darmo. Zajrzyjcie na profile BufetPRL na FB albo Instagramie i napiszcie tam.

Otagowane , , ,

Teledyski, lody i karate

Kilka wyjątkowych wspomnień mam z kasetami wideo, tak jak pewnie każdy, kto wychowywał się na przełomie lat 80/90. U wujka na odtwarzaczu wideo, wraz z kuzynką, oglądaliśmy „Lody na patyku”. U sąsiada oglądałem jakieś pierwsze erotyki. Za to kiedy już mieliśmy własny magnetowid JVC to chodziłem do wypożyczalni kaset wideo „PACO” w domu kultury. Tam najchętniej wybierałem coś z działu sensacja, albo wojenne. Na przykład serię z Nico Toscanim (oczywiście Steven Seagal) albo „Bitwę o Anzio” z Robertem Mitchumem, „Komandosów z Navarony” i „Tylko dla orłów. I właśnie ten film znalazłem wśród kaset, które uchowały się u Staszka i Heleny.

Jest tu cały przekrój tego, co oglądało się przed laty i przegrywało od kolegów. Filmy wojenne, karateckie, „Lody na patyku”, western, ale też bardzo ważna rzecz, teledyski.

Podczas zagranicznych wyjazdów Staszek nagrywał MTV na kasety VHS, jak leci. Programy muzyczne, teledyski. I potem przywoził to do Polski i jego córki wraz z koleżankami oglądały z wypiekami na twarzy.

Filmy też nagrywało się podczas zagranicznych pobytów. Z tamtejszych telewizji. Stąd potem w domach całe rodziny wraz z sąsiadami oglądały „Rambo” po holendersku, albo „Rocky’ego” mówiącego po niemiecku.

Do przegrywania potrzebne były kasety i te były różnej długości. Tu widać przykład 180, 195, 240, ale były też dłuższe. Produkowały je uznane firmy, jak Panasonic, Sony albo Fuji, ale jak widać na zdjęciu firm było znacznie więcej. Czasami egzotycznych. A wśród firm produkujących kasety u nas Polskie Nagrania (czarna kaseta, druga z prawej).

Co do kaset VHS Polskich Nagrań to TUTAJ możecie zobaczyć wiele znakomitych okładek filmów, które dystrybuowali.

Natomiast szczytem marzeń było mieć taki zestaw kaset gotowych do nagrywania ulubionych filmów.

Na swoim blogu zresztą również opisywałem już kilka historii związanych z kasetami z mojej kolekcji. Zapraszam TUTAJ.

Wśród nich miałem kasetę z „Cobrą”.

I uwaga, sam się za niego przebierałem na szkolne zabawy.

Ten po lewej to ja. Zresztą kolega obok też się przebrał za Cobrettiego.

A o kasetach VHS przeczytacie również w mojej książce „Czas wolny w PRL”, która ukaże się 27 maja. Można już ją zamawiać TUTAJ. Polecam!

Otagowane , ,
Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij