Tag Archives: zabawki prl

W skali 1/43

Zabawka przeznaczona dla dzieci od lat 3. Lonza Bandolero, autko pamiętam z czasów prasowanek i dresów ortalionowych. Na tle kioskowego badziewia wyróżniało się jakością wykonania i efektownymi naklejkami. Kiedy zobaczyłem takie na straganie pod halą Mirowską musiałem kupić. No i mam!

Dunlop, Alitalia, Coca-Cola, Michelin, Castrol, Elf – na jej karoserii pojawiały się naklejki różnych zachodnich firm, wszystkie robiły wrażenie. Nie wyprodukowano dużo tych aut, ja kojarzę Jeepa, Mercedesa, BMW, Datsuna i właśnie takie Bandolero. Amerykańskie auto wyścigowe.

Ten szałowy model ma dwa okazałe silniki, do tego otwieraną maskę, w środku kierownicę. Wykonany z plastiku w skali 1/43, więc trochę nie pasującej do innych wtedy dostępnych modeli.

Produkujące te autka w latach 80. firma Lonza powstała w 1956 r. Zajmowała się produkcją plastikowych elementów. Należała do Rzemieślniczej Spółdzielni Wielobranżowej Spójnia mieszczącej się w Gdańsku.

Firma Lonza stała się sławna w 1989 roku, kiedy w produkowanych przez nią opakowaniach PET można było kupić wodę i napoje serii NATA. Zresztą firma istnieje do dziś, szkoda tylko, że już nie produkuje takich autek…

Otagowane , , , , ,

Najpierw „pieczywo”, potem MPO

Oczywiście, że zawsze marzyłem o Lego, ale był taki czas, że trzeba się było zadowolić enerdowskimi PEBE albo takim polskim cudem.

Można z nich było zrobić cuda. Dużo fajnych klocków funkcyjnych: prześwitujące, koła, z nadrukami, siatką itp. No i w różnych kolorach. Tak na szybko zmontowałem takie pojazdy.

Najfajniejsze są tu klocki z napisami, przeznaczone do pojazdów: Police, Pieczywo, MPO, Safari, LOT. No można zbudować niemal wszystko.

Obstawiam, że klocki pochodzą z lat 80. Na początku tamtej dekady w obiegu pojawiło się bowiem nowe logo LOT-u, takie jak na klocku. Ich producentem jest spółdzielnia Domet.

Cały worek klocków, które tu widzicie zdobyłem pod Halą Mirowską. Pisałem już wam, że można tam spotkać handlarzy różnymi cudami. Na przykład takimi klockami.

Otagowane , , , ,

Optik z NRD

Taki zestaw edukacyjny był moim marzeniem. Co prawda pewnie nie za bardzo bym wiedział, co z nim zrobić, ale bym się cieszył. Tak jak teraz.

Zapewne miałbym taką minę jak chłopak z opakowania, ale nic. To super skarb, choć niekompletny, ale jednak trochę tam elementów jest.

Edukacyjny zestaw optyczny Optik Universal zawiera różne soczewki, przeglądarki itp. Są elementy do eksperymentowania z soczewkami i złożenia małego mikroskopu.

Zestaw można było kupić w latach 70. w Składnicach Harcerskich. Produkowano go w NRD, w firmie KHD Kurt Haufe. W zestawie są też instrukcje jak zmontować poszczególne elementy.

To co, pobawimy się?

Otagowane , , , , ,

Transformacja!

Kto nie kochał się w Księżniczce, albo nie chciał być Jasonem z Załogi G, no i kto na podwórku nie krzyczał „Transformacja!”. „Wojna planet” opanowała nas w latach 80. Powróciła do mnie za sprawą nowego skarbu w kolekcji.

Japoński serial animowany powstał w latach 70., u nas premierę miał niedługo przed stanem wojennym. Wyobraźcie sobie jaka to była jazda zobaczyć te wszystkie statki, roboty, lasery i bitwy w szarej, smutnej, pełnej beznadziei Polsce roku 1980.

Serial pojawił się w bloku „Teleferii”. Była to długa seria, ponad sto odcinków. Załoga G walczyła w nim z grupą przestępczą Galactor (u nas jako Spectra).
Seria doczekała się kontynuacji animowanej oraz wersji fabularnej z aktorami.

Z „Wojną planet” mam telewizorek. Zabawka w kształcie tv polegała na tym, że zaglądało się przez lufcik z tyłu (pod światło) i przekręcało taśmę wystającą u góry. Kilka plansz tworzyło historię.
Producentem jest rzemieślniczy zakład z Milanówka, który produkował też m.in. telewizorki z „Wilkiem i Zającem”.

A skąd „Transformacja”? Tym słowem młodzi bohaterowie zmieniali się w superbohaterów, jak my na podwórku.

Otagowane , , ,

Baczność! Padnij!

Rycerze, kosmonauci, „Czterej pancerni i pies”, piraci, Zorro, lekkoatleci, Janosik, samurajowie, kowboje i masę innych. Żołnierzyków w PRL wyprodukowano setki tysięcy. Głównie kupowało się je w kioskach. Niestety obecnie mam tylko kilka.

Ja miałem najwięcej żołnierzy oraz kowbojów i Indian. Byli tam goście z lassem, na koniach, z łukami, strzelbami itp. Z żołnierzami nie brakowało armat, lornetek, granatów i innego wyposażenia. Bardzo lubiłem te leżące. Najlepiej z lornetkami właśnie. Miałem też na przykład Zorro. Dzisiaj mam takich z II wojny i późniejszych. Używane, co widać chociażby po twarzach.

Ostał mi się też taki gość z kuszą. Też ma niezłą twarz. W ogóle pamiętam, że te figurki ścierały się w newralgicznych miejscach.

Przeglądając sieć znalazłem stronę, na której pokazanych jest masę figurek, o których wtedy nie miałem pojęcia. Polecam przejrzeć: http://zolnierzykiprl.az.pl/

W Polsce były produkowane przez wiele spółdzielni rzemieślniczych. Wytwarzał je też na przykład zakład ZTS Plastyk Pruszków. Produkowane z poliamidu figurki lądowały w sklepach zabawkarskich albo na półkach kiosków Ruchu.

Jeżeli będziecie w Toruniu, to koniecznie zajrzyjcie do Muzeum Rycerzy i Żołnierzyków. Ponad 2 tysiące żołnierzyków to kolekcja Karola Szaładzińskiego.

Są tu wspomniany Zorro, kowboje, Indianie. Jak widać do tego były różne domki, no i niedźwiedzie!

Z kolei wśród żołnierzy zwróciłem uwagę na płaskie modele (na zdjęciu poniżej) czołgów i wozów opancerzonych. Miałem je!

Dokładnie jak na tym zdjęciu, pamiętam żołnierzy z karabinami, które miały takie opadłe końcówki.

Drugą część kolekcji w muzeum stanowią autorskie figurki historyczne. Oj dzieje się tam: https://muzeumrycerzy.pl/

Otagowane , , ,

Od 110 do 200 z DDR

Döbeln – miasteczko w Saksonii z rozwiniętym przemysłem tytoniowym i elektrotechnicznym. To właśnie z tym ostatnim związana jest zabawka, która niedawno trafiła do mojej kolekcji. Taki zestaw:

Zestawy konstrukcyjne. Tu są 200 i 120, ale był też na przykład 110 elementów. Takie trochę Lego Technics. Można było z tego zbudować m.in. pojazdy. W zestawie są różne elementy jezdne, koła, kołowrotki itp. Niestety zestawy nie są pełne.

Elementy łączy się za pomocą śrubek. Różnorodność zestawu powoduje, że można było złożyć różne auta, dźwigi, traktory itp. Mi udało się złożyć taki pojazd.

Zestaw pochodzi prawdopodobnie z lat 70. Ja nigdy takiego nie miałem, ale bawiłem się nim u kolegów.

Otagowane , , , ,

Miki po polsku

Bardzo różne gadżety z bohaterami bajek Disneya można było znaleźć w PRL. Nie sądzę, żeby cokolwiek z tego było sprzedawane z legalnie kupionymi prawami. No ale kto się tym wtedy przejmował. Mam już kilka gadżetów, o których tu pisałem. Chociażby radziecką gierkę Elektroniką z Myszką Miki albo elegancki piórnik z naklejką.

Ostatnio, dzięki przyjaciółce bloga, do kolekcji wpadł mi taki piękny disneyowski gadżet.

Oto ozdobne drewienko Minnie. Zdaje się, że wykonane ręcznie. Można było powiesić w toalecie, kuchni, korytarzu. No gdzie, kto chciał.

Pieczątka na rewersie pokazuje wytwórnie, czyli zakład w Konstancinie-Jeziornej, opisany po prostu jako „Wytwarzanie Galanterii Pamiątkarskiej”. Prawda, że ładnie?

Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale na tabliczce znajduje się naklejka z inna postacią z bajek Disneya:

Chyba sobie powieszę w pokoju, a co!

A Wy, mieliście takie tabliczki z postaciami z bajek?

Otagowane , ,

Czas na pocztówki

Święta za moment. To ostatni czas na wysłanie kartki i wizytę na poczcie. Na przykład Małej Poczcie.

Ostatni bastion PRL, cuchnący bękart minionej epoki, relikt Polski Ludowej – to tylko łagodniejsze określenia instytucji Poczty Polskiej. Otóż nie! O tym, że na poczcie może być miło, przyjemnie, elegancko i kolorowo świadczy produkt Spółdzielni Pracy Udziałowa z Częstochowy.

Mała Poczta to zabawka dla tych, którzy jako dzieci marzyli by kiedyś stawiać stemple, segregować listy czy dostarczać emerytury. Zabawka spełniała te marzenia. Mała Poczta ma w sobie wszystko by stać się pełnoprawnym punktem pocztowym. W zestawie są bowiem: znaczki pocztowe, kartki, widokówki, przekazy, kopertki, papier listowy, telegramy, stempelki, poduszka do stempli, a nawet żetony imitujące monety. Mało tego, samo pudełko stanowi skrzynkę pocztową.

Czarują zwłaszcza widokówki. Są wśród nich z bałwankiem, z jajkami wielkanocnymi i bawiącymi się dziećmi. Wszystko wygląda jak ręcznie malowane. Do tego jest oczywiście instrukcja.

Jedno z dzieci jest urzędnikiem pocztowym, pozostałe interesantami – instruuje.

Na pudełku widnieje symbol 3.12.75, co najprawdopodobniej oznacza datę produkcji. Cena detaliczna towaru wynosi 60zł. Takie zabawki powstawały nie tylko u nas, ale także na przykład w USA i to już kilkadziesiąt lat wcześniej. Zresztą wciąż można kupić ich nowe wersje.

To co, wysyłamy? Na przykład taką kartkę:

Otagowane , , , , ,

W pogoni za 007

Paul, Bruno, Fritz, Rudolf, Josef i Karl – m.in. ci niemieccy mistrzowie samochodowej inżynierii odpowiadają za projekt tego wyjątkowego auta, jednej z limuzyn wszech czasów.

Mercedes-Benz 600 był w swoim czasie bardziej wytworny od Rolls Royce’a. Takim modelem przemieszczali się prezydenci, gwiazdy, m.in. Elvis Presley, David Bowie, Coco Chanel, Jack Nicholson, członkowie The Beatles. A dlaczego o nim mówię? Bo w kolekcji mam taką piękną plastikową wersję.

Auto było produkowane od połowy lat 60. W Polsce auta w ogóle były wtedy jeszcze rzadkością. Przynajmniej jeśli chodzi o osobowe. Widywano je przede wszystkim w dużych miastach. Były to głównie Warszawy M-20. Ważące niemal półtorej tony kolosy mogły zabrać nawet sześć osób, ale bardzo rzadko służyły jako transport dla międzymiastowych podróżników. Jeździli nimi przede wszystkim partyjni dygnitarze.

W drugiej połowie lat 50. w Polsce na jeden samochód przypadało statystycznie aż 207 osób, podczas gdy na przykład w Szwecji 9,5 osoby. W kolejnych dekadach sytuacja się poprawiała, ale jeszcze w 1981 roku prywatnych samochodów osobowych było zaledwie 2587 tys. Dawało to wskaźnik 72 aut na 1000 mieszkańców. W Czechosłowacji ten wskaźnik wynosił 148, a na zachodzie Europy dochodził nawet do 400. A już takiego Mercedesa to chyba przez lata u nas nikt nie widział.

Ale za to można go było zobaczyć w Bondach. Chociażby w „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” z George’em Lazenby w roli agenta 007. Taki boski pościg był udziałem tego pięknego wozu:

Otagowane , , ,

Bolid Unitra Zatra

Stanisław Wierzbicki był mistrzem startów. Pokazał to także w swoim pierwszym wyścigu w serii Prefo. Wygrał start i to z samym Fittipaldim!

Jednak zawodnik zespołu sponsorowanego przez skierniewicki zakład Unitra Zatra już tuż za startem musiał walczyć z usterką swojego bolidu.

Fittipaldi na moment wyprzedził Wierzbickiego, ale ten wykorzystał wewnętrzną linię toru. Opóźniając hamowanie wyprzedził rywala.

Widać było, że bolid Wierzbickiego nie sprawuje się najlepiej, rzucało go po torze, ale kierowca z Katowic doskonale nadrabiał wady auta swoimi umiejętnościami i odwagą.

Jeszcze na ostatnim okrążeniu Wierzbicki prowadził. Fittipaldi był tuż za polskim kierowcą. I wtedy tragedia!

Tuż przed start-metą przednia oś w bolidzie Wierzbickiego pękła i ten cudem tylko ratuje się przed poważną kraksą. Jednak bolid staje, a Fittipaldi mija go na kilka metrów przed metą…

…może tak wyglądałby wyścig, powiedzmy w latach 70. gdyby w F1 jeździł Polak. Czy jego bolid byłby tak awaryjny? Te samochody na zdjęciu nie są łatwe w prowadzeniu. Na zakrętach trzeba zwalniać, by nie wylecieć z toru, cały czas kontrolować gaz. Robi się to za pomocą specjalnych sterowników.

Mają przycisk do regulowania prędkości. Są podłączone do toru i do transformatora. Ale ten zestaw wyścigowy, który dostałem od kolegi, ma też wersję dostępną na baterie.

Całość składa się z masy elementów. Są części trasy, elementy ogrodzenia, oznaczniki i wiele innych części. No i cały zestaw naprawczy z oponami, silnikiem itp, jak w boksie F1.

Zestaw można było powiększać i budować coraz większe tory. No właśnie, ten zestaw został zakupiony w Centralnej Składnicy Harcerskiej w Warszawie, zapewne w latach 70. Na opakowaniach są pieczątki z cenami, wahają się w okolicach kilkudziesięciu złotych.

Od lat 50. podobne składnice znajdowały się w wielu większych miastach w Polsce.

Elektryka nie jest jakaś skomplikowana, jak widać, ale i tak nie było łatwo uruchomić ten tor po wielu latach.

W zestawie jest też instrukcja, co ważne po polsku, dzięki której można dokonywać napraw, ale też zobaczyć różne ustawienia toru.

Jeszcze słowo o Prefo, czyli enerdowskiej firmie, która produkowała ten tor. Zajmowała się również m.in. modelami H0.

Firma powstała w Dreźnie, już w latach 20. XX wieku. Produkowała różne tory z różnymi samochodzikami. TUTAJ możecie poczytać więcej.

A jeszcze ciekawostka. Wiecie co to za model wyścigowego auta?

Otóż to Wartburg F3. No to jazda!

Otagowane , , , ,
Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij