Kolejne wspomnienie sprzed lat sięga kwietnia 2015 roku. Odbyliśmy wtedy niesamowitą wycieczkę do Portugalii. W Porto trafiliśmy do sklepiku podobnego szalonego zbieracza jak my. Ależ miał skarby! Kilka przywieźliśmy do domu. Oto zapis tej wizyty.
Ten wpis to wynik niezwykłego spotkania w pięknym portowym mieście o wiele mówiącej nazwie… Porto. Otóż chodząc po niespecjalnie turystycznych uliczkach tego wyjątkowego miasta (chociaż Lizbona mogła by tu konkurować) natrafiliśmy przypadkowo na przesympatycznego pana, a co więcej, jego wyjątkowy sklep. Mieści się przy Rua do General Silveira 39. Z zewnątrz może nie prezentuje się zbyt okazale, ale w środku czeka na nas (tzn. zakręconych na punkcie przedmiotów sprzed lat) wiele magicznych przedmiotów.
Zacznijmy jednak od przedmiotu, który nas najbardziej zaskoczył. Nie chodzi o piękne aparaty sprzed stu lat, które miał sympatyczny Portugalczyk, ani stare samochody, lalki czy zapinak do guzików (nie wiem jak inaczej nazwać dziwne urządzenie, które nam pan pokazał). Chodzi o zdjęcie. Pan powiedział, że ma zdjęcie pewnej „słynnej” aktorki i nam je pokazał. Powiedział, że znalazł je w książce, która trafiła do niego pewnego dnia. Okazało się, że pan miał w swoich zbiorach taki wystawiony na widok okaz:
Ale nie o to przecież chodzi na naszym blogu. Skupmy się na naprawdę pięknych rzeczach. Pan ma umownie podzielone swoje skarby na działy. Jest na przykład półeczka Coca-Coli.
Laleczki, figurki i inne skarby.
Produkty apteczne i inne trucizny.
Jest też cała kolekcja gumek.
Do tego przeróżne tory wyścigowe.
I oczywiście dużo samochodzików.
Co ważne, pan właściciel sam reperuje te okazy. A nad bezpieczeństwem czuwa zestaw monitoringu. Oczywiście zabytkowy.
Właściciel ma w kolekcji przedmiot, który pamiętamy z naszego bloga.
Pisaliśmy o nim TUTAJ.
Na koniec zagadka. Co z tego uroczego składziku…
…pan właściciel trzyma w ręku?
Pozdrawiamy pana serdecznie i przy okazji przenosimy się do… kolejnego uroczego miejsca w Porto. To raj dla fanów komiksów, Tintina oraz przygód Jamesa Bonda. Wejście może nie wygląda okazale.
Ale w środku jest już raj.
Gadżetów była taka ilość, że musieliśmy szybko uciekać…
Tutaj zakupiliśmy w prezencie dla przyjaciela bloga taką piękną gazetkę „Tintin”.
A oto dwa cudowne modele furgonetek, które zakupiliśmy w opisywanym sklepie w Porto. Zacznijmy delikatnie, czyli od vana z lodami.
Wyprodukowany przez założoną w latach 60. we Francji firmę Majorette model jest w skali 1/67. Choć zazwyczaj Majorette produkowało modele w 1/64.
Samochodzik produkowano w różnych kolorach. Z boku ma symbol lodów, a w środku pojemniki z lodami. Jego najpiękniejszym elementem jest wysuwana markiza.
Niestety nie wiemy dokładnie, z którego pochodzi roku. Podejrzewamy, że z początku lat 80. Może jeszcze wcześniej…
Za to kolejny samochodzik jest na pewno starszy. To model brytyjskiej firmy Corgi Juniors, Ironside Truck z przełomu lat 60. i 70.
Nie bez przyczyny niebieski model nosi nazwę Ironside (chociaż to prawdopodobnie model Forda Wagona). To bowiem model nawiązujący do amerykańskiej serii kryminalnej z przełomu lat 60. i 70. z Raymondem Burrem w roli detektywa na wózku inwalidzkim. W przemieszczaniu się pomagał mu czarnoskóry kolega.
Na początku jeździli właśnie takim pancernym furgonem. Później przesiedli na bardziej rodzinny model.
W serialu epizodyczne role w początkach swojej kariery grali m.in. Harrison Ford oraz Martin Sheen, pojawił się także sam Bruce Lee!
Jak widać na załączonych obrazkach dwóch panów i wózek wysuwa się na specjalnej platformie. Z boku samochodu jest wystający plastikowy element pomagający w wysunięciu.