Tag Archives: etykiety zapalczane prl

4 jaja na etykiecie

Czas powrócić do kolekcji skarbów, które zdobyłem jakiś czas temu. Chodzi o popularne hobby przed laty, czyli zbieranie etykiet zapałczanych. Ile tu powstało wspaniałych dzieł graficznych i tekstowych. O części pisałem wcześniej, teraz czas na drugą część reklam na takich właśnie etykietach.

Widzimy tu jubileuszu RUCH-u w 1970 r., ale tak naprawdę, kioski nie były wynalazkiem PRL-u. Pierwsze budki oferujące tytoń i prasę otwierano na dworcach kolejowych tuż po I wojnie światowej, od grudnia 1918 roku, kiedy to księgarze Jan Gebethner i Jakub Mortkowicz powołali do życia Polskie Towarzystwo Księgarni Kolejowych „Ruch”. Pierwszy kiosk z prasą, ale też książkami, tytoniem i różnymi drobiazgami, stanął na peronie warszawskiego dworca Kolei Wileńskiej.
W połowie lat 30. XX wieku kiosków było już około 700 w całej Polsce. Rozwój sieci przerwała II wojna światowa, ale od połowy lat 40. – przejęte przez państwowe władze – kioski nie tylko się odrodziły, ale też zrobiły zawrotną karierę. W PRL-u były wszędzie: na każdym osiedlu i w każdej wiosce. Stały na dworcach, lotniskach, ale też w ośrodkach wczasowych, na campingach, w zakładach pracy, urzędach wojewódzkich i miejskich, komitetach wojewódzkich, hotelach. W niektórych miejscach, na przykład na dworcach PKP, były otwarte 24 godziny na dobę – wszystko dla wygody klienta. Były tak istotne, że przewodniki turystyczne informowały, czy na danym campingu obok restauracji, świetlicy, ubikacji jest kiosk właśnie.
Czasami było ich w jednej okolicy aż tyle, że stojąc przy jednym, można było dostrzec drugi. Na przykład na samej ulicy Grójeckiej w Warszawie – wcale nie najdłuższej – stało ich 15, a w Gdańsku w przejściu podziemnym przy kolejce SKM w kierunku Nowego Portu dwa kioski stały w odległości kilku metrów od siebie.

Etykiety zapałczane były idealnym miejscem na reklamę, nie tylko sieci RUCH. Zapałki były w PRL w powszechnych użyciu, nie tylko przez miliony palaczy. Idealne do podpalenia saletry, czy wyciągnięcia kawałka baleronu z dziury w zębach… Reklamowano na nich wiele zakładów pracy albo same produkty. Jak powyższe przykłady, albo to, co poniżej.

A pamiętacie, jak się sprawdzało czy takie płaskie baterie mają jeszcze moc? Tak, językiem dotykało się blaszek, jak piekło, znaczy jeszcze działa.

Niżej ciekawe przykłady handlowe. Regionalny wzór na reklamie sklepów GS, czyli Gminnej Spółdzielni oraz ORS, czyli Obsługa Ratalnej Sprzedaży. Forma systemu sprzedaży, która doczekała się nawet solidnej reklamy filmowej. W „Małżeństwie z rozsądku” Stanisława Barei z 1966 w scenografii mebli i hasła „ORS w służbie świata pracy” tańczy para zakochanych granych przez Elżbietę Czyżewską i Daniela Olbrychskiego.

Poprzez etykiety reklamowały się też duże sieci handlowe, czyli PDT-y (Powszechne Domy Towarowe), CDT-Y (Centralny Dom Towarowy) oraz Domy Towarowe Centrum. Te ostatnie mieściły się na reprezentacyjnej Ścianie Wschodniej przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Utrzymany w modernistycznej stylistyce kompleks składał się z trzech budynków mieszkalnych oraz czterech domów towarowych: Warsa, Sawy, Juniora (wszystkie trzy działały pod wspólnym szyldem Domy Towarowe Centrum) i Sezamu. Pierwszym, który został otwarty dla klientów, był Junior z asortymentem skierowanym do młodych ludzi. Nazwę wybrano w konkursie, w którym proponowano też m.in. Autostop, Kaśka, Młodzieżowiec, Narkotyk, Elvis, Teksas czy Europa. Słynęły z gadżetów, można było dostać siatki z domów Centrum, breloki itp. Mam zresztą kilka w swojej kolekcji. Fotki poniżej.

Jeszcze na koniec dwie etykiety z wyjątkowego przedsiębiorstwa. Chodzi o Baltonę, której poświęcam sporo miejsca w swojej książce „Zakupy w PRL”. Te dwie różnią się mały szczegółem.

Tu fragment o Baltonie z mojej książki:
Baltona powstała tuz po II wojnie. Początkowo miało zaopatrywać wyłącznie statki, ale już w latach 50. doszły do tego m.in. placówki dyplomatyczne akredytowane w Polsce i za granicą oraz polskie placówki za granicą. W kolejnej dekadzie uruchomiono sprzedaż na przejściach granicznych, na przystaniach promowych w Gdańsku-Nowym Porcie i Świnoujściu, na Międzynarodowym Dworcu Lotniczym w Warszawie i na pokładach samolotów LOT (choć wyłącznie na trasach międzynarodowych). Baltona obsługiwała też sklepy dla wystawców i zagranicznych gości na Targach Książki w Warszawie i na Targach w Poznaniu (na których pod koniec lat 50. oficjalnie zadebiutowała Coca-Cola, napój dostępny aż do połowy lat 70. wyłącznie w sklepach Baltony i Peweksu).
Pierwsze placówki zostały otwarte w Gdyni, Szczecinie, Świnoujściu i Gdańsku. Mogły też z nich korzystać rodziny marynarzy pobierających dodatek dewizowy. Sklepy otwierano z pompą, zawsze w towarzystwie oficjeli z miasta i komitetów wojewódzkich. Pierwsi klienci dostawali upominki, kobiety – kwiaty i bombonierki, mężczyźni – koniaki. Początkowo nie do końca wiedziano, jakie towary będą najbardziej pożądane, dlatego wprowadzono ankiety, w których klienci mogli przedstawić swoje propozycje dotyczące asortymentu.
Baltona jest kojarzona przede wszystkim z towarami spożywczymi, tymi z zagranicy i najlepszymi z Polski. Można było kupić zagraniczne piwo Carlsberg, Tuborg, ale też krajowy Żywiec. Zagraniczne koniaki, a do tego polskie wódki i miód Wawel. Papierosy Dunhill, Rothmans, King Size. Szwajcarskie czekolady Tobler i Suchard, holenderskie Van Houten – i wedlowskie Katarzynki. Nie brakowało też innych towarów luksusowych. Perfumy marek Dior, Nina Ricci, Chanel, obok których stały wody kolońskie Wars, Sawa, Parys, Consul. Na półkach z odzieżą sąsiadowały z importowanymi wyrobami z Włoch, Wielkiej Brytanii czy Holandii polskie skóry i kożuszki zakopiańskie. Fajans z Włocławka, polskie kryształy, biżuteria z bursztynu, drewniane drobiazgi – a także sprzęt elektroniczny, w tym pierwsze w Polsce komputery (już niepolskie).
Baltona była handlowym molochem, który miał swoją kasę zapomogowo-pożyczkową (pracownikom udzielano kredytów na zakup mieszkań), organizował urlopy wypoczynkowe w ośrodkach campingowych w Łebie i Międzyzdrojach, kolonie letnie dla dzieci, obozy harcerskie, choinki, prowadził stołówki. Firma wspierała też ogólnopolskie akcje, na przykład budowę teatru w Gdyni czy odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie.
Dużą wagę przykładano do reklamy i gadżetów – słynne logo z marynarzem pojawiało się na popielniczkach, zapałkach, reklamówkach, kartach do gry
i szklankach…

Więcej wspomnień o Baltonie i nie tylko w książce „Zakupy w PRL”, a więcej o etykietach zapałczanych będzie wkrótce na blogu.

Otagowane , , , , ,

Najwyższa jakość!

Czas powrócić do graficznych skarbów. Od jakiegoś czasu w kolekcji mam pokaźny zestaw etykiet zapałczanych sprzed lat. Dużo tam dobra. Tym razem po raz kolejny powrócę do reklam.

Wiele ciekawych przykładów. Na przykład reklamy produktów bez podania producenta i miejsca zakupu. Jak te sok, koncentrat i zupa powyżej. Poniżej już różne przykłady. Bo jest reklama sieci sklepów meblowych chyba ze słynnym krzesłem Chierowskiego model 366. Jest też środek na ochronę drewna i czysta, żywa wełna.

A tu klasyk z marynarzem z Baltony, czyli sklepów na początku zaopatrujących statki i marynarzy, a potem już otwartych dla wszystkich. Jest też reklama zakładów jubilerskich Przedsiębiorstwa Handlu Detalicznego (prawdopodobnie) z hasłem „punktualność obowiązuje”.

Kolejny klasyk. Reklama czasopisma „Polityka” i baterie Centra.

Oczywiście mam oryginalną baterię Centry, płaską. Pamiętacie jak się sprawdzało czy jeszcze działa?

Niżej mieszanka obówniczo-kuchenna.

Teraz czas na domy handlowe. Było ich trochę, rolniczaki, cedety, pedety. To a propos tych ostatnich.

Cedety stawiały na luksus, jest nawet napis „exklusiv”.

Wreszcie Domy Towarowe Centrum, o których kilka razy już pisałem. Wyraźnie widać ich hasło: „Domy towarowe Centrum miejscem dobrych zakupów”.

Otagowane , , , , ,

Tylko Nysą

Czas wrócić do kolekcji etykiet zapałczanych z PRL. Pisałem o nich kilka razy, czas na drugą odsłonę etykiet reklamowych. Tutaj też dużo cudeniek.

Na początek Polskie Linie Lotnicze, narodowy przewoźnik nie mógł przepuścić okazji i też reklamował się na etykietach. Zresztą mam kilka innych skarbów lotoskich, o których pisałem wcześniej.

Wróćmy jednak do etykiet. Takie wspaniałe okazy. Uniwersalna pasta DOM oraz rocznicowa etykieta z okazji 100 lat firmy Konstal Chorzów. Firma obchodziła je w 1964 r.

Inny okaz jeszcze sprzed pewnej tragedii. Chodzi o rafinerię w Czechowicach-Dziedzicach. Tutaj gwarantuje jakość, ale rafineria zasłynęła z pożaru, do którego doszło w 1971 r. Doszło do niego po uderzeniu pioruna, kilkadziesiąt osób zginęło, ponad sto było rannych, spłonęło kilkadziesiąt samochodów.

Usługi fotograficzne też pojawiały się na etykietach. Tutaj przykłady.

A propos usług, no to jeszcze pomoc drogowa Polskiego Związku Motorowego. Takimi żółtymi Nysami śmigali.

Jeszcze różne oferty PKO. Oferty oszczędzania (na przykład dla dzieci), składania na mieszkanie, reklamujące książeczkę premiową, która potrajała wkład albo informujące, że przecież „październik miesiącem upowszechniania oszczędności”.

Do etykiet jeszcze wrócę…

Otagowane , , , , , , , , ,

Kultura zapałczana

Od jakiegoś czasu opowiadam o skarbie, który trafił do mojej kolekcji. To kilkaset etykiet zapałczanych sprzed lat. Wspaniały świat perełek. Czas na kolejną opowieść. Tym razem o etykietach kulturalnych.

Pojawiały się na nich grafiki związane z festiwalami, rocznicami, premierami, jubileuszami. Na przykład a propos przeglądu Festiwal Filmów Polskich wrzesień 1961. Nie chodziło tu o festiwal w Gdyni (wcześniej w Gdańsku). Początki jego sięgają połowy lat 70. Ten festiwal to był po prostu pokaz wybranych polskich produkcji w różnych kinach. W repertuarze znalazły się m.in.: „Kanał” Andrzeja Wajdy i „Żołnierz królowej Madagaskaru” Jerzego Zarzyckiego.

Nie mógł się tam znaleźć „Faraon”, film reklamowany na kolejnej etykiecie, bo w kinach pojawił się dopiero w połowie lat 60.
Z tego samego okresu pochodzi taka rocznicowa etykieta:

Ta podobnie. Swoją drogą ciekawe, że już wtedy odbywał się festiwal kina amatorskiego, a prawdziwi filmowcy, jeszcze swojego nie mieli.

Nazwa festiwalu Pol-8 powstała od słów Polanica i Polska, a 8 odnosi do formatu filmowego 8mm, bo taki wtedy był używany. Niestety tego festiwalu nie ma już na filmowej mapie Polski. Nie ma też już imprezy z kolejnej etykiety.

Za to wciąż odbywa się Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie, pierwsza edycja miała miejsce w 1966. Ja mam etykiety z trzech.

Mam też okolicznościowe etykiety zespołu Śląsk.

A na deser jeden z „bohaterów teatrów lalek”, czyli wesoły Tomcio Paluszek.

Otagowane , , , ,

Z etykietami w świat

Jakiś czas temu pisałem, że do kolekcji wpadło mi kilkaset wspaniałych etykiet zapałczanych sprzed lat. Czas na kolejną odsłonę tych perełek. Tym razem pierwsza część poświęcona reklamie.

Wbrew pozorom w PRL reklama była szeroko obecna. Niby nie było niczego albo wszędzie było to samo, ale jednak chociażby etykiety pokazują, że reklama miała się wyjątkowo dobrze. Z jednej strony reklamowały się różne wielkie przedsiębiorstwa typu PKP. Tutaj widać reklamę ich placówek POLRES, które odpowiadały za rezerwacje miejscówek w komunikacji krajowej, jak i zagranicznej.
Z drugiej różne zakłady produkcyjne. Gorzowski Stilon, który produkował m.in. taśmy magnetofonowe. Gliwicki Chemifarb produkujący lakier Chemolak.

Jak jednak pokazuje etykieta poniżej, czasami reklamowano produkt bez podania jego producenta. Koncentraty spożywcze najpewniej można było kupić w sklepach Społem. A kto je produkował? Tego już tutaj nie podają. Swoją drogą na tej pierwszej zegarek pokazujący, że za 5 dwunasta, chyba miał dać do zrozumienia, że z tego da się zrobić coś bardzo szybko. W końcu hasło „oszczędzają czas”.

Za to niżej wszystko wiadomo. Ubezpieczyciel PZU oraz Centrala Rolniczych Spółdzielni. Patrzcie jacy ci państwo w aucie szczęścili (chyba łapać motyle jadą).

Wreszcie zapałczane perełki jednego z narodowych przewoźników organizujących przejazdy autokarowe, pociągiem, wycieczki lotnicze w różne części świata. To Orbis.

Dwie ostatnie dotyczą wyjazdów stricte pociągiem. Ta najniżej wydaje się najstarsza, chyba z lat 50.

Wkrótce więcej o reklamach. Zresztą sporo piszę o nich w swojej nowej książce „Zakupy w PRL. W kolejce po wszystko”.

Otagowane , , , , , ,

Ostrożnie z ogniem

Takie „strzały” uwielbiam. Dzwoni znajoma i mówi: mam do oddania pewną kolekcję, chcesz? No jasne, biorę! W taki prosty sposób ostatnio trafiła do mojego archiwum wspaniała kolekcja etykiet zapałczanych sprzed lat. Z PRL i nie tylko. Jest ich z kilkaset. Są tak genialne graficznie i pomysłowe, że na pewno poświęcę im tu sporo miejsca. Może taki cykl, co poniedziałek.

Na początek wybrałem mini kolekcję „drogową”. Zebrałem tu etykiety związane z ruchem drogowym, pieszymi, ciągnikami itp.

Cała seria haseł namawiających do ostrożności na drodze, chodnikach, w polu, na torach, próśb o pilnowanie dzieci, nie prowadzenie po alkoholu i innych.

Większość z nich wyprodukowały zakłady zapałczane w Częstochowie i Czechowicach-Dziedzicach. Te drugie były najnowocześniejsze w Polsce. Otwarte już w 1921 roku. Niestety już przestały istnieć.

Natomiast w tej w Częstochowie znajduje się muzeum filumenistyczne, podobno jedyne w Europie. Tu więcej o nim: https://www.zapalki.pl/

Poza samymi grafikami warto zaznaczyć genialność haseł: „Śmierć lubi nieostrożnych”, „Kierowco ufamy tobie”, „Znak drogowy twój przyjaciel”, „Rolniku kup wóz ogumiony”.

Wszystkie etykiety poprzedni właściciel podkleił delikatną listewką, przez co są bardzo trwałe.
Wspaniałe prawda? W następnym wpisie o kolejnych etykietach (może z reklamami albo sportowych) postaram się napisać coś o ich projektantach. Jeżeli znajdę o nich informacje…

Otagowane , , , , ,
Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij