Author Archives: przyj

Mikołaj, Laponia

To chyba ostatni czas, żeby zdążyć wysłać kartki z życzeniami, a przede wszystkim list do Mikołaja. Ja wysłałem dwa.

Mam nadzieję, że odczyta.

Ale przecież jest miły, więc na pewno coś da…

Otagowane , , , ,

Płyn ogórkowy czy miodowy

Nadchodzi sylwester, czas zabaw karnawałowych itp. Oferuję pomoc w przygotowaniach. A pomoże w nich na pewno takie cudo.

Wydane w 1976 roku przez zrzeszające kilkanaście zakładów zrzeszenie Pollena. Całość okraszona cudownymi rysunkami Małgorzaty Wickenhagen, autorki ilustracji do wielu książek, ale też grafik do kosmetyków.

Już sam zestaw produktów jest tu cudowną lekturą. Ceny, producenci, no i nazwy kosmetyków, wśród nich kremy, mleczka, pudry, toniki, kredki itp. itd.

Jest kilka złotych porad i zasad ładnego malowania. Zaczynając od starannego czyszczenia skóry, a na używaniu odpowiednich kosmetyków kończąc. Oczywiście od Polleny.

Znalazły się tu konkretne przykłady, na konkretne wyjścia i okazje. Chociażby makijaż wieczorowo-balowy. Jaki podkład, jak oczy malować, jak usta. Wreszcie porady dla kobiet dojrzałych, szatynek, blondynek…

Sztuka upiększania nie jest najłatwiejszą ze sztuk, ale takie wydawnictwa na pewno w tym pomagały.

Otagowane , , ,

Uwaga okładki

Zdarzyło się już kilka razy, że wspominałem tu kryminalną serię wydawniczą „Ewa wzywa 07”. W latach 1968-89 ukazało się 146 części cyklu wydawnictwa Iskry, a autorami byli m.in. Janusz Głowacki, Andrzej Szczypiorski, Zygmunt Zeydler-Zborowski (jeden z współtwórców Teatru Sensacji Kobra) czy Andrzej Szypulski (scenarzysta seriali „Stawka większa niż życie” i „Życie na gorąco”). Powracam z cyklem, bo mam coraz więcej części w kolekcji.

 Z tyłu okładkom towarzyszył wizerunek milicyjnego radiowozu (najpierw Warszawy, potem Dużego Fiata) oraz rozpiska dostępnych części. Ale co tam działo się z przodu, na okładkach!

Przygotowywał je legendarny grafik Marian Stachurski. Ma na koncie ilustracje do setek książek, za które dostawał nagrody, m.in. „Najpiękniejsza książka roku”. Ilustrator, który robił dyplom na warszawskiej ASP u samego Henryka Tomaszewskiego, projektował również plakaty dla Centrali Wynajmu Filmów.

Skupię się tutaj jednak na okładkach serii. Są wspaniałe! Oto mały wernisaż.

Otagowane , ,

Tu rozegrał się ludzki dramat

„Ekipa telewizyjna przyjechała do Bielska z zamiarem pokazania nowego sklepu, ale w obliczu tego, co zastaliśmy na miejscu, sama sprawa sklepu przestała być ważna. Tu rozegrał się po prostu ludzki dramat” – takim zapisem wypowiedzi reportera zaczynam w swojej książce „Zakupy w PRL” opowieść o domu handlowym Klimczok. Otwarty w grudniu 1988 roku w Bielsku-Białej, był wtedy jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Stoi do dziś. Odwiedziłem go ostatnio i już – pisząc delikatnie – najlepsze lata ma za sobą.

Wciąż działa tam sklep Społem, jakieś stoiska odzieżowe, księgarnia, kwiaciarnia, no ale wszystko zalatuje dawnymi czasami.

Wracając do otwarcia, tak opisuję je w swojej książce „Zakupy w PRL”:

Tłumy ciągnęły się przez parking i wylewały aż na chodnik po przeciwległej stronie ulicy. Na parkingu milicyjne samochody, sami funkcjonariusze kryli się za drewnianą barierą, która dzieliła ich od napierającego, dzikiego tłumu. Ktoś mdleje, słychać gwizdy, krzyki: „Uważajcie…”, „Ratunku…”, „Jezu!”.
Niektórym udaje się ominąć milicyjną blokadę: wspinają się po schodach, przeskakują przez barierki i omijając milicjantów, dobiegają do drzwi. Inni próbują wspinać się po rosnącym obok schodów drzewie. Spragnieni zakupów ludzie depczą sobie po nogach, ktoś gubi czapkę, komuś tłum urywa paski w plecaku, walają się zagubione parasole, rękawiczki, szaliki, okulary. Tych, którym udaje się przedostać przez balustrady, milicjanci przerzucają na drugą stronę. Przypomina to strefę wojny*, a przecież tylko otwierają nowy sklep. „Tylko” warto jednak wziąć w cudzysłów. To czas kulminacji kryzysu gospodarczego, w sklepach brakuje dosłownie wszystkiego. Stąd nie dziwi odpowiedź młodego człowieka, którego reporter łapie tuż po tym, jak tamtemu udało się przedrzeć przez kordon milicji:
– Tak szybko, ale po co?
Ten zdyszany, w amoku, krzyczy w biegu:
– Jak po co, po wszystko!
Jest poniedziałek 19 grudnia 1988 roku. Zimno, gdzieniegdzie zalega zamarznięty, brudny śnieg. Niektórzy zgromadzeni pod domem towarowym będą nim nacierać twarze, żeby nie zemdleć, dodać sobie energii. Podobno ludzie gromadzą się już od początku grudnia, codziennie. Aby nie wywołać paniki, nie podano dnia otwarcia. Za to w jednym z wywiadów dyrektor domu handlowego powiedziała nieroztropnie, że będzie tam dostępny chodliwy towar. To wystarczyło, by ludzie czekali na jego otwarcie.
Wieczorny Dziennik Telewizyjny poda tego dnia informacje o posiedzeniu komisji kontrolno-rewizyjnej PZPR, trzęsieniu ziemi w Armenii, dwóch golach Diego Maradony w meczu jego drużyny Napoli w lidze włoskiej. Reportaż o otwarciu jednego z najnowocześniejszych i największych domów towarowych w Polsce, Spółdzielczego Domu Handlowego Klimczok w Bielsku-Białej, zostanie wyemitowany pod koniec wydania. W materiale widać zmarznięty tłum przy budynku z neonami „Społem” oraz „SDH”, a także stojące co kilka kroków grupki milicjantów. Po tym, jak reporter wypowie słowa o ludzkim dramacie, zostaną jeszcze pokazane scenki z udziałem klientów.
– Bardzo się pani spieszy do tego sklepu?
– Nie, ja chcę już wyjść – odpowiada zdyszana pani.
– Ale co pani chciałaby tu kupić?
– Nic już nie chcę kupić! Niech pan mnie puści.
– Zirytowana, odsuwa mikrofon.
W środku tłumy napierają na stoiska z napisami: RTV, Dywany, Pościele… Jeden ze szczęśliwych klientów próbuje dźwigać dwa dywany naraz. Kupowane są czarno-białe telewizory (kolorowych nie wystawiono), kurtki jugosłowiańskie, majtki bawełniane, futra, motory…
Ludzie okutani w ciepłe czapy, kożuchy, zimowe buty Relaks wynoszą to, co akurat udało się zdobyć. Przyjechali z całej Polski, nawet ze Szczecina, Lublina, Słupska. Są tak zaaferowani, że zapominają o bożym świecie. Podobno jeden z klientów zostawił w przymierzalni portfel z milionem złotych i 250 dolarami. W tle migoczą gdzieniegdzie choinki, trwa przecież okres świąteczny…

Jezioro literatury

Czas na wyjątkową imprezę. W najbliższy weekend w cudownych okolicznościach przyrody odbędzie się festiwal Jezioro Literatury.

U stóp Góry Żar w gminie Czernichów spotkania literackie, prezentacje, potańcówka. Ja będę obecny od soboty, a spotkanie ze mną będzie w niedzielę. Wpadajcie, wstęp wolny! Oto program:

Pełne info tutaj: https://www.czernichow.com.pl/aktualnosci/art-jezioro-literatury,1157

Kto nie zbierał puszek, ten nie wie

Tak, tak, kiedyś zbierało się śmieci, odpadki, puszki. Po napojach gazowanych, piwach, całe kolekcje stały na regałach, meblościankach itp. W domach całej Polski (choć pewnie nie tylko), na przełomie lat 80. i 90. Wiem, bo sam takie miałem i nawet nimi handlowałem. Teraz jak widzę coś, co mi to przypomina od razu biorę do kolekcji. Tak kiedyś trafiły do mnie szklanki do napojów Sinalco.

I ostatnio w sklepie ze starociami w Gdyni znalazłem kolejne skarby. Znowu po Sinalco, ale już inne szklanki. Historia tego napoju sięga 1902 roku. Na początku nazywał się „Blitz Brause”, od nazwiska twórcy. Był to pierwszy tego typu napój w Europie. Nazwę szybko zmieniono na Sinalco (skrót łacińskich wyrazów „sine” i  „alcohole”, czyli „bezalkoholowy”) i tak zostało do dziś.

Krótsza jest za to historia River Coli, a te napoje (czy raczej puszki po nich) również były popularne wśród zbieraczy. Napoje z logo River pojawiły się na rynku w NRF w połowie lat 70. Stąd szybko trafiły do Polski. Były w puszkach, ale też w szklanych butelkach. Na nich klasyczne logo z taką wzburzoną rzeką.

I jeszcze jedna szklanka z tego kompletu. Klasyczna pomarańczowa Fanta.

Też miałem takie puszki. No, a teraz mam szklanki…

Otagowane , , ,

Czy leci z nami piLOT?

Jak tylko to zobaczyłem, to pomyślałem: muszę to mieć! Pamiętam w latach 80. wraz z bratem leżąc na składanych fotelach u cioci-babci Lucylli w Gdańsku (tak się często spało kochani) przeglądaliśmy jej skarby z podróży z zachwytem i marzeniami. Ciocia co rok jeździła z Orbisem na wycieczki po całym świecie. W PRL zwiedziła blok wschodni, ale też Europę Zachodnią, Egipt, takie kraje, o których wtedy mi się nawet nie śniło. Z każdej wycieczki przywoziła skarby. Miała cudowny zwyczaj zbierania wszystkiego z wycieczek: zdjęć, pocztówek, naklejek z hoteli, menu z restauracji, opakowań po słodyczach… Albumy opisywała i zostawiała dla nas. Pisałem zresztą o nich tutaj wielokrotnie, bo teraz mam je w swojej kolekcji.

Ciocia zbierała też wszelkie dokumenty wyjazdowe, bilety lotnicze i nie tylko, no i to, co dawano na pokładach samolotów LOT. Na przykład jednorazowe sztućce, pieprz, sól. I we wspaniałym sklepie ze skarbami sprzed lat w Gdańsku Oliwie (Inaczej niż w raju) znalazłem takie cuda.

Jak widać opakowania nawiązują do świętowania 50 lat LOT, dzięki temu wiadomo, że pochodzą z końca lat 70. Historia LOT-u sięga bowiem końca lat 20. XX wieku. W zestawie są jednorazowy pieprz, sól oraz mleczko do kawy.

Co ciekawe, na opakowaniach widać, że produkowano je w Holandii. Napisy są w kilku językach, bo przecież samolotami LOT można było dostać się w różne części świata.

I teraz równie ważne. Kiedy miesiąc temu zostałem zaproszony do współorganizowania cyklu filmowego „Szperamy w archiwach” w nowootwartym Kinie Cytadela w Muzeum Historii Polski w Warszawie od razu pomyślałem od odcinku „podniebnym”. Mam sporo skarbów związanych z LOT-em (po cioci oczywiście). Dlatego wpadłem na pomysł spotkania „Czy leci z nami pilot?”.
Co reklamowano w prospektach lotniczych, ile dań serwowano na trasie Warszawa-Nowy Jork, łatwiej było zostać gwiazdą filmową czy stewardessą? M.in. takie zagadnienia poruszą krótkie metraże (reklamy, dokumenty, filmy instruktażowe) wybrane z archiwów Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, Wytwórni Filmów Oświatowych oraz Łódzkiej Szkoły Filmowej. Mało tego, po pokazie filmów zapraszam na rozmowę z autorką świetnego reportażu o stewardessach w PRL Anną Sulińską oraz historykiem MHP. 

Wydarzenie odbędzie się w niedzielę, 9 listopada w Kinie Cytadela o godz. 15. Tutaj więcej info i link do biletów: https://muzhp.pl/kino-film/czy-leci-z-nami-pilot

No i oczywiście wezmę oryginalne skarby sprzed lat, w tym taką wspaniałą walizkę podróżną cioci.

Otagowane , , , ,

Lato w piłce, Lato z piłką

Jakiś czas temu pisałem o znaczkach sportowych z mojej kolekcji. Czas na kolejną małą odsłonę. Tym razem piłkarskie. Bardzo ładny jest na przykład ten.

Z Mistrzostw Świata w piłce nożnej z 1978 r., w których udział wzięła Polska. Nasza reprezentacja uplasowała się na miejscach 5-8. Ciekawie namalowany jest ta przypinka, jakby ręcznie.
Jeszcze starsza jest kolejna.

Deyna, Gadocha, Lato, Domarski, Ćmikiewicz, Gorgoń, Tomaszewski – m.in. ci piłkarze wystąpili w meczu z Walią. W Chorzowie pokonaliśmy wtedy Walię 3-0. Podobno na stadionie było ponad 70 tyś. widzów. Ciekawe ile z nich miało taki znaczek.
Mecz z Walią był częścią eliminacji do mundialu w Monachium 1974. Z tej okazji można było zdobyć taki brelok.

Skrót „WM” pochodzi od niemieckiego słowa „Weltmeisterschaft”, czyli mistrzostwa świata. Skrót znalazł się też na koszulce chłopca, jednego z duetu maskotek mistrzostw.

Polacy zagrali tam wspaniale. Lato został królem strzelców (7 goli), Szarmach na drugim miejscu, a cała reprezentacja zajęła 3 miejsce. A chłopcy z breloka, czyli Tip i Tap już pewnie dorośli…

Otagowane , , , , ,

Do chlebka i nie tylko

Zakłady Sprzętu Sportowego Polsport Bielsko-Biała produkowały wiele sportowych rzeczy i tych przydatnych w życiu też. Ale, że coś takiego to nie wiedziałem. Aż do momentu, kiedy od kolegi dostałem ten skarb.

Maselniczka turystyczna. Z zewnątrz tworzywo sztuczne, w środku aluminium czy coś i można jeździć z masełkiem albo margaryną na kolonie, biwaki itp. Wygonie odkręcana klapka, no i ten charakterystyczny logotyp.

Zakłady w Bielsko-Białej należały do zjednoczenia Polsport. Było tam kilkadziesiąt różnych podmiotów z całej Polski, produkujących różny sprzęt sportowy i turystyczny. Zakłady w Bielsko-Białej, jako jeden z niewielu w zjednoczeniu przetrwały i wciąż produkują sprzęt sportowy. Ale czy dalej wytwarzają takie maselniczki?

Otagowane , , ,

Szperamy w archiwach

W najbliższy weekend otwiera się super kino, wiem, bo byłem 🙂 To Kino Cytadela w Muzeum Historii Polski w Warszawie. Wiele super wydarzeń na otwarcie miejsca.
Pełne info tutaj: https://muzhp.pl/wydarzenia/festiwal-otwarcia-kina-cytadela 
Ja mam przyjemność być koordynatorem i prowadzącym cykl „SZPERAMY W ARCHIWACH”. Raz w miesiącu będziemy zaglądać do niezwykłych materiałów filmowych wydobytych z zasobów Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, Wytwórni Filmów Oświatowych oraz Łódzkiej Szkoły Filmowej. Etiudy, kroniki, różne krótkie formy, często pokazywane po raz pierwszy w kinie. Na pierwszy rzut spotkanie „I było sobie kino”.

4 października o godz. 17:00 zbiór kronik, etiud, materiałów archiwalnych o polskich kinach, ich rozwoju i publiczności. Będzie zaskakująco, wesoło, a czasami pewnie trochę smutnawo. Po pokazie spotkanie z zaproszonymi gośćmi.
Wśród nich: dr hab. Błażej Brzostek (historyk UW), reprezentanci instytucji partnerskich: dr hab. Katarzyna Mąka-Malatyńska (Łódzka Szkoła Filmowa), dr Sławomir Kalwinek (WFO), Jacek Goleniak i Iwona Niewiadomska (WFDiF)
Do tego wezmę kilka skarbów ze swojej kolekcji, tych filmowych. A po pokazie i rozmowie, około godz. 19 poczęstunek.
Wpadajcie, będzie mi bardzo miło, a poza tym, myślę, że będzie naprawdę ciekawie. Bilety można rezerwować na stronie Kina Cytadela, ale też kupić przed wejściem.

Otagowane , ,
Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij