Mam w kolekcji sporo aparatów fotograficznych sprzed. Chociażby takie:
Ostatnio brat przekazał mi kolejny piękny obiekt. To wschodnioniemiecki aparat Certo.
Wyprodukowała go firma Certo z Drezna, której początki sięgają pierwszej dekady XX wieku. Model Certo SL100 zaczął być produkowany na przełomie lat 60. i 70.
To prosty kompaktowy aparat przeznaczony dla amatorów, ale czaruje dizajnem. Obiektyw 45 mm, rozmiar klatki 24×24 mm, a na standardowym filmie SL można zrobić 16 zdjęć.
Aparat Certo był tak zgrabny, że w jednym z obozów dla internowanych podczas stanu wojennego, przemycono go dla więźniów solidarności. Zmieścił się w konserwie mięsnej.
To była kolejna sentymentalna wycieczka. Rodzinny Słupsk. Rodzinny w sensie, tutaj się urodziłem w 1978 roku i mieszkałem przez 20 bodaj lat. Dzieciństwo to przede wszystkim Zatorze. Podwórko z tych dwóch czarno-białych zdjęć. Na nich dwie najważniejsze rzeczy: trzepak i huśtawka z opon. Były jeszcze betonowy murek z kawałkami drewna na górze. Miało to udawać ławki. O ten murek rozwaliłem sobie durny łeb dzień przed balem 8 klas. Miałem tańczyć w pierwszej parze z wychowawczynią, ale jak mnie rano zobaczyła z odrapanym nosem, to wywaliła z zaszczytnej pierwszej pary. Trzepak był też mega ważny, nie tylko a propos trzepania. Tutaj jestem z bratem Romkiem i kuzynem Igorem. A niżej huśtawki (też z kuzynem), przy których stała metalowa ślizgawka. Oj powodowała rany, a nawet utratę palca.
Na tym podwórku spędzaliśmy całe dnie. Gra w nogę, wyścigi rowerowe, budowle, karty, zawody sportowe, gra w noża, jeżdżenie rowerem między klatkami, że to niby autobus… no działo się.
Zaraz obok podwórka była lodziarnia Magnolia, wypożyczalnia kaset video PACO, spożywczak Stodoła. Do centrum jeździliśmy autobusem, mówiło się nawet, że „idziemy do miasta”. Teraz do centrum szedłem 10 minut. No wszystko się zmniejsza.
W każdym razie jakiś czas temu wybrałem się na podwórko i trochę zbladłem. Nie ma prawie niczego, co pamiętam z dzieciństwa. Ok, ślizgawka była groźna, ale nie ma huśtawki, trzepaka. Pozostała za to piaskownica. No ale nie ma też w ogóle dzieci. Wszystko jakieś też takie małe, ale wiadomo, ja większy. Nie ma też zresztą wypożyczalni kaset, nie ma lodziarni.
Mieliście też tak, że losowo dotykaliście jakiegoś miejsca na mapie albo na globusie i myśleliście sobie, że kiedyś tam pojedziecie? Ja tak miałem. Lubiłem też oglądać zdjęcia z różnych stron świata i wyobrażać, że tam jestem. Tak było chociażby z czasopismem „Dookoła świata”, które pokazywało kolorowy świat, często nam odległy. Jakiś czas temu od przyjaciela dostałem zestaw tych magazynów z przełomu lat 50. i 60. Co za perełka!
Całość zaczyna okładka z kwietnia 1955 roku. No i właśnie, okładki. Jakież one są wspaniałe! Tutaj kadr (pomalowany, bo film jest czarno-biały) z komedii sensacyjnej „Wróg publiczny nr. 1” z 1953 roku z wybitnym francuskim aktorem Fernandelem w roli głównej. Niżej z kolei fantastyczne zdjęcie ze Światowego Festiwalu Młodzieży i Studentów, który odbył się w Warszawie w 1955 roku.
Wreszcie inny przykład fantastycznego projektu, zdjęcia.
Trudno się dziwić tak fenomenalnej szacie graficznej tego powstałego w 1954 roku czasopisma. Pracowali w nim fantastyczni graficy, rysownicy, jak Janusz Stanny, Szymon Kobyliński czy Zbigniew Lengren. Oto próbki ich możliwości.
Magazyn wypełniały fantastyczne reportaże, teksty popularnonaukowe, dużo było sportu, chociażby popularnego wtedy kolarstwa. Nie brakowało też ciekawostek. Na przykład takie sportu jak Moto-Ball nie znałem.
Kurczę, to naprawdę ciekawa gazeta.
A do tego jeszcze publikowała teksty takich mistrzów jak chociażby Stanisław Lem.
Oczywiście nie brakowało w niej kącika dla szachistów, filatelistów, maniaków krzyżówek i zagadek.
Do tego fantastyczne ciekawostki…
…oraz piękne reklamy.
Pisałem już kiedyś o tym genialnym czasopiśmie. A dokładnie rok temu, przy okazji wydania mojej pierwszej książki „Czas wolny w PRL”. Opisuję w niej m.in. akcję autostopową gazety, którą wymyślono w 1958 roku. Więcej o tym przeczytacie TUTAJ: Czas wolny w PRL cz.4: Tour de Pologne 1957 | Bufet PRL
Do tej gazety jeszcze wrócę w kolejnym wpisie. Tymczasem zostawiam Was ze znakomitymi pytaniami i odpowiedziami…
Dla miłośników fotoreportaży, PRL, dobrych zdjęć i niesamowitych historii, to chyba wystawa nie do odpuszczenia. Mowa o „Ostrzej widzieć. Fotoreportaże „itd” 1960-1990″. Można ją oglądać do końca wakacji w warszawskim super miejscu, czyli Domu Spotkań z Historią. Polecam!
Fantastyczna to wystawa. Sto kilkadziesiąt zdjęć znakomitych fotografów, wśród nich są: Krzysztof Barański, Andrzej Baturo, Sławek Biegański, Dorota Bilska, Stanisław Ciok, Adam Hayder, Andrzej Kiełbowicz, Witold Kuliński, Jan Michlewski, Maciej Musiał, Anna Musiałówna, Sławomir Olzacki, Maciej Osiecki, Krzysztof Pawela, Włodzimierz Pniewski, Andrzej Polec, Janusz Sobolewski, Jacek Wcisło, Krzysztof Wojciewski i Krzysztof Wójcik.
Do tego są opisy, a także dodatkowe opowieści wspaniałych znawców tematu, na przykład Aleksandry Boćkowskiej i Filipa Springera.
Sam magazyn „itd” to było pismo studenckie czasów PRL. Oprócz fantastycznych zdjęć, fotoreportaży, których część widać na wystawie, drukowano tam na przykład rysunki takich mistrzów jak Andrzej Mleczko i Henryk Sawka.
Zdjęcia przywołują wspomnienia. No na przykład taka karuzela łańcuchowa, która była częścią wesołego miasteczka w moim rodzinnym Słupsku.
Albo takie sceny, fani z magnetofonami nagrywającymi koncert w Jarocinie, no i ten mistrz, który trzyma magnet (chyba Kasprzaka) z extra bateriami.
Albo wystroje mieszkań i akademików, no popatrzcie na plakaty!
Są też na przykład takie extra plakaty z hasłem „Zabijamy się sami”.
Nasze skarby do obejrzenia na mieście! A dokładnie w witrynie wyjątkowego warszawskiego miejsca, Stacji Muranów.
To właśnie dosłownie w kamienicy obok naszego mieszkania, na Muranowie, w jednym z okien wystawiamy nasze skarby. Co tydzień nowy kultowy przedmiot sprzed lat. I tak przynajmniej do czerwca, a później… zobaczymy 🙂
W środę zainaugurowaliśmy projekt „Przedmiot tygodnia” przygotowany wraz ze Stacją Muranów. To nie tylko samo postawienie wyjątkowego przedmiotu sprzed lat, ale też opis jego historii, ciekawostki, specjalne dodatki.
Ale wracając do mini wystawy. Mieści się w pięknej kamienicy przy ulicy Andersa 13 w Warszawie (wejście od Skweru Tekli Bądarzewskiej). Oczywiście można ją oglądać za darmo 🙂
Pierwsi oglądający już byli 😉
Za tydzień w tym miejscu pojawi się gramofon Bambino. A może Wy macie pomysł, jaki przedmiot powinien tam trafić? Może akurat mam go w zbiorach i się uda. Piszcie. No i przybywajcie i oglądajcie.
To jest wpis wyjątkowy. Związany jest bowiem z poszukiwaniem. Tak, chciałbym prosić Was o pomoc i znaleźć osobę z tych zdjęć.
Taki album ze zdjęciami wzbogacił naszą kolekcję. Przyniósł go kolega, który znalazł go na śmietniku na warszawskiej Pradze. Pomijając fakt, jak smutne jest wyrzucanie zdjęć na śmietnik (tak jak książek), to pomyślałem, że super byłoby odnaleźć bohatera tych zdjęć i poznać jego historię. Mam nadzieję, że ani on, ani jego rodzina nie obrażą się z powodu publikacji tych zdjęć. Są fascynujące i bardzo chciałbym poznać ich historię.
Są podobne do tych, które widać na zdjęciach z albumu. Jest tu przegląd kilkunastu lat życia tej osoby. Powyżej zdjęcie ze skoków w Starej Wsi z 1978 roku. Wciąż istnieje tam lotnisko, to wieś w województwie podkarpackim.
W albumie jest sporo zdjęć ze skoków, z nauki, przygotowań, po lądowaniu itp.
Poza Starą Wsią pojawiają się tu Katowice, w których bohater też skakał. Są również fotografie z warszawskiego Okęcia z 1978 roku.
Im dalej, tym są wcześniejsze zdjęcia bohatera. Z Poznania (1977), Gocławia (1977), Białołęki (1968).
Ze zdjęć wynika, że chłopak był harcerzem i uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 51 na warszawskiej Pradze.
Był tam członkiem 300 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej i Zuchowej, której bohaterem był Janusz Kusociński.
W albumie są wreszcie piękne zdjęcia z dzieciństwa, z Zakopanego, z Poronina, z jego podwórka.
Niektórzy wklejali je do specjalnych zeszytów, ktoś wysyłał znajomym, a inni po prostu trzymali w albumach. Fotosy – pamiątki filmowe ze scenami z filmu, gwiazdami. W formie pocztówek wydawały je RUCH albo Centrala Rozpowszechniania Filmów. Mam takie trzy pamiątki w swoich zbiorach.
Pierwsza pocztówka jest z filmu „Hubal” Bohdana Poręby z 1973 roku. Główną rolę dostał Ryszard Filipski, a na pocztówce widać też młodą Małgorzatę Potocką. W filmie wystąpili także m.in. Emil Karewicz, Tadeusz Janczar, Zygmunt Malanowicz, ale też Zbigniew Buczkowski. Oczywiście nie mógł zagrać „normalnej” postaci, zagrał bowiem złodzieja.
Muzykę napisał Wojciech Kilar, a za scenariusz odpowiada Jan Józef Szczepański. Choć początkowo wycofał swoje nazwisko z napisów, na znak protestu wobec zmian dokonywanych w scenariuszu przez reżysera. Film otrzymał wiele nagród, w tym główni aktorzy.
Druga pocztówka to fotos z „Czterech pancernych i psa” z Włodzimierzem Pressem i Szarikiem. Wydana w nakładzie aż 146 tysięcy egzemplarzy! A nie wiem czy wiecie, że w Szarika wcielały się w serii trzy psy.
No i wreszcie „Ziemia obiecana”. Pocztówka CRF z fotosem z filmu Andrzeja Wajdy z trzema głównymi bohaterami.
Widać, że ktoś chyba chciał ją wysłać do znajomego w Tucholi. A jednak w ostatnim momencie się powstrzymał…
Dzisiaj wyjątkowo nie o skarbie z naszej kolekcji sprzed lat. Otóż profil VHS Hell na FB przypomniał mi o istnieniu takiego artysty jak Zygmunt Rytka. W latach 1978-88 pracował nad wyjątkowym projektem „Fotowizja”.
Cóż to za fantastyczny projekt tego wyjątkowego artysty i wspaniały zapis tamtego czasu! „Fotowizja” polegała na fotografowaniu zdjęć ekranu telewizora. Rytka wykonał około 6 tysięcy fotografii i zrealizował też wersję filmową.
Genialne to jest. Setki zdjęć możecie zobaczyć na stronie poświęconej artyście: https://zygmuntrytka.pl. „Fotowizje” znajdziecie w dziale „Cykle autorskie”.
Są tu zdjęcia z uroczystości państwowych, polityków, sportowców, ludzi kultury, czasami fragment programu popularnonaukowe „Sonda”, innym razem z „Kabaretu Olgi Lipińskiej”.
Fragmenty wiadomości, pielgrzymek Jana Pawła II do Polski i wiele, wiele innych. Genialna rzecz. Zobaczcie na stronie artysty.
Rytka był (zmarł w 2018 roku) artystą samoukiem. Za swoje prace, m.in. filmy eksperymentalne dostał wiele nagród. Realizował też instalacje, fotografował naturę. Dla mnie jego prace to fantastyczne odkrycie.
Szukacie dobrego prezentu? Nieskromnie polecam swoją książkę 🙂
„Czas wolny w PRL” (wydawnictwo Muza) to opowieść o różnych formach wypoczynku. Jak odpoczywaliśmy po pracy, po szkole, na podwórku, jak wyglądały wakacje, wycieczki pod namiot, z przyczepą kempingową, autostopem, zajęcia w Domach Kultury, w czym pomagały kluby Praktycznej Pani, czym były Empiki, jak kultura docierała na wsie, czym były czyny społeczne, pierwsze komputery, telewizje satelitarne, kultura wideo… dużo tematów i dużo zdjęć.
Chcecie książkę z autografem i z limitowaną pocztówką? A przede wszystkim w dobrej cenie? Zapraszam do kontaktu. Mam kilka ostatnich sztuk i chętnie oddam w dobre ręce 🙂
Więcej o książce, wraz z fragmentami, przeczytacie w zakładce: Czas wolny w PRL.