Nasze zasoby powiększyła niedawno kolekcja pamiątek, głównie z Pomorza. Zacznijmy od nawiązania do tego, o czym już wcześniej pisaliśmy. Pozornie jest to bezużyteczny drewniany krążek.
Kiedy go jednak otworzymy, okazuje się, że jest to pamiątka związana z Wałem Pomorskim. O X Centralnym Rajdzie Szlakami Zdobywców Wału Pomorskiego z 1977 roku pisaliśmy już TUTAJ.
Ta jest bardziej okazała. Też pochodzi z lat 70. Rajd odbył się w rocznicę 30-lecia PRL.
Można sobie na tym położyć pomidory, jabłka albo walnąć kogoś porządnie w głowę na przykład…
Z rajdu mamy nawet uroczą kartkę pocztową. Wygląda tak:
No dobrze, przejdźmy dalej. Mamy coś w stylu proporczyków, są jednak zrobione z jakiejś blaszki o miedzianym kolorze. W skrócie firma nazywa się pięknie PRIIBP. Po rozwinięciu nie jest już tak romantycznie. Oto Przedsiębiorstwo Robót Instalacyjno Inżynieryjnych Budownictwa Przemysłowego z Koszalina. Z jednej strony mamy logo firmy, a z drugiej herb Koszalina. Aha, no i u góry piękny kranik.
Z Koszalina przenieśmy się do Złotowa. To stąd pochodzą na przykład wioślarka i olimpijka Grażyna Błąd-Kotwica czy Renata Beger, której zdaje się nie trzeba przedstawiać. Otóż, w 1970 roku miasteczko obchodziło 600-lecie. Z tej okazji bito medale, ale przygotowano też chusty. Taką przygotował Hufiec Złotów.
No dobrze, czas na proporczyki. Kilka już w mamy w kolekcji. Pisaliśmy na przykład TUTAJ.
Teraz czas na mniej romantyczne. Pierwszy z Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie. Zdaje się, ze skończył ją m.in. Jan Pietrzak. Następnie jest proporczyk Zarządu Miejskiego ZSMP w Koszalinie, który był chyba pewnego rodzaju nagrodą, bo miał z jednej strony napis „Młody Budowniczy Miasta Koszalina”.
Wreszcie trzeci. Też od ZSMP Koszalin. Pochodzi z 1978 roku, co widać na awersie.
Na koniec zagadka, zapakowany radziecki zestaw.
To zestaw, którego nie mogę do końca rozszyfrować. Znaczek, proporczyk, książeczka i naszywka pochodzą z radzieckiej szkoły sportowej, klubu Start. Jako miasto jest zaznaczona mieszcząca się dzisiaj na Ukrainie Połtawa…
To sowieckie coś to pamiątka nie tyle ze szkoły, co z obozu obronno-sportowego, czyli takiego paramilitarnego obozu, które w Rosji funkcjonują zresztą do dziś. Ale informacji w necie nie namierzyłem – wszystko, co znalazłem, to portale aukcyjne, na których można kupić taki znaczek, jak z tego zestawu.
Ten drewniany pamiątek, to wcale nie jest taki zły i brzydki – sto razy lepszy niż współczesne imitacje pucharów z plastiku, który co prawda będzie rozkładał się 400 lat, ale w przeciągu pierwszego roku oblezie ze złotej farby i odklei się od plastikowego marmuru.
Czyżby echa Gdyńskich wystawek?
A jeszcze tam niestety nie byliśmy