Trochę już pisałem tu o slajdach i projektorach. Czas powrócić do tematu, bo do kolekcji wpadł mi taki skarb.
Zestaw kilkudziesięciu slajdów z bajką o Koziołku Matołku. Cykl Epoka Slajd składa się z ponad stu slajdów i co ciekawe są odzwierciedleniem książki. Oczywiście też mam ją w kolekcji.
Fantastyczne rysunki Mariana Walentynowicza zostały przeniesione jeden do jednego na slajdy. Poniżej pokazuję to dokładnie.
Całości towarzyszy tekst Kornela Makuszyńskiego. Trzeba przyznać, że w formie slajdów ta bajka prezentuje się równie fantastycznie.
A więc odpaliłem mini projektor do slajdów i bajka poszła na ścianę…
Z szynką albo serem, a najlepiej ze wszystkim. Kanapki do szkoły to była podstawa. Prawda, czasami zapominało się zjeść i dojadało na podwórku albo wyciągało po kilku dniach już zielone z plecaka. Istotny był dobry papier do kanapek. No to wreszcie mam kilka rolek.
Papiery śniadaniowe produkowały różne zakłady papiernicze i poligraficzne. Są tu papiery zwykłe, szare, jak ten ze Spółdzielni Pracy Poligraficzno-Wydawniczej „Udziałowa” z Częstochowy. Mam już kilka skarbów z tej spółdzielni, bo oni produkowali też zabawki. Na przykład taką perełkę, o której pisałem TUTAJ: https://bufetprl.com/2012/05/09/wyslij-telegram-w-milym-towarzystwie/
Wracając do tego papieru. Jest gatunku 1, pergaminowy, a jego cena to 7 zł. W zestawie mam też papier bez pieczątki zakładu oraz taki zawinięty w zieloną owijkę z zakładu Przetwórstwo Papiernicze Rzadka Wola z Brześcia Kujawskiego. Tu jest istotna informacja, że „papier posiada atest Państwowego Zakładu Higieny”.
Mam też arkusze papieru śniadaniowego z Kostrzyńskich Zakładów Papierniczych. Tutaj cena to 7,5 zł albo 8 zł. Zależy od koloru.
I jeszcze coś specjalnego. Z tego samego zakładu pochodzą takie ładne serwetki papierowe.
Czas na drugą odsłonę opowieści o pamiątkach z podróży do Francji w latach 70. cioci Lucylli z Gdańska. Tym razem różne dokumenty i foldery.
Najpierw karty pokładowe i bilety. Są tu z lotnisk polskich oraz paryskiego.
Ale zaraz, zaraz, żeby polecieć trzeba było najpierw wykupić wycieczkę, ubezpieczenie, no i zdobyć wizę. Na wszystko są papiery. Ubezpieczenie ciocia Lucylla wykupiła w Warcie. Był to rok 1978. Korespondowała też z Instytutem Francuskim i konsulatem.
Oczywiście wycieczka była wykupiona w Orbisie. Są dwie wpłaty, na ponad 18 tys. i dwa tys. Jest również odpowiednie zgłoszenie. Ale to już z roku 1972. Wycieczka „Paryż nocą” kosztowała dokładnie 20.131 zł. Zachowała się również broszura z warunkami uczestnictwa w zagranicznych wycieczkach Orbisu.
Wreszcie jest plan wycieczki. Co ciekawe mam dwa plany wycieczki w 1972 roku. Krótsza wersja (tylko na Paryż) to ta:
Tutaj widzimy, że przylot do Paryża następował z Londynu. W planie między innymi „zwiedzanie Paryża nowoczesnego autokarem z przewodnikiem”, „zwiedzanie Paryża iluminowanego (nocnego)” oraz kolacja w restauracji.
Jest też drugi plan. Wydany w takiej ładnej broszurze. Obejmuje pełną wycieczkę Warszawa-Londyn-Paryż-Warszawa.
W tym programie dużo ciekawych pozycji: śniadanie na pokładzie samolotu (ależ to musiało być przeżycie w 1972!), Windsor, British Museum, muzeum figur woskowych. To Londyn, potem Paryż. Tu mamy m.in. wieczór w Moulin Rouge!
Są jeszcze dodatkowe informacje: o zakwaterowaniu w pokojach bez łazienek, o 3 posiłkach dziennie, o lotach itp. Co to musiała być za podróż!
Ale to nie koniec podróżnych teczek cioci Lucylli z Gdańska…
Jak tylko pozwalała pogoda braliśmy talię i szliśmy na stoliki. Było takie miejsce na moim podwórku na słupskim Zatorzu. Betonowy stolik, do tego cztery siedziska. Idealne miejsce na grę w karty. Jedną z popularnych talii była wtedy taka.
Graliśmy w Chiński Upadek Japonii (z tego powstaje pewien skrót), zwanym też Panem. Poza tym w makao, oszukańca albo tysiąca. Zresztą w karty grało się wszędzie. Na biwakach, w autobusach podczas wycieczek, na przerwach lekcyjnych.
Dobrze pamiętam akurat takie talie. To styl nadreński i karty z przełomu lat 70 i 80. Wyprodukował je chyba największy producent kart w PRL, czyli Krakowskie Zakłady Wyrobów Papierowych (KZWP).
Choć prawdę mówiąc, to historia zakładu sięga czasów przedwojennych. Wtedy fabryka nazywała się Krakowskie Fabryki Kart Do Gry. Po II wojnie wciąż produkowały karty i to w różnych wzorach.
W KZWP produkowano różne serie kart, na przykład do skata albo „Czarny Piotruś”. Przygotowywali je znakomici graficy, chociażby Franciszek Bunsch, Jan Szancenbach, Maria Orowska-Gabry.
Powstawały serie barokowe, z okazji stulecia motoryzacji, rocznicy „Odsieczy wiedeńskiej” czy motoryzacyjne.
Tak naprawdę liczyło się jednak jedno, czy będzie dobre rozdanie…